sobota, 3 stycznia 2015

Dwadzieścia jeden

Żaden dźwięk nie dochodził do moich uszu. Czułam się jak w jakimś transie, jakbym straciła wszystkie zmysły, które posiada człowiek. W tym momencie jedyne czego pragnę to zapaść się pod ziemię. Zniknąć z tego miejsca i już nigdy nie wrócić.  Wymazać wszystko, by każdy zapomniał o moim istnieniu.  By zapomnieli, że kiedykolwiek na ich drodze stanął taki wrak człowieka jakim się stałam. Nie wiem ile czasu minęło zanim dotarły do mnie krzyki Mateusza.  Lecz wiem, że już nigdy nie będę w stanie spojrzeć mu w oczy. Nie po tym co zrobiłam. Nie po tym jak bez skrupułów poszłam z Gonzem do łóżka. Moim jedynym celem teraz było, by rozwiązać Mata. Z drżącymi dłońmi próbowałam rozwiązać supeł spleciony na jego nadgarstkach. Chwila minęła zanim udało mi się uporać z grubym sznurem. Tyle pamiętam, jedyne co widziałam po tym to ciemność, przeraźliwa ciemność, która wciągała mnie do środka. Nie czułam już nic, zemdlałam.

Rok później. 


Przekręcam klucz i wchodzę do pustego mieszkania, rzucam torbę z zakupami na blat stołu. Nie rozpakowuje ich tylko wyciągam z szarej torby butelkę czerwonego wina, zabieram jeszcze kieliszek. Usiadłam na parapecie w moim pokoju. Zaśmiałam się na myśl, że jeszcze rok temu zamiast lampki czerwonego wina w mojej dłoni znajdowałaby się butelka czystej. Zmieniłam się, wydoroślałam? Sama nie wiem, nadal jestem kruchą dziewczyną, która pod grubą maską udaje, że wszystko jest w porządku. Że wspomnienia przeszłości są dla niej oddzielone grubą kreską od teraźniejszości. Lecz właśnie takiego wieczoru jak dzisiaj, nie jestem w stanie udawać, że wszystko jest w jak najlepszym stanie. Nie można zapomnieć pewnych wydarzeń. Niektóre z nich zostają w naszym sercu już na zawsze, jedynie może przykryć je na moment cienka warstwa śniegu, która w raz z wschodzącym słońcem odkrywa wszystko na zewnątrz. Sprawiając, że wszystkie złe chwile wracają do nas jak bumerang, tylko że w zdwojoną siłą. Jeśli kogoś kochasz to zrobisz dla niego wszystko prawda? Kiedyś... dokładnie rok temu przeżyłam największą miłość jaką mogłam sobie tylko wymarzyć. Nie miała ona jednak szczęśliwego zakończenia. Odeszłam, uciekłam od niego nie dając nawet znaku życia. Zostawiłam go w najtrudniejszym dla niego momencie. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu, lecz musiałam to zrobić. Nie było dla nas już przyszłości, nie po tym jak zdradziłam go z jego prześladowcą. Zraniłam go i nigdy sobie tego nie wybaczę, nie wybaczę sobie tego, że pojawiłam się w jego życiu i tak w nim namieszałam. Nigdy na niego nie zasługiwałam, nie zasługiwałam na jego miłość. Bo jak można pokochać kogoś takiego jak ja. Teraz płacę za to najgorszą karę. Poczucie winy i tęsknota za nim towarzyszy mi każdego dnia. Każdego cholernego dnia tęsknię za nim jeszcze bardziej. Brakuje mi jego wzroku, którym obdarzał tylko mnie, jego ust z których wydobywały się wszystkie słowa, którymi mnie obdarzał i pocałunki, które tak słodko składał na moim ciele. Brakuje mi każdej spędzonej z nim chwili. Prawda jest okrutna, na własne życzenie straciłam jego miłość. 
- Amelia, co Ty znowu wyprawiasz? - chłopak wszedł do pomieszczenia, chwytając za już prawię pustą butelkę i wylał zawartość na balkon. 
- A ja chyba powtarzałam, że masz już więcej tutaj nie przychodzić. 
- Obiecałaś mi, że przestaniesz pić i palić. Nie rozumiesz, że to Cię niszczy ? - podniósł głos.
- A nie przyszło Ci do głowy, że ja chcę to robić? Szymon ja nie potrafię inaczej, odejdź zanim Ciebie też zniszczę. - tym razem to ja podniosłam głos, nie chciałam jego obecności, nie teraz. 
- Nie zostawię Cię, przecież wiesz, że Cię... - nie pozwoliłam mu skończyć tego co chciał powiedzieć, dobrze wiem co ma na myśli. Nie chce słuchać tego po raz kolejny. 
- Ja... ja nie mogę powiedzieć Ci tego samego. - schowałam twarz w dłoniach, zanosząc się przeraźliwym płaczem. 
- Poczekam tyle ile będzie trzeba. No już nie płacz, cii - przytulił mnie, pozwalając abym schowała się między jego ramiona. 
- Wyjdź stąd, proszę. 
- Nie ma mowy, nie zostawię Cię w takim stanie. - podniósł mój podbródek, sprawiając tym, że spojrzałam na niego zapłakanym wzrokiem. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Szymek zaczął pomniejszać odległość, która dzieliła od siebie nasze twarze. Cholera znów wykorzystał moment. Dobrze wie, że nie jestem mu teraz w stanie odmówić. Rozumie, że w takich momentach potrzebuje bliskości jak nigdy. Tylko wtedy jestem w stanie iść z nim do łóżka. On wykorzystuje mnie, a ja jego. Taki mamy układ, albo tylko mi się tak wydaje. To wszystko zaszło za daleko, zakochał się we mnie, a obiecał że tego nie zrobi. Nie dotrzymał słowa, wiem że go tym ranie, ale jasno dałam mu znać, że z mojej strony nie może liczyć na żadne uczucie. 
- Tworzylibyśmy idealną parę, gdybyś tylko dała mi szansę. - zaczął, gdy było już po wszystkim, a on bawił się moimi włosami. 
- Nic o mnie nie wiesz, ja nie potrafię kochać. 
- To może w końcu opowiesz mi o Twojej przeszłości? - Znów próbuje dowiedzieć się tego, o kim nikt poza mną nie wie. Nie jestem w stanie komukolwiek opowiadać o tym co mnie spotkało. Nie potrafię tego zrobić, nie chcę. Tutaj zaczęłam nowe życie, zdala od wydarzeń które chciałabym wymazać z pamięci. Wynajęłam mieszkanie, znalazłam pracę w pobliskiej kawiarni. Jestem tam kelnerką, nie zarabiam dużo. Starcza mi na wszystkie opłaty i jakoś daję rade z miesiąca na miesiąc. Szymona poznałam 3 miesiące temu, wprowadził się do kamienicy obok. Wpadliśmy na siebie na osiedlu, w ramach przeprosin zaprosił mnie na kawę i tak zaczęliśmy rozmawiać. W czasie nasze spotkania doprowadziły nas do łóżka i tak zaczęliśmy ze sobą sypiać. Zbliżyliśmy się do siebie, lecz nie na tyle by mu stu procentowo zaufać. Nigdy nie zwierzałam mu się z tego co było, mimo że niejednokrotnie próbował się tego dowiedzieć. A w końcu wyznał, że mnie kocha. Jego wyznanie totalnie zbiło mnie z tropu, chciałam to wszystko zakończyć, lecz on nie daje za wygraną. Ciągle o mnie walczy. Ja nie jestem w stanie go pokochać i zapewne już nigdy tego nie zrobię. 
- To jest dla mnie zbyt trudne. 
- Dobrze rozumiem, mam nadzieję, że w końcu przyjdzie taki dzień, kiedy uznasz że możesz mi opowiedzieć o tym co przez tak długi czas Cię męczy. - pocałował mnie w czubek głowy, po czym odpłynęłam. 
Rano chłodno pożegnałam chłopaka i zaczęłam przygotowywać się do pracy. Przejrzałam się w lustrze, w sumie w moim wyglądzie nie zaszły duże zmiany. Dalej jestem przeraźliwie chuda, bardzo chciałabym przybrać trochę na wadze, lecz na chęciach się kończy. Blada cera i włosy równie długie i brązowe jak kiedyś, to chyba jedyne co w sobie lubię, Długie kosmyki, które sięgają prawie, że po pupę. Tylko o nie potrafię wystarczająco dbać. O 10 zaczynam swoją zmianę w kawiarni, lubię tą pracę. Dzięki niej stałam się niezależna. Mamy tutaj najlepszą kawę w mieście, w godzinach szczytu jest tutaj naprawdę ogromny ruch. Wzrokiem skierowanym w ladę, właśnie miałam obsłużyć następnego klienta z kolejki. 
- Dzień dobry, co dla pan.... - Podniosłam wzrok na mężczyznę i zamarłam. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, to niemożliwe. 


Nie potrafię już pisać. Co o tym myślicie?