piątek, 25 października 2013

Trzynaście

Obudził mnie dziwny dźwięk, który dobiegał jakby z zewnątrz. Spojrzałam na wtulonego w poduszkę Mata, który leżał tuż obok mnie. Spał z minimalnie podniesionymi kącikami ust w górę, które przybrały kształt delikatnego uśmiechu. Natychmiastowo przypomniała mi się wczorajsza noc. Jego wyznanie, które otuliło moje serce i każde słodkie muśnięcie ustami. Wciąż czuję Jego zapach, a moje ciało jest przesiąknięte od dotyku Jego ust, które pieczętowały każdy skrawek mojego ciała pozostawiając na nim wspomnienia. Jego dotyk, tak delikatny i subtelny. Spędziliśmy ze sobą jedną z najwspanialszych w moim życiu chwil. Nagle dźwięk stał się głośniejszy, tak jakby ktoś przekręcał klucz w drzwiach. Drzwiach, które należały do naszego mieszkania. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej, zakrywając jednocześnie swoje nagie ciało kawałkiem pościeli. Starałam się obudzić chłopaka. W między czasie w korytarzu rozniósł się kobiecy śmiech i męski stanowczy głos. Z przerażeniem zaczęłam mocniej szarpać chłopakiem, by w końcu się obudził. Gdy już mi się to udało i Mat przecierał oczy ze zmęczeniem, drzwi do sypialni się otworzyły. W progu stanął starszy mężczyzna, obejmując w pasie kobietę, która przypominała lalkę barbie i spokojnie mogła by być jego córką ich roześmiane twarze szybko przybrały zupełnie innego wyrazu. Podciągnęłam pościel jeszcze wyżej, starając zakryć każdy kawałek mojego ciała, który mógł gdzieś wystawać z cienkiego materiału. Mężczyzna wpatrywał się w nas z ogromnym zdziwieniem w oczach. Jak się domyśliłam, nie spodziewał się nikogo w tym pomieszczeniu. Spojrzałam na Mata, który stał się jeszcze bardziej zdziwiony niż mężczyzna, który się nam bacznie przyglądał.
- Co Ty tu robisz? - zapytał Mat, wstał z łóżka zostawiając mnie w nim zupełnie samą, w dodatku prawie nagą. 
- To ja powinienem o to zapytać smarkaczu. Sprowadzać panienki do naszego mieszkania Ci się zachciało ? Co Ty tu w ogóle robisz? - odezwał się mężczyzna, próbując nie wybuchnąć jeszcze bardziej. 
- Ja? To Ty zdradzasz mamę, na każdym kroku! A ta lala to kto? Na ulicy ją znalazłeś ? - Mat stał w samych bokserkach przed mężczyzną i wskazał palcem na kobietę stojącą obok niego. Z tego co wynika jest to Jego ojciec. Świetnie, gorzej już być chyba nie może.
- Licz się ze słowami! - podszedł bliżej Mata.
- Bo co mi zrobisz? Teraz mam twardy dowód na Twoje poczynania i wiedź, że będę w stanie podzielić się nimi z mamą. - Przyglądałam się całemu zdarzeniu, wciąż zakrywając się pościelą, wzrokiem szukałam jakiś rzeczy, które mogłabym na siebie ubrać, lecz na marne wszystko znajdowało się poza zasięgiem mojej ręki. 
- Luiza, możesz już wyjść!  - skierował się w stronę kobiety, która z uśmiechem na twarzy przyglądała się całemu zdarzeniu. Lecz, gdy mężczyzna kazał jej wyjść, znów spoważniała. 
- Nie tak się umawialiśmy. - odezwała się swoim piskliwym głosikiem. 
- Powiedziałem, że masz wyjść! Nie rozumiesz, czy mam Ci przeliterować? - mężczyzna stawał się coraz bardziej zdenerwowany, widać było furię w jego oczach. Wykorzystałam moment, w którym ojciec Mata zajmował się swoją panienką i ubrałam na siebie koszulkę chłopaka, która leżała obok łóżka.
- A kasa? - uparcie trzymała się przy swoim. 
- Masz i wynocha. - wyciągnął z kieszeni portfel i rzucił jej kilka stów. Luiza szybko pozbierała banknoty, które wylądowały na podłodze bez najmniejszego skrępowania. Jakby już nie raz została tak podle potraktowana.
- Twój syn jest o wiele lepszy od Ciebie, daj mu na mnie namiary, chętnie się nim zajmę. - wypowiedziała zdanie, po czym szybko zniknęła trzaskając za sobą drzwiami.
- A Ty zabieraj swoją panienkę i wynocha mi stąd. Porozmawiamy w domu. - zagroził Matowi, po czym również chciał opuścić pokój. 
- Nie tak szybko, mamy coś do wyjaśnienia. - zatrzymał go chłopak. - Milczenie kosztuje. 
Ojciec zamilkł na chwile, analizując zaistniałą sytuację. Mat musi być pewny, że ojciec nie dopuści do tego,by wydały się jego skoki w bok. Inaczej nie posunął by się do takiego czynu. Tak mi się bynajmniej wydaje. 
- 50 tysięcy ?  - zapytał mężczyzna, wyciągając z kieszeni płaszcza czeki.
- 100 - wyczułam w Jego głosie niepewność jakby obawiał się czy ojciec na to pójdzie. 
- Chyba zwariowałeś! - wybuchnął mu w twarz śmiechem. - Nie mów, że jest taka dobra, że tyle Jej płacisz? - tym razem skierował wzrok we mnie, sprawiając że miałam ochotę wstać i mu przywalić. Powstrzymał mnie fakt, że mam na sobie tylko koszulkę Mata, która nawet nie zakrywała mi tyłka. 
- Ja w stosunku do Ciebie nie muszę płacić za seks. Bo dla mnie to coś znaczy i nie chodzę do łóżka z kim popadnie jak Ty tatusiu. - słowa chłopaka dodały mi pewności siebie, lecz dalej siedziałam na swoim miejscu nic się nie odzywając. 
- Wiesz, że gorzko tego pożałujesz? - wypisał czek i rzucił go na łóżko tuż pod moimi nogami.  - Lepiej nie pokazuj się przez najbliższy czas w domu. Bo nie ręczę za siebie. - wyszedł i zostawił nas samych. Słyszałam tylko stukot jego butów roznoszący się po pomieszczeniu i trzask drzwi.
Ślepo wpatrywałam się w Mata, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Patrzyłam jak chłopak stał w miejscu ze wzrokiem skierowanym w kawałek papieru, który leżał na skraju łóżka. Odłożył go na szafkę i bez słowa wziął mnie w ramiona. Przywarł do mnie tak mocno, że aż trudno było mi oddychać. Lekko pocałował mnie w czoło, szepcząc cisze "przepraszam".
- Przepraszam, znów wszystko zjebałem. To miało wyglądać zupełnie inaczej, nasz pierwszy wspólny poranek. Nie tak miało być. Wszystko potrafię zniszczyć. 
- To nie Twoja wina, nie mogłeś przewidzieć że się teraz pojawi. - spojrzałam mu głęboko w oczy po czym obdarzyłam Go czułym pocałunkiem. Uwielbiam, gdy uśmiecha się w połowie pocałunku, jest to niewyobrażalnie pociągające. 
- To co śniadanie do łóżka dla mojego Aniołka? - pokiwałam twierdząco, rozkładając się z powrotem na łóżku, czekając na śniadanie przygotowane przez Mata. Lecz najlepszym posiłkiem będzie On w swojej postaci. Tyle mi w zupełności wystarczy.
Po kilkunastu minutach chłopak wrócił z jajecznicą i sokiem pomarańczowym w wysokich szklankach. Jedliśmy z jednego talerza, karmiąc się nawzajem. Mimo, że próbował udawać, że poranna wizyta ojca nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, to ja widziałam, że strasznie Go to męczy i nieustannie o tym myśli. 
- Ej, wszystko się ułoży, zobaczysz. Poradzimy sobie. - próbowałam Go pocieszyć, lecz chyba na marne. 
- Przynajmniej, mam już trochę kasy na spłatę tych dilerów. Ale podle się z tym czuję, wykorzystałem ojca. Kurwa staję taki jak oni. 
- Nie staniesz się taki, nie pozwolę Ci na to. Obiecuję. - przypieczętowaliśmy obietnicę długim i namiętnym pocałunkiem.

Czyta ktoś ? I co myślicie?

sobota, 19 października 2013

Dwanaście

Mat sam wpakował się w problemy, ale jako jego przyjaciółka muszę mu pomóc z nich w jakiś sposób wyjść. On pomógł kiedyś mi, teraz ja muszę mu się odwdzięczyć. W dodatku chodzi też tu o moje życie. Które tak szczerze nie wiem czy chce ratować. Może tak właśnie miało być, może Bóg, który jest mi zupełnie obcy właśnie taki scenariusz mi ułożył. Zesłał mnie na świat, by pokazać ile na świecie jest zła i bólu. Jacy ludzie są i zawsze będą kłamliwi, po prostu są kurwami i co rok nowe pokolenia są jeszcze gorsze od poprzednich. 
- I co teraz będzie? Przecież nie możemy się wiecznie ukrywać, znajdą nas. - zapytałam, próbując powstrzymać drżący głos. 
- Mam plan, muszę zyskać tylko dowody, a jak mi się wydaję nie będzie to aż takie trudne.
- Jakie dowody? Co Ty znowu kombinujesz? 
- Nie martw się, tym razem nie wpakuje się w nic niebezpiecznego. Kilka ulic dalej ojciec ma drugie mieszkanie, o którym nie wie mama. Sprowadza do niego swoje kochanki, podczas gdy niby wyjeżdża na służbowe spotkania. Zdobędę dowody na jego niewierność w stosunku do matki i wynudzę od niego pieniądze w zamian za milczenie. Sprzedam samochód i powinno mi wystarczyć na spłatę tych dilerów. 
- Chcesz szantażować własnego ojca? 
- Am nie mam innego wyjścia! Muszę to zrobić inaczej grozi nam niebezpieczeństwo. Muszę Cię chronić rozumiesz?- gwałtownie wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu. Zatrzymał się przy oknie, i oparł się o parapet.
- Ale dlaczego ja? Dlaczego oni chcą dorwać również mnie? - nie wytrzymałam, z ust wypłynęły słowa, których nie chciałam wypowiedzieć. A oczy zrobiły się czerwone od napływających do nich zbierających się łez.
- Nie wiem, nie mam pojęcia skąd o Tobie wiedzą. Musieli mnie śledzić i widzieli, że dużo spędzam z Tobą czasu. Raz nawet myślałem, że spotkałaś jednego z nich, ale... - przerwałam mu.
- Wtedy, gdy pojechaliśmy na festyn, pamiętasz? Zaczepił mnie podejrzany facet. 
- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?! Jak wyglądał, jaki miał samochód? - Mat wyraźnie zrobił się jeszcze bardziej zdenerwowany niż przed momentem. 
- Czarne BMW, miał jakieś 26 lat, był umięśniony i miał czarne włosy. I był straszliwie arogancki. - przypomniałam sobie jak wyglądał facet, który zaczepił mnie pod kawiarnią, gdy czekałam na Mata. Teraz to wszystko układa się w logiczną całość.
- Cholera! - chłopak rzucił z całych sił w podłogę kluczykami, które trzymał wciąż w dłoni. - Przeczuwałem, że za mną jedzie, dlatego wtedy się spóźniłem, bo nie chciałem jechać po Ciebie, okrążyłem całe miasto, by go zgubić. Myślałem, że mi się udało, lecz był sprytniejszy ode mnie i trafił na Ciebie. Wszystko zjebałem kurwa! - ostatnie słowa wykrzyczał na cały głos. Odwrócił się twarzą do okna, opierając na niej głowę. Ostrożnie do niego podeszłam, kładąc mu rękę na ramieniu, ani drgnął.
 - Nie mogłeś tego przewidzieć. 
- Ale mogłem zapobiec. - nic nie odpowiedziałam, wtuliłam się tylko w Jego ciało.
*
Zaprowadziłam Mateusza do łóżka, kazałam mu się na chwile zdrzemnąć. Powinien odpocząć, dużo się dzieje, nawet bardzo dużo. Wszystko mu się skomplikowało i tak naprawdę mi też. Kompletnie nie wiem, co mam robić. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, a co dopiero jak mu pomóc. Będę przy nim mimo wszystko co się wydarzy. Chyba to wszystko jeszcze do mnie nie dociera. Chcąc uspokoić swoje myśli wyciągnęłam z kieszeni kurtki paczkę papierosów. Z drżącymi dłońmi zaciągałam się szkodliwą substancją. Przez moment mogłam się odprężyć. Żyję ze świadomością, że zatruwam siebie sama. Moją znajomą jest autodestrukcja, która sama świadomie mnie zabija. Nie robię nic by temu zapobiec.
Po kilku godzinach, które przesiedziałam samotnie patrząc się w sufit , chłopak się obudził. Nawet nie zwróciłam uwagi, że za oknem jest już zupełnie ciemno, w pomieszczeniu również panuje ciemność.
- Idź spać do sypialni, ja prześpię się na fotelu. - stanął nade mną i czekał, aż posłusznie wykonam jego polecenie. Tak też zrobiłam i położyłam się na łóżku. Było ciepłe i przytulne. Zanurzyłam ciało pod grubą kołdrą, która zdążyła przesiąknąć intensywnymi perfumami Mata. Lubię Jego zapach, jest taki pociągający.
- Mat?! - zawołałam dość cicho w nadziei, że usłyszy moje wołanie, choć znajduje się za drzwiami. Na szczęście nie odpowiedziała mi głucha cisza, lecz ciepły głos chłopaka.
- Możesz do mnie przyjść? - po kilku sekundach ciszy, usłyszałam zbliżające się kroki. W drzwiach stanął chłopak z pytającym wyrazem na twarzy. Na sobie miał jedynie czarne bokserki, co od razu przykuło moją uwagę. Przesunęłam się na skraj łóżka, robiąc mu miejsce obok mnie. Bez zbędnych słów zrozumiał o co mi chodziło. Położył się obok mnie, a ja momentalnie wtuliłam się w Jego ciepłe ciało. Zamarliśmy w bezruchu, jedynie nasze klatki piersiowe unosiły się rytmicznie w górę i dół, a oddechy stawały się coraz głośniejsze.
- Tak cholernie Cię przepraszam za to wszystko. - przerwał dzielącą nas ciszę.
- Cii, nie przepraszaj mnie więcej. - przyłożyłam palec do Jego ust, by już więcej nie mówił. Nasze spojrzenia się spotkały. Teraz idealnie można wyczytać wszystkie emocje w nim panujące. Wystarczy jedno spojrzenie, lecz trzeba też dostrzec to co w tych oczach jest szczególnie ważne.
- Wiesz...wiesz, że wtedy mówiłem o Tobie? To Ty jesteś tą wyjątkową dziewczyną, w której się na zabój zakochałem. Jesteś dla mnie najważniejsza. - nie byłam przygotowana na takie słowa, czułam zdziwienie, ale i jednocześnie ogromne szczęście. Ciepło jakie opanowało moje serce wraz z Jego słowami jest ogromne. Jeszcze nigdy nie czułam się tak przepełniona uczuciem do drugiej osoby. I mimo swoich zaprzeczeń teraz wiem, że czuję do niego dokładnie to samo co on. Zapragnęłam Jego bliskości i ciepła jak jeszcze nigdy dotąd. Złożyłam na Jego drżących ustach słodki pocałunek. Słowa w tej chwili są zbędne i oboje dobrze o tym wiemy. Odwdzięczył się jeszcze bardziej namiętnym pocałunkiem. Nasze języki toczyły se sobą wojnę, idealnie się ze sobą zgrały. Wraz z Jego dotykiem, ciepło przeszyło moje ciało. Dotykał mojej szyi, ramion, brzucha, ud. Przygniótł mnie swoim ciałem, nie przestając mnie całować. Moje ręce wylądowały na Jego idealnie wyrzeźbionych plecach. Pragnęłam Go całego, nie obchodziło mnie, że może popełniam w tym momencie błąd, albo co będzie jutro liczyło się to co jest tu i teraz. Całkowicie wyłączyłam rozum i poddałam się w pełni sercu. Teraz niech ono decyduje, ma pełne pole do popisu. Pozwalaliśmy sobie na coraz śmielsze dotyki i pieszczoty. Bariera między naszymi ciałami stawała się coraz cieńsza. Jego usta pieściły każdy centymetr mojego ciała, zostawiając na nim słodki smak Jego ust.
- Jesteś tego pewna, Aniele ?
Niczego w tym momencie nie jestem bardziej pewna, niż tego że chcę czuć Jego bliskość. Skinęłam głową na znak, że tego właśnie chce. Chce poczuć jak przepełnia mnie Jego osoba. Każdy Jego ruch jest zmysłowy i delikatny jakby bał się, że przekroczy tą cienką granice między nami. Poczułam jak we mnie wchodzi, jak wraz z tym przepełnia mnie swoją miłością. Nasze ciała idealnie się ze sobą komponowały, przyjmując taki sam rytm. Oddechy stawały się coraz szybsze i głośniejsze. Z narastającej we mnie euforii wbiłam paznokcie w plecy chłopaka. Pozostawiając na nich zaczerwienione szramy. Z moich ust wydobywały się cisze jęki, co jeszcze bardziej działało na mojego wybranka. Przede wszystkim nie czułam bólu, jak to bywa za pierwszym razem, czułam narastające we mnie uczucie. To było coś więcej niż seks zwykłych ludzi. To było dopełnieniem naszych narastających do siebie uczuć, które uwolniły się z panującej w nas klatki.
- Jesteś moim skarbem. Kocham Cię Aniołku.
- Ja Ciebie też.

niedziela, 13 października 2013

Jedenaście

- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pojechać. - Mateusz czekał już na mnie pod swoim blokiem, opierając się o maskę samochodu. Mocno mnie uścisnął i odebrał torbę, którą trzymałam w dłoni. Rzucił ją na tylne siedzenie, tuż obok czarnego plecaka. 
- Byłem przekonany, że się nie zgodzisz, byłaś taka stanowcza odmawiając i szczerze mówiąc straciłem nadzieję, że jednak się zdecydujesz. Coś się musiało stać prawda?
- Nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. - wyminęłam go i skierowałam się na drugą stronę samochodu zajmując swoje miejsce, starannie zapinając pas. Parę przejażdżek z chłopakiem sprawiły, że od razu po wejściu do samochodu zapinam pasy. Z tego co zauważyłam Mat lubi przycisnąć nogę na gaz i tym razem na pewno nie będzie inaczej, więc wolę od razu czuć się choć odrobinę bezpieczniej. Lecz przy takiej prędkości nawet głupi pas by nam nie pomógł ujść cało.
- Ok no to jedzmy, czeka nas długa podróż. - ostatnie słowa, które usłyszałam z ust chłopaka zanim nie nałożyłam sobie na uszy słuchawek z zagłuszającą wszystko dookoła muzyką. Szkoda tylko, że nie zagłuszy ona moich myśli, które wirują w mojej głowie i wracają jak bumerang. Za dużo tego wszystkiego jak na jednego marnego człowieka jakim jestem. Rozłożyłam się wygodnie na skórzanym siedzeniu, wpatrując się w mgnącą przestrzeń przede mną. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, lecz pamiętam że ostatnim widokiem którym widziałam w ciemności był obraz ojca i ciotki w jednym łóżku.
 
"Nienawidzę Was !!!
Jak mogliście to zrobić? Nie macie serca!
Posiadacie je jedynie jako martwe, skamieniałe i wyprute z jakichkolwiek uczuć.
Jesteście bestiami, które nie liczą się z niczym i nikim! 
Dobrze Wam razem? Czujecie się w jakiś sposób usatysfakcjonowani 
tym co zrobiliście? A może to jakiś rodzaj zemsty? 
Odpowiedzcie sobie sami, mnie to już nie interesuje. 
Dla mnie nie istniejecie, brzydzę się wami. 
Nawet nie zasługujecie na odrobinę szacunku, a już na pewno z mojej strony.
Zostawiam wam wolną rękę, róbcie co chcecie, 
ale wiedzcie że tym się pogrążycie. 
Nie mam ochoty na to patrzeć, nie dałabym nawet rady. 
3 miesiące! 3 miesiące, kurwa. 
Zmarłych się szanuje, wiecie? Zwłaszcza jeśli była to żona, siostra.

Nie wiem czy kiedykolwiek mnie jeszcze zobaczycie.
Żegnam.! 
Kolejny kłopot mniej dla WAS

Amanda"          


*
- Długo spałam ? - zapytałam, gdy przebudziłam się i oślepiały mnie promienie słońca wpadające przed przednią szybę, przyczyniając się do tego, że prawie nic nie widziałam.
- No jakieś dwie i pół godziny co najmniej. Mam nadzieję, że się już wyspałaś. 
- Przepraszam. Kiedy dojedziemy ?
- Jeszcze jakieś 130 km czyli jakieś półtorej godziny albo mniej i będziemy na miejscu. - odpowiedział automatycznie, jakby sam odliczał każdy przekonany kilometr. 
- A mogę wiedzieć, gdzie dokładnie jedziemy ?
- Do Warszawy. - spojrzał na mnie, przeszywając wzrokiem jakby chciał wyczytać z moich gestów reakcje na otrzymaną informacje. Czy to trochę nie dziwne i nieodpowiedzialne z mojej strony, że zgodziłam się na wyjazd nawet nie wiedząc gdzie i na jak długo i do tego wcale nie czuć się bezpiecznie. Uciekam przed całym złem panującym wokół mnie, uciekam wcale nie wiedząc gdzie i to w tym momencie jest jedyne wyjście. Uciec i zostawić dosłownie wszystko za sobą. Wciąż czuję odrzucenie do chłopaka po wczorajszej nocy, ale nie mam innego wyjścia. Muszę z nim wytrzymać ten czas. Wykorzystuje go, nie czuje się z tym najlepiej, bo przecież nie jadę z nim dla niego tylko dla siebie samej.
Nie zamierzam go teraz pytać o cel naszej podróży, wprawdzie miał mi wszystko wytłumaczyć, gdy zgodzę się na jego propozycje, ale może lepiej na razie bym nie wiedziała o szczegółach, nawet nie mam ochoty teraz ich słuchać. Resztę podróży spędziliśmy w ciszy. Mateusz wielokrotnie chciał zacząć jakąś rozmowę, lecz szybko go zbywałam. Aż w końcu dał sobie spokój i zrozumiał, że nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę.
- Jesteśmy na miejscu - wyrwał mnie z zamysłu głos Mata. Zatrzymaliśmy się na jednej z bogatszych dzielnic Warszawy. No tak, przecież nie ma się co dziwić. Dzieci bogatych ludzi mogą sobie pozwolić na takie luksusy. Zabraliśmy swoje rzeczy i chłopak zaprowadził mnie do mieszkania. Tak jak myślałam w środku też było niczego sobie. Mała kuchnia połączona z jadalnią łazienka i jeden pokój. Wszystko świetnie, tylko zmartwił mnie fakt jednego pokoju czyli w efekcie jedno łóżko. Co prawda nie bardzo mi się to podobało, ale może Mat coś wymyśli bym nie musiała z nim spać w jednym łóżku.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to pójdę się odświeżyć do łazienki - zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się w stronę łazienki, w której będę mogła zostać choć na chwilę sama. Nalałam sobie pełną wannę gorącej wody i zanurzyłam w niej swoje ciało. Odprężyłam się i po pół godzinie byłam już gotowa, by wyjść.
- Możemy porozmawiać, to ważne. - zastałam Mata siedzącego przy stole. Nerwowo bawił się kluczami, które leżały na blacie. Usiadłam na przeciwko niego.
- To słucham, najwyższy czas wszystko sobie wyjaśnić.
- Nie wiem od czego zacząć... ale musisz to wiedzieć. Najlepiej będzie jeśli nie będziemy wychodzić z mieszkania. 
- Dlaczego? - przyznam, że zdziwiły mnie słowa, które przed momentem usłyszałam.
- Nie jesteśmy bezpieczni. Musimy być bardzo ostrożni.
- My ? Przecież ja nic nie zrobiłam?! więc dlaczego mam się ukrywać? 
- To przeze mnie. - schował głowę w dłoniach. Przeraziłam się, lecz nie chciałam by było to po mnie widać. Chwyciłam dłoń Mata i mocno ją ścisnęłam.
- Ale co się stało? Opowiedz mi wszystko od początku. Wiesz, że będę przy tobie mimo wszystko, jestem Ci to winna. - wciąż jego głowa była opuszczona w dół. Po paru minutach dopiero zebrał się i był gotowy do mówienia.
- Wpadłem w kłopoty. Kurwa jak mogłem być takim idiotą.! Naraziłem Cię na takie niebezpieczeństwo! Nigdy sobie tego nie wybaczę! Rozumiesz, nigdy! - zauważyłam w jego oczach łzy, naprawdę był przerażony.
- Musisz mi wszystko wyjaśnić, wtedy razem znajdziemy jakieś rozwiązanie, z wszystkiego jest jakieś wyjście.
- Pół roku temu zdałem prawo jazdy. Ojciec od razu kupił mi samochód, oczywiście taki jaki sobie wymarzyłem. Kierowałem się swoim wyborem patrząc na prędkość. Wybrałem najszybsze jakie mogłem. Miałem już w tym swój plan. Kumpel wciągnął mnie do nielegalnych wyścigów. Na początku ścigałem się ze słabszymi zawodnikami, z którymi miałem pewność, że wygram. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile z tego jest kasy. Ile można na tym zarobić. Wchodziłem w to coraz bardziej, coraz częściej się ścigałem. Było to dla mnie jak narkotyk, pragnąłem pokonywać coraz większych i bardziej doświadczonych rywali, a także uzyskiwać coraz większą prędkość. W takich momentach wystarczył jeden błąd, jeden zły ruch i roztrzaskałbym się jak porcelanowa figurka. Założyłem się z niepokonanym jeszcze zawodnikiem. Szefem mafii, nie wiedziałem z kim zadzieram. Byłem zbyt zaślepiony osiąganymi sukcesami, uważałem się za najlepszego. Moje szczęście się skończyło, przegrałem. Ostrzegali mnie, że tak będzie, lecz ja ich nie słuchałem. Byłem pewien, że tym razem też mi się uda, lecz jak widać się przeliczyłem. Przegrałem sporą sumę, znacznie więcej niż wygrałem w tych wszystkich wcześniejszych wyścigach. Ale najgorsze jest to, że przegrałem wolność. Umowa była taka, że jeśli przegram będę musiał dla niego pracować i oddać całą należną kasę. Miałem przewozić narkotyki, zmusili mnie do tego. Nie miałem innego wyjścia musiałem to zrobić. Lecz w połowie zadania dopadli mnie ludzie innego gangu, z którym mój szef ma na pieńku. Zabrali mi cały towar. I teraz muszę oddać mu całą kasę, którą straciłem. Ten towar był wart 300 tyś złotych. Nie mam mu z czego oddać. Zagroził, że jeśli do tygodnia nie skołuje kasy, zabije mnie i najważniejszą dla mnie osobę, czyli Ciebie. Nie wiem jak się o Tobie dowiedział. Teraz już wiesz, dlaczego musiałem wyjechać i musiałaś pojechać ze mną. Muszę Cię chronić, nie może Ci się stać krzywda. Przysięgam, że nie pozwolę na to, rozumiesz?! - z osłupieniem słuchałam każde zdanie, które wypowiadał. Nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się na prawdę. Mat, taki porządny chłopak, wpakował się w takie problemy. To nie może być prawdą.

niedziela, 6 października 2013

Dziesięć

Próbowałam jeszcze kilka razy, lecz na marne. Za każdym razem odzywała się tylko poczta głosowa. Wyjrzałam przez okno, jest naprawdę ciemno, ale z oświetlającego światła ulicznej latarni dostrzegłam, że na parkingu nie stoi biały samochód Mata. Nie było go w miejscu, gdzie wcześniej razem zaparkowaliśmy. Ogarnęło mnie dziwne uczucie przerażenia. Tak samo jak i wściekłość na chłopaka, że nawet nie raczył mnie poinformować, że gdzieś się wybiera. Mógł chociaż napisać głupią kartkę z napisem, że wychodzi. To chyba normalne, że jeśli nie zastanę go w nocy, bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia to się zacznę martwić. Mam złe przeczucie, że to może się wiązać z tymi dziwnymi telefonami, które otrzymywał dzisiejszego dnia. Albo po prostu zabawia się z tą wyjątkową dziewczyną o której mi opowiadał. Przecież sama kazałam mu ruszyć tyłek i zacząć o nią walczyć. Może zrozumiał i postanowił nie tracić więcej czasu i poszedł działać. Więc raczej bardziej prawdopodobna jest druga wersja zdarzeń i nie mam się czego obawiać, bo teraz zajmuje się nim inna bardziej wartościowa dziewczyna. Ale to nie zmienia faktu, że mógł mnie o tym poinformować. Oszczędziłby mi przynajmniej trochę zmartwień. Więc teraz nie zostaje mi nic jak dotrwanie do rana i wyniesienie się od niego jak najszybciej. Położyłam się u Mateusza w pokoju na wielkim i strasznie miękkim łóżku. Przyznam, że jest ono o tysiąc razy bardziej wygodne niż to na którym spałam w salonie. Gdybym posiadała takie u siebie w pokoju chyba nigdy bym z niego nie wychodziła. Utuliłam się pod czarną pościelą i ręką natrafiłam na jakiś inny materiał znajdujący się pod poduszką. Nawet po ciemku zobaczyłam, że są do damskie majtki. Z obrzydzeniem schowałam je z powrotem na miejsce, w którym leżały wcześniej. Przyjemność jaką sprawiało mi to jakże wygodne łóżko, prysło tak szybko jak bańka mydlana. Sprawiając, że coraz bardziej niekonfortowo się czułam. Nawet nie chcę myśleć co on w nim wyprawiał. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu o prawdziwym obliczu chłopaka. W gruncie rzeczy wcale nie jest takim wspaniałym mężczyzną za jakiego go uważałam. Ciekawe czy mnie też chce tylko przelecieć. Jeśli w ogóle ma taki zamiar. Lecz może tylko o tym zapomnieć, przejrzałam go i na pewno nie dam mu się wykorzystać. Pewnie jestem jedną z wielu dziewczyn z którymi tak postępował. Wiem, że nie mam na to jakiś znaczących szczegółów, ale fakty mówią same za siebie. Rano wymknę się niezauważalnie i radykalnie ograniczę z nim kontakty. Niech sobie nie myśli, że jestem tak głupia i naiwna, że dam mu się zmanipulować. Choć muszę przyznać, że dobrze grał, w pewnym momencie myślałam, że naprawdę coś do mnie czuje, ale jednak się myliłam. Dobrze, że zorientowałam się wcześniej, przynajmniej zaoszczędzę sobie kolejnego niepotrzebnego bólu. Bo chyba nie zniosłabym kolejnego poniżenia ze strony mężczyzny. 
*
Obudził mnie dotyk dłoni na moim ramieniu i szybki oddech na karku. Wrócił Mat, nawet nie wiem kiedy udało mi się zasnąć, ale na pewno nie zdołałam zbyt długo pospać, bo wciąż panował półmrok. Dotyk, który zawsze lubiłam tym razem sprawiał u mnie odruchy obrzydzenia. Udając, że zmieniam pozycję spania, sprawiłam żeby jego dłoń zsunęła się z mojego ciała. Leżałam teraz do niego odwrócona plecami.
- Śpisz? - usłyszałam ciszy szept, skierowany wprost do mojego ucha. Nawet gdybym nie spała, sprawiło by to, że właśnie bym się obudziła. 
- Wiem, że nie śpisz - kontynłował, gdy nie usłyszał z mojej strony żadnej reakcji. 
- Skoro wiesz, to po co pytasz? - nawet senna, nie oszczędziłam sobie uszczypliwej uwagi w jego kierunku. Poczułam jak jego gorące ciało przybliża się do mojego. Sprawiając przy tym pojawienie się na moim całym ciele nieprzyjemnych dreszczy. Czułam jak jego ręka wędruje pod kołdrę i sekundę później czułam jak obejmuje mnie w pasie. Więc ja położyłam dłoń na jago ręce i szybkim ruchem zrzuciłam ją ze swojego ciała. Ile jeszcze mam mu dać znaków, że nie mam ochoty na to by w jakikolwiek sposób mnie dotykał.
- Co jest? - znów poczułam jego ciepły oddech na swoim karku i okolicy ucha. 
- Nic. Chce mi się po prostu spać, więc to uszanuj. - oddaliłam się jeszcze bliżej krawędzi łóżka.
- Zasnęłaś w połowie filmu, zdążyłaś się już wyspać. Chcę pogadać. 
- Skąd możesz wiedzieć jak Cię tu nie było. - najpierw miałam zamiar nie wchodzić z nim w żadne dyskusje udając, że śpię, ale ciekawość wzięła górę i musiałam się dowiedzieć, gdzie podziewał się podczas nieobecności.
- Musiałem nagle wyjść, przepraszam że Cię nie poinformowałem, ale kompletnie o tym zapomniałem. Więc jak, mogę liczyć na rozmowę? - nie widziałam jego twarzy, lecz wyczułam że na jego twarzy pojawia się ten nieziemski uśmiech.
- Skoro musisz to mów. - patrzyłam się w pustą przestrzeń znajdującą się przed moimi oczami. Wciąż uciekając przed jego dotykiem i ciałem, które znajdowało się coraz bliżej mojego, sprawiając, że stykały się ze sobą. 
- Chcę mówić do Ciebie, a nie Twoich pleców. Możesz się obrócić twarzą do mnie? Proszę. - zaczął ciągnąć mnie w swoim kierunku, mimo chwilowych protestów musiałam mu ulec, nie miało najmniejszego sensu ukrywanie co o nim w tym momencie myślę. Wygarnę mu wszystko. Przewróciłam się na drugi bok, lecz nie spodziewałam się, że Mat znajduje się tak blisko mnie. Nasze głowy prawie się zetknęły, dzieliło je dosłownie kilka centymetrów. Mimo panującego półmroku, dostrzegłam jego zielonookie spojrzenie.
- Gdzie byłeś? - zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. Nie pokaże mu, że już poznałam jego plan, niech póki co myśli, że to on ma nade mną przewagę, a nie ja nad nim. 
- Musiałem załatwić pewną sprawę. - znów dostrzegłam na jego twarzy dziwny wyraz twarzy, taki sam jak pytałam o te tajemnicze telefony.
W nocy? Co to za sprawa? - postanowiłam, że muszę wyciągnąć z niego prawdę i tak łatwo nie odpuszczę. 
-  Am to nic ważnego, nie martw się. Nie o tym chciałem z Tobą porozmawiać. - zrobił kwaśną minę. 
-  Nie odpuszczę do póki nie powiesz mi prawdy. - ciężko westchnął 
Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, to naprawdę nie jest odpowiedni moment. 
-  To kiedy będzie lepszy jak nie teraz?
- Jeżeli się zgodzisz na moja propozycję, powiem Ci wszystko. Ale obiecaj mi, że to przemyślisz. Nie mów od razu nie. 
- Jaką propozycję? - zdziwiłam się jego słowami. Jestem ciekawa, a zarazem przerażona o co może mu chodzić. 
Muszę wyjechać z miasta na kilka dni, pojedziesz ze mną? 
- Jak to wyjechać? po co ? i po co miałabym jechać tam z Tobą? - Czy ja dobrze usłyszałam? Jego słowa brzmiały tak, jakby oznaczały ucieczkę przed czymś lub kimś. Tu nie chodziło o zwykły wyjazd. 
- Dowiesz się wszystkiego, jeśli ze mną pojedziesz. To bardzo ważne Am. - chwycił mnie za rękę, złączając nasze dłonie. Jeszcze nigdy nie widziałam u niego takiego przerażenia w oczach. 
- Nie, Mat ja nie mogę. Przepraszam, ale nie pojadę z Tobą. - puściłam jego dłoń i pośpiesznie wstałam z łóżka, zabierając wszystkie swoje rzeczy. 
- Proszę Cię, zgódź się. Wyjeżdżam dzisiaj rano o 9.- Jego twarz przybrała błagalnego wyrazu, ale nie mogę się zgodzić, nie ma nawet takiej opcji. 
- Przepraszam. - wybiegłam z pomieszczenia, a następnie z bloku. Biegłam jak najszybciej potrafiłam, w około pół godziny znalazłam się już pod swoim domem. Była 8 rano, więc już powinnam móc wrócić do domu. Przecież miało mnie tylko nie być na noc, ojciec nic nie wspominał o ranku. Dlaczego Mat musi wyjechać? Czy ktoś mu grozi i musi się ukryć, a może tu chodzi o coś jeszcze bardziej poważniejszego? Nie dowiem się jeśli z nim nie pojadę, ale nie...nie mogę się na to zgodzić. 
Weszłam do domu, na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak powinno. Żadnego bałaganu, ani śladów jakiejś większej popijawy. Wchodząc do salonu, serce tak jakby zatrzymało mi się w miejscu i przestało bić, odcinając dopływ powietrza do płuc. Nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłam. Na sofie spał ojciec z kobietą. Byli przykryci kocem i nie sposób nie domyślić się co wcześniej robili. Lecz najgorsze było to, że kobietą była moja ciotka. Tak siostra mojej mamy. Jak oni mogli zrobić coś tak okropnego? Jak ciotka była zdolna do zrobienia takiego świństwa swojej nieżyjącej siostrze? Po ojcu spodziewałabym się wszystkiego, ale ciotka Marta? Nie to nie może być prawda. Nie mogąc opanować łez i szlochu, zaczęłam pakować kilka swoich rzeczy do większej torebki. Nie mogę zostać tu ani chwili dłużej, nie po tym co zobaczyłam. Wystukałam sms'a do Mateusza, że zgadzam się na jego propozycję. Wyjadę z nim jak najdalej stąd, od tego miejsca i ojca. Chociaż nie mam na to zbytnio ochoty, ale nie mam innego wyjścia, muszę to zrobić. Wyjęłam z ostatniej szafki w swoim pokoju szarą kopertę, w której znajdowała się spora suma pieniędzy, którą uzbierała dla mnie mama. Miałam ją wykorzystać w chwili kryzysu i gdy nie będę miała już innego wyjścia. Teraz właśnie był taki moment. Wycierając lecące łzy z oczu, trzasnęłam drzwiami jak najmocniej tylko potrafiłam. Mam nadzieję, że się obudzą i zobaczą list, który im zostawiłam.