środa, 25 grudnia 2013

Siedemnaście

Ocknęłam się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Pokój był pusty, znajdował się w nim jedynie stary materac, na którym widocznie leżałam podczas mojej utraty przytomności. Jedno okno niedużej wielkości i brudne wymazane ściany. I nic poza tym. Usiłowałam sobie przypomnieć co działo się przed moją utratą świadomości. W głowie miałam obraz zbliżającego się do mnie Gonza i potem już nic, pustka. Musiał mnie jakoś omamić i przywieść w to okropne miejsce. Wtedy wpadłam na pomysł, by sprawdzić czy da się otworzyć okno, lecz tak jak przypuszczałam nie dało się go w jakikolwiek sposób otworzyć. Zrezygnowana znów usiadłam na niewygodnym materacu. W głowie miałam najgorsze scenariusze, zostałam tutaj uwięziona przez tych bandytów i jeszcze do tego nie wiem co się dzieje z Mateuszem, nie wiem czy w ogóle żyję. A co jeśli go zabili? Jeśli naprawdę mu coś zrobili i już nigdy więcej go nie zobaczę? Przecież ja tego nie przeżyje. Mat jest jedyną osobą, której w pełni ufam, po śmierci mojej mamy. Tylko on wiedział o mnie nawet więcej niż ja. Nie mogę go stracić. Dlaczego ja w końcu nie mogę zaznać odrobinę spokoju i szczęścia. Dlaczego tak szybko wszystko tracę, a w zamian otrzymuję ten cholerny ból i smutek. Czy jestem, aż taką porażką że moim przeznaczeniem jest nigdy nie być szczęśliwa dłużej niż kilka dni? Ale mimo wszystko mogę stwierdzić, że czas spędzony przy Mateuszu był najlepszym co mogło mnie spotkać. Dał mi tyle szczęścia ile w swoim życiu nie otrzymałam nigdy wcześniej.
Usłyszałam kroki, które stawały się coraz głośniejsze i bardziej słyszalne. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a przede mną  pojawiła się postać, której na pierwszy rzut oka nie poznałam, lecz po chwili zorientowałam się, że mężczyzną jest nikt inny jak Gonzo. Sprawiło to, że przesunęłam się jak najdalej od niego, na plecach poczułam lodowatą betonową ścianę. Mężczyzna bez słowa kucnął przede mną, przejeżdżając jednocześnie dłonią po moim zimnym policzku i splątanych włosach. Przez całe ciało przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze, które na pewno były wyczuwalne. Bałam się jak jeszcze nigdy dotąd.
- Przemyślałaś skarbie co będzie dla Ciebie lepszym wyjściem?  Zamierzasz być posłuszna? 
- Nie zmusisz mnie bym zrobiła co mi każesz!
- Jesteś strasznie naiwna, lecz mam nadzieję że w końcu się przekonasz kto chce dla Ciebie jak najlepiej.
Wsunął rękę do kieszeni swojej kurtki i wyciągnął z niej zgniecioną kopertę na której widniało moje imię i nazwisko. Położył ją na materacu obok mnie i bez słowa wyszedł z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi na klucz. Wzięłam ją do ręki bacznie się jej przyglądając z każdej strony. Długo patrzyłam się w nią, zanim nie zdobyłam się na odwagę by ją otworzyć. W środku znajdowała się złożona kartka, niepewnie ją otworzyłam.


Amanda

Z tej strony Mateusz. Tak Twój Mat. Piszę do Ciebie ten list, bo to będą 
ostatnie słowa skierowane ode mnie do Ciebie. Więc proszę spróbuj mnie zrozumieć.
Wiem, że to będzie dla Ciebie bolesny cios, ale musisz w końcu usłyszeć prawdę.
Nie jestem w stanie dłużej Cię okłamywać. Nie mogę, sumienie mi na to nie pozwala.
Wiem, że mnie za to znienawidzisz.
Okłamywałem Cię. Okłamywałem Cię dosłownie we wszystkim. 
Tak naprawdę nigdy Cię nie kochałem. Chodziło mi tylko o seks z Tobą. Nic więcej.
Byłaś trudnym przypadkiem, poświęciłem na Ciebie dużo czasu, by w końcu 
udało mi się Cię uwieść i zaciągnąć do łóżka. 
Byłaś moją największą zdobyczą, nawet nie wiesz jaką satysfakcje mi to przynosiło.
A do tego w tych sprawach jesteś zajebista. 
Jestem po prostu tym skurwielem, który potrafi manipulować kobietami.
Już nigdy nie usłyszysz nic ode mnie jak i nie zobaczysz mnie. Nie dotkniesz mojego
ciała, ani nie skosztujesz moich ust. 
Pozostanie Ci po mnie jedynie ta cholerna pustka w sercu i złamane serce.
Ale nie martw się. Gonzo odpowiednio się Tobą zajmie. To odpowiedni facet dla Ciebie.
Nie odtrącaj go od siebie. Nie czekaj na mnie, bo ja znikam z Twojego życia już na zawsze.
Zapomnij o mnie tak jak ja szybko zapomnę o Tobie. 
Jedynie wspomnienie naszych wspólnych nocy pozostanie mi w pamięci.
Żegnaj Aniele - ale już nie mój.

Mateusz 

 
 Zanosiłam się płaczem nie mogąc uwierzyć w słowa zapisane na papierze. Łzy całkowicie uniemożliwiały mi zobaczenie czegokolwiek. W jednej sekundzie moje serce pokruszyło się na miliony malutkich części. A w głowie powstało mnóstwo pytań, na które nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. Jak on mógł mi to zrobić? Jak mógł tak perfekcyjnie kłamać i udawać? A może to moja wina, bo ja jestem zbyt naiwna. Ale od dzisiaj koniec. Nikt już nie zdobędzie mojego zaufania. Liczę tylko na siebie.

środa, 11 grudnia 2013

Szesnaście

- Dzisiaj o dwudziestej drugiej mam iść do dilerów. Ty zostaniesz w domu i będziesz na mnie czekać. - Mat odezwał się, gdy wygodnie siedzieliśmy na kanapie, oglądając jakiś nudny program w tv. Wczoraj sprzedał samochód i na szczęście wystarczy mu na spłatę długu. Widziałam, że z bólem oddaje kluczyki do swojego wypasionego autka innemu typkowi, ale nie miał innego wyjścia. Musiał zdobyć pieniądze, inaczej mógłby już nie żyć.
- Nie ma mowy. Idę z Tobą.- starałam się być stanowcza i przekonana swoich słów. 
- Am, ile razy jeszcze mam Ci tłumaczyć, że nie pozwolę Ci iść ze mną!? To jest zbyt niebezpieczne. Zrozum to w końcu! Zostajesz w domu i koniec. - Po raz kolejny dzisiejszego dnia, uniósł na mnie głos. Staram się zrozumieć, że to wszystko jest dla niego bardzo trudne, ale on też powinien pozwolić mi w tym uczestniczyć, przecież ja teraz też jestem w to zamieszana. Nie powinien bynajmniej na mnie krzyczeć. Rozumiem, że ma problem, że razem mamy problem, ale to w żaden sposób go nie usprawiedliwia. Mimo wszystko próbuję go tylko w takich chwilach uspokoić. I cóż niezbyt mi to wychodzi. Przez swoją upartą naturę bycia, utrudniam mu to wszystko jeszcze bardziej. 
- Jeszcze zobaczymy. - powiedziałam do siebie, przez co chłopak chyba nie usłyszał moich słów. Nawet lepiej, niepotrzebnie by się tylko kolejny raz zdenerwował. Jak bez tego jest chodzącym kłębkiem nerwów. Mam wrażenie, że zachowuje się tak jakby chciał się ze mną pożegnać, jakby miał spędzić ze mną ostatnie chwile. Boję się tego i dlatego nie mogę opuścić go nawet na krok. Nie mogę go stracić, jeśli miało by sie już tak stać, to ja chce być przy nim i zginąć razem z nim. Nie mogę mu pozwolić, by mnie opuścił. Nie teraz. Tak bardzo przerażają mnie myśli, że po raz ostatni całuje jego usta, przecież tak bardzo chłonie każdy nasz pocałunek, skrada każde moje spojrzenie w jego kierunku, dotyka mojego ciała, delektując się moim zapachem. Myśli, że ja tego nie dostrzegam, lecz ja czuję to bardzo dobrze. Czuję, że on również boi się o to czy wróci do domu, do mnie.

 *
 Jest godzina 23.32 Mateusza nie ma już ponad półtorej godziny. Od tego czasu nie mam od niego żadnej wiadomości, żadnego połączenia czy nawet tego głupiego sms, że jest dobrze, że już cały i zdrowy wraca do domu. A tu nic. Cisza. Kompletna pustka, która nie daje mi normalnie funkcjonować. Nie mogę sobie znaleźć miejsca, chodzę w kółko nie mogąc przystać na dłużej w jednym miejscu. Mimo moich największych starań nie udało mi się z nim wyjść. Tak bardzo chciałam mu towarzyszyć i być ze wszystkim na bieżąco, a zostało mi czekanie na jego jakikolwiek znak, że jest cały. Z każdym ruchem wskazówki zegara mam coraz większe obawy, przecież już tak długo go nie ma. Miał tylko zawieść kasę mafii i wracać. Niemożliwe by trwało to tak długo. Nie chce dopuścić do siebie myśli, że coś mogło pójść nie tak. Przecież to jakaś cholerna mafia, która jest zdolna do wszystkiego.
Kolejne minuty były dla mnie istnym koszmarem. Aż w pewnym momencie usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Podskoczyłam z łóżka i szybko pobiegłam w stronę drzwi w nadziei, że ujrzę w nich całego i uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka, że wpiję się w jego słodkie usta i zapomnimy o wszystkich problemach. Lecz to co zobaczyłam sprawiło, że chciałam jak najszybciej uciec z mieszkania. W drzwiach nie stał Mat, tylko Gonzo - przywódca tego całego ich gangu. To on się do mnie dobierał, a teraz stoi jak nigdy nic przede mną z tym cwaniackim uśmiechem na twarzy. Jestem z nim zupełnie sama, boje się tego co może się stać.
- Witaj ślicznotko! 
- Co Ty tu robisz? Gdzie jest Mateusz? Co mu zrobiliście?! Mów do cholery! - zaczęłam krzyczeć i rzuciłam się na stojącego przede mną faceta z pięściami. On zgrabnym ruchem odtrącił mnie od jego ciała tak, że upadłam na ziemię. Miałam wielką ochotę się rozpłakać, lecz powstrzymywałam się z całych sił, by nie uronić ani jednej łzy. Nie musi wiedzieć, że aż tak jestem zrozpaczona i boję się co będzie dalej.
- Ubieraj się idziesz ze mną, masz 5 minut. - odezwał się szorstkim głosem i rozsiadł na kanapie, jakby nigdy nic.
- Nigdzie się stąd nie wybieram. Czekam na Mata. - Facet roześmiał się głośno, drwiącym głosem.
- Jesteś taka naiwa moja droga, że aż śmieszna. Bądź posłuszna, albo zabiorę Cię stąd siłą. 
- To Ty jesteś śmieszny jeśli myślisz, że gdziekolwiek z Tobą pójdę!
- Sama tego chciałaś. Ostrzegałem. - nie zdążyłam nawet zareagować, a Gonzo już stał przy mnie, przytykając mi jakąś chusteczkę o bardzo nieprzyjemnym zapachu do twarzy. W przeciągu kilku sekund zaczęłam czuć się coraz gorzej. Czułam jak tracę kontrolę nad wszystkim dookoła, a moje ciało odmawia posłuszeństwa, stając się bezwładne jak lalka. Przed oczami widziałam ciemność, aż całkowicie odleciałam, nie czując już nic. 

sobota, 23 listopada 2013

Piętnaście

- Zostaw mnie! Zostaw! - mężczyzna zbliżał się do mnie coraz bardziej, mocno przyciskał mnie do zimnej ściany jakiegoś wielkiego budynku, przypominającego starą, opuszczoną fabrykę. Jego uścisk stawał się coraz mocniejszy i sprawiał coraz większy ból. Spływające łzy rozmazywały twarz mojego napastnika, lecz mimo wszystko czułam, że skądś znam tego bydlaka. Krzyczałam, próbując uwolnić się z uścisku, lecz on tylko jeszcze bardziej przywarł swoim ciałem do mojego. Rękę zacisnął ma mojej szyi tak, że ledwo mogłam złapać odrobinę powietrza. 
- A teraz malutka, ostro Cię zadowolę. Wiem, że tak lubisz. - Syknął mi prosto do ucha. Zaczęłam jeszcze głośniej krzyczeć i prosić by mnie wypuścił. Lecz on na to tylko zatkał mi usta ręką i zaczął nachalnie całować mnie po szyi, dekolcie, aż w końcu jednym ruchem rozdarł bluzkę którą miałam na sobie. Jego dłonie błądziły po całym moim ciele docierając do miejsc do, których nie miał prawa. Dławiłam się łzami, odpychając go od siebie z całych sił. Bez żadnych skrupułów pchnął mnie na podłogę. Upadłam na lodowaty beton. Facet rzucił się na mnie, próbując pozbyć się ze mnie spodni. Nie sprawiło mu to zbytniego problemu. Następnie jego spodnie zwisały już do kolan. Wilam się z całych sił, uderzałam go pięściami, lecz był jak kamień. Nic nie zdoła go powstrzymać przed skrzywdzeniem mnie.
- Nie rób mi tego! Zostaw mnie, błagam.!
Nagle usłyszałam czyiś ciepły głos. Wołał mnie, był coraz głośniejszy i bardziej wyraźny. To był głos Mata. 
- Am, obudź się. To tylko zły sen. Obudź się.
Ocknęłam się i ujrzałam nad sobą twarz Mateusza. Odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się w Jego ciepłe ciało. Zorientowałam się, że z moich oczu wciąż spływają słone łzy. 
- Śnił Ci się koszmar. Ale to tylko sen, już dobrze. Jesteś bezpieczna. - Jego słowa dodały mi odrobinę otuchy, lecz wciąż byłam przerażona swoim snem, który był tak bardzo realistyczny. Chłopak pocałował mnie lekko w czoło i poszedł po szklankę wody.Wypiłam ją na jednym oddechu. Po czym z powrotem położyliśmy się do łóżka. Tym razem Mat mocno obejmował mnie, by dać mi jakieś poczucie bezpieczeństwa. Jakby chciał wziąć wszystkie moje złe myśli na siebie. By to Jego w nocy męczyły koszmary, a nie mnie.
- Tak bardzo Cię kocham i chcę, żebyś zawsze o tym pamiętała. Jesteś moim małym Aniołkiem o którego muszę dbać i sprawiać by był zawsze bezpieczny. Ale to działa też w drugą stronę... jesteś moim Aniołem, który daje mi tyle uczucia i siły do życia. Dzięki Tobie jeszcze tu jestem i walczę, bo mam o co. Walczę o Ciebie, o Nas. I wierzę, że razem damy radę. Że razem przezwyciężymy wszystkie przeciwności losu, bo mamy siebie i naszą miłość. Ale gdy, gdy będzie konieczność jestem w sanie umrzeć, by Cię chronić. Wolę oddać własne życie, by taka wspaniała osoba jak Ty mogła dalej żyć. Bo wiesz, umrzeć z miłości do kogoś to nic złego. Jestem pewien, że mógłbym to zrobić. Bo Cię kocham. Jesteś jedyną osobą, która obdarzyła mnie tak wielkim uczuciem i dała mi tyle swojego ciepła. Jako jedyna we mnie wierzysz i do dla mnie znaczy cholernie dużo. 
Uważnie słuchałam, każdego z wypowiadanych przez niego zdań. Zagłębiałam się w każde słowo, które wypowiadał z taką łatwością. Nie zastanawiał się nad żadnym wyrazem, dobrze wiedział co mówi. Był pewny swoich słów i to otulało moje serce jeszcze bardziej. W całek okazałości otworzył przede mną całe swoje serce. Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała.
- Nigdy nie pozwolę Ci upaść, nawet jeśli będziesz już bliski dna, ja podam Ci swoją dłoń. Nawet jeśli wylądujemy tam razem, to podniesiemy się z tego. Razem damy radę, wierzę w to. Wierzę w nas i naszą siłę. Kocham Cię, lecz nigdy nie będę godna tej miłości. Pozostaje mi tylko dziękować, że mogłeś mnie pokochać i będę Ci wdzięczna za to do końca życia. Boje się, że nie będę w stanie pokochać Cię tak mocno jak Ty mnie, że nigdy nie będę umiała kochać z taką siłą jak Ty.
- Umiesz kochać, nie zdajesz sobie tylko z tego sprawy. Jesteś wyjątkową osobą i musisz w końcu w to uwierzyć. Kocham Cię i kocham sposób w jaki kochasz mnie Ty i uwierz, że jestem tym jebanym szczęściarzem, że mogę to być właśnie ja. 
Całkowicie zapomniałam o koszmarze, który dręczył mnie już drugą noc z rzędu. Wczoraj był ten sam sen, ktoś chciał mnie zgwałcić, różniła się tylko sceneria, ale postać była wciąż tą samą osobą. Odrzuciłam te myśli daleko od siebie, by móc skupić się na chłopaku leżącym obok mnie.
Mat złączył nasze usta w pocałunku, tak namiętnym i przepełnionym uczuciem jak jeszcze nigdy dotąd. Nasze języki poruszały się teraz w swoim wspólnym rytmie. Sama również otworzyłam swoje uczucia dla niego. Jest jedyną osobą, która wie o  mnie tak dużo i tak doskonale potrafi mnie zrozumieć i pocieszyć. Sama świadomość, że jest przy mnie czyni mnie szczęśliwą. Czasami zastanawiam się czy gdyby nie ta sprawa z dilerami, nasza relacja byłaby taka jak dziś. Czy bylibyśmy tak blisko siebie i czy w ogóle bylibyśmy razem. Na te pytania nigdy nie zdobędę odpowiedzi, ale może i lepiej. Może lepiej nie gdybać tylko żyć tym co jest teraz, a nie tym co mogło by być.  Kontynuowaliśmy grę naszych ust przechodząc do coraz bardziej namiętnych i pikantnych ruchów. Mat nie potrzebował mojego pozwolenia, dobrze wiedział czego pragnę w tym momencie. Jego działania z każdym naszym zbliżeniem są coraz śmielsze, a ja odczuwam coraz mniejsze skrępowanie przed jego osobą. Uświadomił mi, że w pełni akceptuje to jaka jestem. Nawet tego pieprzyka dziwnego kształtu, który znajduje się pod moją lewą piersią. Po kilkunastu minutach było już po wszystkim.
- Gdzie się wybierasz mój Aniele? - chwycił mnie lekko za dłoń, gdy podnosiłam się z łóżka i otuliłam swoje ciało kawałkiem prześcieradła, które leżało, gdzieś pozwijane na skraju łóżka.
Pod prysznic.
- Mogę iść z Tobą? - Obdarzyłam go zalotnym spojrzeniem i zniknęłam za drzwiami łazienki. Nie minęła nawet minuta, a chłopak stał tuż obok mnie namiętnie mnie całując. Ciepła woda leciała na nasze ciała, sprawiając że cała kabina prysznicowa zaparowała. Nie mogę uwierzyć, że ktoś potrafi mnie tak kochać, ale czy tak naprawdę ja kocham go równie prawdziwie?

niedziela, 3 listopada 2013

Czternaście

- Dlaczego po prostu nie możesz powiedzieć o wszystkim ojcu? Na pewno by Ci pomógł z tego wyjść. - zapytałam, gdy tak beztrosko wtulałam się w klatkę piersiową chłopaka. Dokładnie słyszałam Jego bicie serca, które tak idealnie chciałam dopasować do swojego, by biły w jednym wspólnym rytmie. By nasze klatki piersiowe unosiły się i opadały w tym samym czasie, tworząc idealną harmonię. Wraz z pamiętną nocą, oddałam mu się w całości. Ofiarowałam mu się fizycznie, a także podarowałam swoje serce i duszę. Boję się, tak cholernie się boję, że znów będę cierpieć, że będę żałować tej decyzji. Ale czy nie o to chodzi w miłości? Czy właśnie nie trzeba zaryzykować, by poczuć szczęście? Nawet odrobinę szczęścia, mały kawałeczek, który napędzi sens naszego życia. Da siłę do walki z otaczającą nas gorzką rzeczywistością. Przecież w życiu nie jesteśmy niczego pewni, zawsze w każdej podjętej przez nas decyzji są jakieś wątpliwości, obawy. Mimo to ryzykujemy, bo czujemy, że to dobry wybór. A co będzie dalej? Jakie będą tego efekty i skutki. Nie wiemy. Trzeba czekać na to co przyniesie nam życie i być szczęśliwym, korzystać z każdej pozytywnej chwili, bo przecież jutro może to wszystko się skończyć, prawda? Może wszystko odpłynąć, pęknąć jak bańka mydlana sprawiając, że w życiu znów zawita ten cholerny ból i smutek, który towarzyszy nam zawsze. Czasami jest on po prostu mniejszy, mniej odczuwalny, ale jest.
- Nie mogę, on zamiesza w to policję, a w tedy będę całkiem skończony. Będę martwy. - wplątał dłoń w moje roztargane włosy. Owijał sobie kosmyk wokół palca, zakręcając go niezdarnie. 
- Wiesz? Tak bardzo się boje, że to wszystko się nie uda, że już nigdy nie będę wolny. Że zawsze będę częścią tej pieprzonej mafii. Przecież on są ode mnie sprytniejsi, nie wykiwam ich. Sprowadziłem na Ciebie tylko niebezpieczeństwo. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Jeśli Cię skrzywdzą to pozabijam każdego, kto się nawet w najmniejszym stopniu do tego przyczynił. Nawet jeśli sam miałbym przez to zginąć, Ty jesteś ważniejsza niż to wszystko. Jesteś moim Aniołem, którego muszę chronić. - Przysunął moją głowę, by nasze oczy były na jednej wysokości. Mówił, patrząc mi głęboko w oczy. Na koniec pocałował mnie w czubek głowy.

*

W mieszkaniu rozległo się głośne pukanie w drzwi. Momentalnie oboje stanęliśmy na równe nogi, patrząc na siebie z przerażeniem w oczach.
- Idź, zamknij się w łazience na klucz i pod żadnym pozorem z niej nie wychodź. - delikatnie, popchnął mnie w stronę pomieszczenia, w którym miałam się schować. 
- Nigdzie nie idę, zostaję tu z Tobą. - uparłam się i stanęłam obok Niego. Ktoś ponownie mocno uderzył w drzwi do mieszkania.
- Am, nie bądź uparta, to dla Twojego dobra rozumiesz? Zrób to dla mnie. - ponaglił mnie i można powiedzieć, że siłą zaprowadził do łazienki. Zamykając za sobą drzwi. Jak dobrze, że zamek znajduje się od wewnętrznej strony, w każdej chwili będę mogła z niej wyjść. Postanowiłam chwilę poczekać i przysłuchiwać się zdarzeniu za drzwiami. W głębi serca miałam nadzieję, że to nikt z mafii. Usłyszałam jak zamek w drzwiach wejściowych się przekręca, a zaraz po tym okropny huk uderzających o ścianę drzwi. 
- Myślałeś, że przed nami uciekniesz? Jesteś jeszcze głupszy niż myśleliśmy. - rozległ się, szorstki głos, obcego mężczyzny. A po nim, kolejny męski głos.
- Masz kasę ? 
- Na razie tylko tyle. - uchyliłam lekko drzwi, by móc widzieć co się dzieje. Mat podał jednemu z nich czek, który otrzymał od ojca. Mężczyzna był mocno napakowany i groźny. Drugi z nich odwrócony do mnie tyłem, lecz wyglądał na mniej groźnego i młodszego, rozglądał się po mieszkaniu. Pierwszy z nich, szyderczo się zaśmiał, zbliżając się do Mata, chwytając go za koszulkę. 
- Robisz z nas idiotów? My tego bardzo nie lubimy, przecież dobrze o tym wiesz. 
- Oddam wam wszystko, dajcie mi jeszcze trochę czasu. 
- A gdzie Twoja ukochana? Przecież jest tu z Tobą. - odezwał z drugi z nich. Teraz zobaczyłam jego twarz. To ten sam koleś, który zaczepił mnie kiedyś pod kawiarnią. 
- Nie ma Jej tu!! - krzyknął Mat
- Spokojnie kolego, nikt Jej nie skrzywdzi. - uśmiechnął się, po czym dodał - Na razie.
- Zostawcie Ją, Ona nic wam nie zrobiła. Chodzi wam o mnie, nie o Nią!
- Musi Ci bardzo na Niej zależeć, skoro tak Jej bronisz. - Facet, którego kiedyś spotkałam spojrzał w stronę drzwi prowadzących do łazienki. Cholera, zobaczył mnie. 
- Dalej twierdzisz, że Jej tu nie ma? - był coraz bliżej mnie, oddaliłam się w głąb pomieszczenia. Nagle drzwi się otworzyły. Mężczyzna stał naprzeciwko mnie, szyderczo śmiejąc mi się prosto w oczy. 
- Dotknij Ją tylko, a...- usłyszałam jak Mat, idzie w naszym kierunku, lecz szybko został zatrzymany przez pierwszego mężczyznę. Dzieląca mnie, a tym typem odległość znacznie się pomniejszała. Wciąż nie spuszczał ze mnie wzroku.
- No no no, jest jeszcze lepsza niż kiedyś. Pamiętasz mnie prawda? Byłaś w tedy taka ostra dla mnie. Ciekawe czy dalej taka będziesz. - powiedział tak głośno, by Mat mógł go doskonale usłyszeć. Facet mocno zacisnął dłoń na moim ramieniu, ciągnąc mnie za sobą. Zatrzymał mnie  przed chłopakiem.
- Zostawcie Ją! - Mat zaczął szarpać się z przeciwnikiem, który mocno go trzymał. Ten jednak, nawet się nie ruszył, tylko zadał mu mocny cios w brzuch. Mat osunął się na kolana, łapiąc się za uderzone miejsce.Starałam się udawać silną, lecz w tym momencie moje emocje puściły. Z oczu zaczęły wylewać się łzy, widok jak Mat dostaje od tych kolesi jest okropny. Chciałam do niego podbiec, lecz moje ramię dalej było ściskane przez dłoń mężczyzny, uniemożliwiając mi ruch. Pierwszy z nich zadał chłopakowi kolejne ciosy. Uderzał Go coraz mocniej i z większa satysfakcją w oczach kopał Go po ciele. Mat wydawał z siebie tylko ciche jęki bólu, gdy kolejny raz pięść napastnika lądowała na jego twarzy lub brzuchu. Chciałam mu pomóc, skoczyć na tego bydlaka i odciągnąć go od Mateusza, lecz nie mogłam. Drugi facet mocno mnie trzymał, nie pozwalając żebym mu się wymknęła z uścisku. Płakałam, z każdym uderzeniem coraz głośniej. Zamknęłam oczy, nie mogłam patrzeć jak zadają ból mojemu ukochanemu. 
- Patrz jak Twój kochaś jest żałosny, nawet bronić się nie umie. Pójdź ze mną, będzie Ci lepiej, zapewnię Ci wszystko co sobie zapragniesz. Damy wtedy mu spokój. - zwrócił się do mnie mężczyzna, który mnie trzymał.
- Zapomnij, jesteś śmieciem. Nigdzie z Tobą nie pójdę.- Spojrzałam na niego z obrzydzeniem na ustach. 
- Wciąż ostra. W łóżku też taka musisz być. A może nasz kochany chłoptaś nam o tym opowie co? Dobrze Ci się z nią pieprzy? Dobra jest? - Mat podniósł lekko głowę, twarz miał całą zakrwawioną. Spojrzał z nienawiścią w oczach na niego i próbował podnieść się, lecz poturbowane ciało mu na to nie pozwoliło. 
- Nigdy się tego nie dowiesz. - zdołał tylko odpowiedzieć.
- Jeszcze się przekonamy. - Udali się w stronę wyjścia, uwolnił mnie z uścisku. Szybko podbiegłam do pół przytomnego Mata, który leżał na podłodze. Uklękłam nad nim, lekko się do niego przytulając, by nie zadać mu bólu swoim dotykiem. 
- Masz tydzień. - dodał jeden z nich i mocno zamknął za sobą drzwi. Wyszli, zostawiając nas samych. Dalej z moich oczu leciały słone łzy. Szepnęłam mu do ucha, że go kocham. Po czym pomogłam wstać i zaprowadziłam go na łóżko w sypialni. Był w tragicznym stanie, jeszcze nigdy nie widziałam go tak roztrzęsionego. Delikatnie opatrzyłam jego rany. Nic nie mówiliśmy, słowa były w tym momencie najmniej potrzebne. Oboje rozumieliśmy w jakiej sytuacji się znaleźliśmy.

piątek, 25 października 2013

Trzynaście

Obudził mnie dziwny dźwięk, który dobiegał jakby z zewnątrz. Spojrzałam na wtulonego w poduszkę Mata, który leżał tuż obok mnie. Spał z minimalnie podniesionymi kącikami ust w górę, które przybrały kształt delikatnego uśmiechu. Natychmiastowo przypomniała mi się wczorajsza noc. Jego wyznanie, które otuliło moje serce i każde słodkie muśnięcie ustami. Wciąż czuję Jego zapach, a moje ciało jest przesiąknięte od dotyku Jego ust, które pieczętowały każdy skrawek mojego ciała pozostawiając na nim wspomnienia. Jego dotyk, tak delikatny i subtelny. Spędziliśmy ze sobą jedną z najwspanialszych w moim życiu chwil. Nagle dźwięk stał się głośniejszy, tak jakby ktoś przekręcał klucz w drzwiach. Drzwiach, które należały do naszego mieszkania. Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Momentalnie podniosłam się do pozycji siedzącej, zakrywając jednocześnie swoje nagie ciało kawałkiem pościeli. Starałam się obudzić chłopaka. W między czasie w korytarzu rozniósł się kobiecy śmiech i męski stanowczy głos. Z przerażeniem zaczęłam mocniej szarpać chłopakiem, by w końcu się obudził. Gdy już mi się to udało i Mat przecierał oczy ze zmęczeniem, drzwi do sypialni się otworzyły. W progu stanął starszy mężczyzna, obejmując w pasie kobietę, która przypominała lalkę barbie i spokojnie mogła by być jego córką ich roześmiane twarze szybko przybrały zupełnie innego wyrazu. Podciągnęłam pościel jeszcze wyżej, starając zakryć każdy kawałek mojego ciała, który mógł gdzieś wystawać z cienkiego materiału. Mężczyzna wpatrywał się w nas z ogromnym zdziwieniem w oczach. Jak się domyśliłam, nie spodziewał się nikogo w tym pomieszczeniu. Spojrzałam na Mata, który stał się jeszcze bardziej zdziwiony niż mężczyzna, który się nam bacznie przyglądał.
- Co Ty tu robisz? - zapytał Mat, wstał z łóżka zostawiając mnie w nim zupełnie samą, w dodatku prawie nagą. 
- To ja powinienem o to zapytać smarkaczu. Sprowadzać panienki do naszego mieszkania Ci się zachciało ? Co Ty tu w ogóle robisz? - odezwał się mężczyzna, próbując nie wybuchnąć jeszcze bardziej. 
- Ja? To Ty zdradzasz mamę, na każdym kroku! A ta lala to kto? Na ulicy ją znalazłeś ? - Mat stał w samych bokserkach przed mężczyzną i wskazał palcem na kobietę stojącą obok niego. Z tego co wynika jest to Jego ojciec. Świetnie, gorzej już być chyba nie może.
- Licz się ze słowami! - podszedł bliżej Mata.
- Bo co mi zrobisz? Teraz mam twardy dowód na Twoje poczynania i wiedź, że będę w stanie podzielić się nimi z mamą. - Przyglądałam się całemu zdarzeniu, wciąż zakrywając się pościelą, wzrokiem szukałam jakiś rzeczy, które mogłabym na siebie ubrać, lecz na marne wszystko znajdowało się poza zasięgiem mojej ręki. 
- Luiza, możesz już wyjść!  - skierował się w stronę kobiety, która z uśmiechem na twarzy przyglądała się całemu zdarzeniu. Lecz, gdy mężczyzna kazał jej wyjść, znów spoważniała. 
- Nie tak się umawialiśmy. - odezwała się swoim piskliwym głosikiem. 
- Powiedziałem, że masz wyjść! Nie rozumiesz, czy mam Ci przeliterować? - mężczyzna stawał się coraz bardziej zdenerwowany, widać było furię w jego oczach. Wykorzystałam moment, w którym ojciec Mata zajmował się swoją panienką i ubrałam na siebie koszulkę chłopaka, która leżała obok łóżka.
- A kasa? - uparcie trzymała się przy swoim. 
- Masz i wynocha. - wyciągnął z kieszeni portfel i rzucił jej kilka stów. Luiza szybko pozbierała banknoty, które wylądowały na podłodze bez najmniejszego skrępowania. Jakby już nie raz została tak podle potraktowana.
- Twój syn jest o wiele lepszy od Ciebie, daj mu na mnie namiary, chętnie się nim zajmę. - wypowiedziała zdanie, po czym szybko zniknęła trzaskając za sobą drzwiami.
- A Ty zabieraj swoją panienkę i wynocha mi stąd. Porozmawiamy w domu. - zagroził Matowi, po czym również chciał opuścić pokój. 
- Nie tak szybko, mamy coś do wyjaśnienia. - zatrzymał go chłopak. - Milczenie kosztuje. 
Ojciec zamilkł na chwile, analizując zaistniałą sytuację. Mat musi być pewny, że ojciec nie dopuści do tego,by wydały się jego skoki w bok. Inaczej nie posunął by się do takiego czynu. Tak mi się bynajmniej wydaje. 
- 50 tysięcy ?  - zapytał mężczyzna, wyciągając z kieszeni płaszcza czeki.
- 100 - wyczułam w Jego głosie niepewność jakby obawiał się czy ojciec na to pójdzie. 
- Chyba zwariowałeś! - wybuchnął mu w twarz śmiechem. - Nie mów, że jest taka dobra, że tyle Jej płacisz? - tym razem skierował wzrok we mnie, sprawiając że miałam ochotę wstać i mu przywalić. Powstrzymał mnie fakt, że mam na sobie tylko koszulkę Mata, która nawet nie zakrywała mi tyłka. 
- Ja w stosunku do Ciebie nie muszę płacić za seks. Bo dla mnie to coś znaczy i nie chodzę do łóżka z kim popadnie jak Ty tatusiu. - słowa chłopaka dodały mi pewności siebie, lecz dalej siedziałam na swoim miejscu nic się nie odzywając. 
- Wiesz, że gorzko tego pożałujesz? - wypisał czek i rzucił go na łóżko tuż pod moimi nogami.  - Lepiej nie pokazuj się przez najbliższy czas w domu. Bo nie ręczę za siebie. - wyszedł i zostawił nas samych. Słyszałam tylko stukot jego butów roznoszący się po pomieszczeniu i trzask drzwi.
Ślepo wpatrywałam się w Mata, nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Patrzyłam jak chłopak stał w miejscu ze wzrokiem skierowanym w kawałek papieru, który leżał na skraju łóżka. Odłożył go na szafkę i bez słowa wziął mnie w ramiona. Przywarł do mnie tak mocno, że aż trudno było mi oddychać. Lekko pocałował mnie w czoło, szepcząc cisze "przepraszam".
- Przepraszam, znów wszystko zjebałem. To miało wyglądać zupełnie inaczej, nasz pierwszy wspólny poranek. Nie tak miało być. Wszystko potrafię zniszczyć. 
- To nie Twoja wina, nie mogłeś przewidzieć że się teraz pojawi. - spojrzałam mu głęboko w oczy po czym obdarzyłam Go czułym pocałunkiem. Uwielbiam, gdy uśmiecha się w połowie pocałunku, jest to niewyobrażalnie pociągające. 
- To co śniadanie do łóżka dla mojego Aniołka? - pokiwałam twierdząco, rozkładając się z powrotem na łóżku, czekając na śniadanie przygotowane przez Mata. Lecz najlepszym posiłkiem będzie On w swojej postaci. Tyle mi w zupełności wystarczy.
Po kilkunastu minutach chłopak wrócił z jajecznicą i sokiem pomarańczowym w wysokich szklankach. Jedliśmy z jednego talerza, karmiąc się nawzajem. Mimo, że próbował udawać, że poranna wizyta ojca nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, to ja widziałam, że strasznie Go to męczy i nieustannie o tym myśli. 
- Ej, wszystko się ułoży, zobaczysz. Poradzimy sobie. - próbowałam Go pocieszyć, lecz chyba na marne. 
- Przynajmniej, mam już trochę kasy na spłatę tych dilerów. Ale podle się z tym czuję, wykorzystałem ojca. Kurwa staję taki jak oni. 
- Nie staniesz się taki, nie pozwolę Ci na to. Obiecuję. - przypieczętowaliśmy obietnicę długim i namiętnym pocałunkiem.

Czyta ktoś ? I co myślicie?

sobota, 19 października 2013

Dwanaście

Mat sam wpakował się w problemy, ale jako jego przyjaciółka muszę mu pomóc z nich w jakiś sposób wyjść. On pomógł kiedyś mi, teraz ja muszę mu się odwdzięczyć. W dodatku chodzi też tu o moje życie. Które tak szczerze nie wiem czy chce ratować. Może tak właśnie miało być, może Bóg, który jest mi zupełnie obcy właśnie taki scenariusz mi ułożył. Zesłał mnie na świat, by pokazać ile na świecie jest zła i bólu. Jacy ludzie są i zawsze będą kłamliwi, po prostu są kurwami i co rok nowe pokolenia są jeszcze gorsze od poprzednich. 
- I co teraz będzie? Przecież nie możemy się wiecznie ukrywać, znajdą nas. - zapytałam, próbując powstrzymać drżący głos. 
- Mam plan, muszę zyskać tylko dowody, a jak mi się wydaję nie będzie to aż takie trudne.
- Jakie dowody? Co Ty znowu kombinujesz? 
- Nie martw się, tym razem nie wpakuje się w nic niebezpiecznego. Kilka ulic dalej ojciec ma drugie mieszkanie, o którym nie wie mama. Sprowadza do niego swoje kochanki, podczas gdy niby wyjeżdża na służbowe spotkania. Zdobędę dowody na jego niewierność w stosunku do matki i wynudzę od niego pieniądze w zamian za milczenie. Sprzedam samochód i powinno mi wystarczyć na spłatę tych dilerów. 
- Chcesz szantażować własnego ojca? 
- Am nie mam innego wyjścia! Muszę to zrobić inaczej grozi nam niebezpieczeństwo. Muszę Cię chronić rozumiesz?- gwałtownie wstał i zaczął chodzić po pomieszczeniu. Zatrzymał się przy oknie, i oparł się o parapet.
- Ale dlaczego ja? Dlaczego oni chcą dorwać również mnie? - nie wytrzymałam, z ust wypłynęły słowa, których nie chciałam wypowiedzieć. A oczy zrobiły się czerwone od napływających do nich zbierających się łez.
- Nie wiem, nie mam pojęcia skąd o Tobie wiedzą. Musieli mnie śledzić i widzieli, że dużo spędzam z Tobą czasu. Raz nawet myślałem, że spotkałaś jednego z nich, ale... - przerwałam mu.
- Wtedy, gdy pojechaliśmy na festyn, pamiętasz? Zaczepił mnie podejrzany facet. 
- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?! Jak wyglądał, jaki miał samochód? - Mat wyraźnie zrobił się jeszcze bardziej zdenerwowany niż przed momentem. 
- Czarne BMW, miał jakieś 26 lat, był umięśniony i miał czarne włosy. I był straszliwie arogancki. - przypomniałam sobie jak wyglądał facet, który zaczepił mnie pod kawiarnią, gdy czekałam na Mata. Teraz to wszystko układa się w logiczną całość.
- Cholera! - chłopak rzucił z całych sił w podłogę kluczykami, które trzymał wciąż w dłoni. - Przeczuwałem, że za mną jedzie, dlatego wtedy się spóźniłem, bo nie chciałem jechać po Ciebie, okrążyłem całe miasto, by go zgubić. Myślałem, że mi się udało, lecz był sprytniejszy ode mnie i trafił na Ciebie. Wszystko zjebałem kurwa! - ostatnie słowa wykrzyczał na cały głos. Odwrócił się twarzą do okna, opierając na niej głowę. Ostrożnie do niego podeszłam, kładąc mu rękę na ramieniu, ani drgnął.
 - Nie mogłeś tego przewidzieć. 
- Ale mogłem zapobiec. - nic nie odpowiedziałam, wtuliłam się tylko w Jego ciało.
*
Zaprowadziłam Mateusza do łóżka, kazałam mu się na chwile zdrzemnąć. Powinien odpocząć, dużo się dzieje, nawet bardzo dużo. Wszystko mu się skomplikowało i tak naprawdę mi też. Kompletnie nie wiem, co mam robić. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, a co dopiero jak mu pomóc. Będę przy nim mimo wszystko co się wydarzy. Chyba to wszystko jeszcze do mnie nie dociera. Chcąc uspokoić swoje myśli wyciągnęłam z kieszeni kurtki paczkę papierosów. Z drżącymi dłońmi zaciągałam się szkodliwą substancją. Przez moment mogłam się odprężyć. Żyję ze świadomością, że zatruwam siebie sama. Moją znajomą jest autodestrukcja, która sama świadomie mnie zabija. Nie robię nic by temu zapobiec.
Po kilku godzinach, które przesiedziałam samotnie patrząc się w sufit , chłopak się obudził. Nawet nie zwróciłam uwagi, że za oknem jest już zupełnie ciemno, w pomieszczeniu również panuje ciemność.
- Idź spać do sypialni, ja prześpię się na fotelu. - stanął nade mną i czekał, aż posłusznie wykonam jego polecenie. Tak też zrobiłam i położyłam się na łóżku. Było ciepłe i przytulne. Zanurzyłam ciało pod grubą kołdrą, która zdążyła przesiąknąć intensywnymi perfumami Mata. Lubię Jego zapach, jest taki pociągający.
- Mat?! - zawołałam dość cicho w nadziei, że usłyszy moje wołanie, choć znajduje się za drzwiami. Na szczęście nie odpowiedziała mi głucha cisza, lecz ciepły głos chłopaka.
- Możesz do mnie przyjść? - po kilku sekundach ciszy, usłyszałam zbliżające się kroki. W drzwiach stanął chłopak z pytającym wyrazem na twarzy. Na sobie miał jedynie czarne bokserki, co od razu przykuło moją uwagę. Przesunęłam się na skraj łóżka, robiąc mu miejsce obok mnie. Bez zbędnych słów zrozumiał o co mi chodziło. Położył się obok mnie, a ja momentalnie wtuliłam się w Jego ciepłe ciało. Zamarliśmy w bezruchu, jedynie nasze klatki piersiowe unosiły się rytmicznie w górę i dół, a oddechy stawały się coraz głośniejsze.
- Tak cholernie Cię przepraszam za to wszystko. - przerwał dzielącą nas ciszę.
- Cii, nie przepraszaj mnie więcej. - przyłożyłam palec do Jego ust, by już więcej nie mówił. Nasze spojrzenia się spotkały. Teraz idealnie można wyczytać wszystkie emocje w nim panujące. Wystarczy jedno spojrzenie, lecz trzeba też dostrzec to co w tych oczach jest szczególnie ważne.
- Wiesz...wiesz, że wtedy mówiłem o Tobie? To Ty jesteś tą wyjątkową dziewczyną, w której się na zabój zakochałem. Jesteś dla mnie najważniejsza. - nie byłam przygotowana na takie słowa, czułam zdziwienie, ale i jednocześnie ogromne szczęście. Ciepło jakie opanowało moje serce wraz z Jego słowami jest ogromne. Jeszcze nigdy nie czułam się tak przepełniona uczuciem do drugiej osoby. I mimo swoich zaprzeczeń teraz wiem, że czuję do niego dokładnie to samo co on. Zapragnęłam Jego bliskości i ciepła jak jeszcze nigdy dotąd. Złożyłam na Jego drżących ustach słodki pocałunek. Słowa w tej chwili są zbędne i oboje dobrze o tym wiemy. Odwdzięczył się jeszcze bardziej namiętnym pocałunkiem. Nasze języki toczyły se sobą wojnę, idealnie się ze sobą zgrały. Wraz z Jego dotykiem, ciepło przeszyło moje ciało. Dotykał mojej szyi, ramion, brzucha, ud. Przygniótł mnie swoim ciałem, nie przestając mnie całować. Moje ręce wylądowały na Jego idealnie wyrzeźbionych plecach. Pragnęłam Go całego, nie obchodziło mnie, że może popełniam w tym momencie błąd, albo co będzie jutro liczyło się to co jest tu i teraz. Całkowicie wyłączyłam rozum i poddałam się w pełni sercu. Teraz niech ono decyduje, ma pełne pole do popisu. Pozwalaliśmy sobie na coraz śmielsze dotyki i pieszczoty. Bariera między naszymi ciałami stawała się coraz cieńsza. Jego usta pieściły każdy centymetr mojego ciała, zostawiając na nim słodki smak Jego ust.
- Jesteś tego pewna, Aniele ?
Niczego w tym momencie nie jestem bardziej pewna, niż tego że chcę czuć Jego bliskość. Skinęłam głową na znak, że tego właśnie chce. Chce poczuć jak przepełnia mnie Jego osoba. Każdy Jego ruch jest zmysłowy i delikatny jakby bał się, że przekroczy tą cienką granice między nami. Poczułam jak we mnie wchodzi, jak wraz z tym przepełnia mnie swoją miłością. Nasze ciała idealnie się ze sobą komponowały, przyjmując taki sam rytm. Oddechy stawały się coraz szybsze i głośniejsze. Z narastającej we mnie euforii wbiłam paznokcie w plecy chłopaka. Pozostawiając na nich zaczerwienione szramy. Z moich ust wydobywały się cisze jęki, co jeszcze bardziej działało na mojego wybranka. Przede wszystkim nie czułam bólu, jak to bywa za pierwszym razem, czułam narastające we mnie uczucie. To było coś więcej niż seks zwykłych ludzi. To było dopełnieniem naszych narastających do siebie uczuć, które uwolniły się z panującej w nas klatki.
- Jesteś moim skarbem. Kocham Cię Aniołku.
- Ja Ciebie też.

niedziela, 13 października 2013

Jedenaście

- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pojechać. - Mateusz czekał już na mnie pod swoim blokiem, opierając się o maskę samochodu. Mocno mnie uścisnął i odebrał torbę, którą trzymałam w dłoni. Rzucił ją na tylne siedzenie, tuż obok czarnego plecaka. 
- Byłem przekonany, że się nie zgodzisz, byłaś taka stanowcza odmawiając i szczerze mówiąc straciłem nadzieję, że jednak się zdecydujesz. Coś się musiało stać prawda?
- Nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. - wyminęłam go i skierowałam się na drugą stronę samochodu zajmując swoje miejsce, starannie zapinając pas. Parę przejażdżek z chłopakiem sprawiły, że od razu po wejściu do samochodu zapinam pasy. Z tego co zauważyłam Mat lubi przycisnąć nogę na gaz i tym razem na pewno nie będzie inaczej, więc wolę od razu czuć się choć odrobinę bezpieczniej. Lecz przy takiej prędkości nawet głupi pas by nam nie pomógł ujść cało.
- Ok no to jedzmy, czeka nas długa podróż. - ostatnie słowa, które usłyszałam z ust chłopaka zanim nie nałożyłam sobie na uszy słuchawek z zagłuszającą wszystko dookoła muzyką. Szkoda tylko, że nie zagłuszy ona moich myśli, które wirują w mojej głowie i wracają jak bumerang. Za dużo tego wszystkiego jak na jednego marnego człowieka jakim jestem. Rozłożyłam się wygodnie na skórzanym siedzeniu, wpatrując się w mgnącą przestrzeń przede mną. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, lecz pamiętam że ostatnim widokiem którym widziałam w ciemności był obraz ojca i ciotki w jednym łóżku.
 
"Nienawidzę Was !!!
Jak mogliście to zrobić? Nie macie serca!
Posiadacie je jedynie jako martwe, skamieniałe i wyprute z jakichkolwiek uczuć.
Jesteście bestiami, które nie liczą się z niczym i nikim! 
Dobrze Wam razem? Czujecie się w jakiś sposób usatysfakcjonowani 
tym co zrobiliście? A może to jakiś rodzaj zemsty? 
Odpowiedzcie sobie sami, mnie to już nie interesuje. 
Dla mnie nie istniejecie, brzydzę się wami. 
Nawet nie zasługujecie na odrobinę szacunku, a już na pewno z mojej strony.
Zostawiam wam wolną rękę, róbcie co chcecie, 
ale wiedzcie że tym się pogrążycie. 
Nie mam ochoty na to patrzeć, nie dałabym nawet rady. 
3 miesiące! 3 miesiące, kurwa. 
Zmarłych się szanuje, wiecie? Zwłaszcza jeśli była to żona, siostra.

Nie wiem czy kiedykolwiek mnie jeszcze zobaczycie.
Żegnam.! 
Kolejny kłopot mniej dla WAS

Amanda"          


*
- Długo spałam ? - zapytałam, gdy przebudziłam się i oślepiały mnie promienie słońca wpadające przed przednią szybę, przyczyniając się do tego, że prawie nic nie widziałam.
- No jakieś dwie i pół godziny co najmniej. Mam nadzieję, że się już wyspałaś. 
- Przepraszam. Kiedy dojedziemy ?
- Jeszcze jakieś 130 km czyli jakieś półtorej godziny albo mniej i będziemy na miejscu. - odpowiedział automatycznie, jakby sam odliczał każdy przekonany kilometr. 
- A mogę wiedzieć, gdzie dokładnie jedziemy ?
- Do Warszawy. - spojrzał na mnie, przeszywając wzrokiem jakby chciał wyczytać z moich gestów reakcje na otrzymaną informacje. Czy to trochę nie dziwne i nieodpowiedzialne z mojej strony, że zgodziłam się na wyjazd nawet nie wiedząc gdzie i na jak długo i do tego wcale nie czuć się bezpiecznie. Uciekam przed całym złem panującym wokół mnie, uciekam wcale nie wiedząc gdzie i to w tym momencie jest jedyne wyjście. Uciec i zostawić dosłownie wszystko za sobą. Wciąż czuję odrzucenie do chłopaka po wczorajszej nocy, ale nie mam innego wyjścia. Muszę z nim wytrzymać ten czas. Wykorzystuje go, nie czuje się z tym najlepiej, bo przecież nie jadę z nim dla niego tylko dla siebie samej.
Nie zamierzam go teraz pytać o cel naszej podróży, wprawdzie miał mi wszystko wytłumaczyć, gdy zgodzę się na jego propozycje, ale może lepiej na razie bym nie wiedziała o szczegółach, nawet nie mam ochoty teraz ich słuchać. Resztę podróży spędziliśmy w ciszy. Mateusz wielokrotnie chciał zacząć jakąś rozmowę, lecz szybko go zbywałam. Aż w końcu dał sobie spokój i zrozumiał, że nie mam ochoty na jakąkolwiek rozmowę.
- Jesteśmy na miejscu - wyrwał mnie z zamysłu głos Mata. Zatrzymaliśmy się na jednej z bogatszych dzielnic Warszawy. No tak, przecież nie ma się co dziwić. Dzieci bogatych ludzi mogą sobie pozwolić na takie luksusy. Zabraliśmy swoje rzeczy i chłopak zaprowadził mnie do mieszkania. Tak jak myślałam w środku też było niczego sobie. Mała kuchnia połączona z jadalnią łazienka i jeden pokój. Wszystko świetnie, tylko zmartwił mnie fakt jednego pokoju czyli w efekcie jedno łóżko. Co prawda nie bardzo mi się to podobało, ale może Mat coś wymyśli bym nie musiała z nim spać w jednym łóżku.
- Jeśli nie masz nic przeciwko to pójdę się odświeżyć do łazienki - zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się w stronę łazienki, w której będę mogła zostać choć na chwilę sama. Nalałam sobie pełną wannę gorącej wody i zanurzyłam w niej swoje ciało. Odprężyłam się i po pół godzinie byłam już gotowa, by wyjść.
- Możemy porozmawiać, to ważne. - zastałam Mata siedzącego przy stole. Nerwowo bawił się kluczami, które leżały na blacie. Usiadłam na przeciwko niego.
- To słucham, najwyższy czas wszystko sobie wyjaśnić.
- Nie wiem od czego zacząć... ale musisz to wiedzieć. Najlepiej będzie jeśli nie będziemy wychodzić z mieszkania. 
- Dlaczego? - przyznam, że zdziwiły mnie słowa, które przed momentem usłyszałam.
- Nie jesteśmy bezpieczni. Musimy być bardzo ostrożni.
- My ? Przecież ja nic nie zrobiłam?! więc dlaczego mam się ukrywać? 
- To przeze mnie. - schował głowę w dłoniach. Przeraziłam się, lecz nie chciałam by było to po mnie widać. Chwyciłam dłoń Mata i mocno ją ścisnęłam.
- Ale co się stało? Opowiedz mi wszystko od początku. Wiesz, że będę przy tobie mimo wszystko, jestem Ci to winna. - wciąż jego głowa była opuszczona w dół. Po paru minutach dopiero zebrał się i był gotowy do mówienia.
- Wpadłem w kłopoty. Kurwa jak mogłem być takim idiotą.! Naraziłem Cię na takie niebezpieczeństwo! Nigdy sobie tego nie wybaczę! Rozumiesz, nigdy! - zauważyłam w jego oczach łzy, naprawdę był przerażony.
- Musisz mi wszystko wyjaśnić, wtedy razem znajdziemy jakieś rozwiązanie, z wszystkiego jest jakieś wyjście.
- Pół roku temu zdałem prawo jazdy. Ojciec od razu kupił mi samochód, oczywiście taki jaki sobie wymarzyłem. Kierowałem się swoim wyborem patrząc na prędkość. Wybrałem najszybsze jakie mogłem. Miałem już w tym swój plan. Kumpel wciągnął mnie do nielegalnych wyścigów. Na początku ścigałem się ze słabszymi zawodnikami, z którymi miałem pewność, że wygram. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile z tego jest kasy. Ile można na tym zarobić. Wchodziłem w to coraz bardziej, coraz częściej się ścigałem. Było to dla mnie jak narkotyk, pragnąłem pokonywać coraz większych i bardziej doświadczonych rywali, a także uzyskiwać coraz większą prędkość. W takich momentach wystarczył jeden błąd, jeden zły ruch i roztrzaskałbym się jak porcelanowa figurka. Założyłem się z niepokonanym jeszcze zawodnikiem. Szefem mafii, nie wiedziałem z kim zadzieram. Byłem zbyt zaślepiony osiąganymi sukcesami, uważałem się za najlepszego. Moje szczęście się skończyło, przegrałem. Ostrzegali mnie, że tak będzie, lecz ja ich nie słuchałem. Byłem pewien, że tym razem też mi się uda, lecz jak widać się przeliczyłem. Przegrałem sporą sumę, znacznie więcej niż wygrałem w tych wszystkich wcześniejszych wyścigach. Ale najgorsze jest to, że przegrałem wolność. Umowa była taka, że jeśli przegram będę musiał dla niego pracować i oddać całą należną kasę. Miałem przewozić narkotyki, zmusili mnie do tego. Nie miałem innego wyjścia musiałem to zrobić. Lecz w połowie zadania dopadli mnie ludzie innego gangu, z którym mój szef ma na pieńku. Zabrali mi cały towar. I teraz muszę oddać mu całą kasę, którą straciłem. Ten towar był wart 300 tyś złotych. Nie mam mu z czego oddać. Zagroził, że jeśli do tygodnia nie skołuje kasy, zabije mnie i najważniejszą dla mnie osobę, czyli Ciebie. Nie wiem jak się o Tobie dowiedział. Teraz już wiesz, dlaczego musiałem wyjechać i musiałaś pojechać ze mną. Muszę Cię chronić, nie może Ci się stać krzywda. Przysięgam, że nie pozwolę na to, rozumiesz?! - z osłupieniem słuchałam każde zdanie, które wypowiadał. Nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się na prawdę. Mat, taki porządny chłopak, wpakował się w takie problemy. To nie może być prawdą.

niedziela, 6 października 2013

Dziesięć

Próbowałam jeszcze kilka razy, lecz na marne. Za każdym razem odzywała się tylko poczta głosowa. Wyjrzałam przez okno, jest naprawdę ciemno, ale z oświetlającego światła ulicznej latarni dostrzegłam, że na parkingu nie stoi biały samochód Mata. Nie było go w miejscu, gdzie wcześniej razem zaparkowaliśmy. Ogarnęło mnie dziwne uczucie przerażenia. Tak samo jak i wściekłość na chłopaka, że nawet nie raczył mnie poinformować, że gdzieś się wybiera. Mógł chociaż napisać głupią kartkę z napisem, że wychodzi. To chyba normalne, że jeśli nie zastanę go w nocy, bez żadnego wcześniejszego uprzedzenia to się zacznę martwić. Mam złe przeczucie, że to może się wiązać z tymi dziwnymi telefonami, które otrzymywał dzisiejszego dnia. Albo po prostu zabawia się z tą wyjątkową dziewczyną o której mi opowiadał. Przecież sama kazałam mu ruszyć tyłek i zacząć o nią walczyć. Może zrozumiał i postanowił nie tracić więcej czasu i poszedł działać. Więc raczej bardziej prawdopodobna jest druga wersja zdarzeń i nie mam się czego obawiać, bo teraz zajmuje się nim inna bardziej wartościowa dziewczyna. Ale to nie zmienia faktu, że mógł mnie o tym poinformować. Oszczędziłby mi przynajmniej trochę zmartwień. Więc teraz nie zostaje mi nic jak dotrwanie do rana i wyniesienie się od niego jak najszybciej. Położyłam się u Mateusza w pokoju na wielkim i strasznie miękkim łóżku. Przyznam, że jest ono o tysiąc razy bardziej wygodne niż to na którym spałam w salonie. Gdybym posiadała takie u siebie w pokoju chyba nigdy bym z niego nie wychodziła. Utuliłam się pod czarną pościelą i ręką natrafiłam na jakiś inny materiał znajdujący się pod poduszką. Nawet po ciemku zobaczyłam, że są do damskie majtki. Z obrzydzeniem schowałam je z powrotem na miejsce, w którym leżały wcześniej. Przyjemność jaką sprawiało mi to jakże wygodne łóżko, prysło tak szybko jak bańka mydlana. Sprawiając, że coraz bardziej niekonfortowo się czułam. Nawet nie chcę myśleć co on w nim wyprawiał. Utwierdza mnie to tylko w przekonaniu o prawdziwym obliczu chłopaka. W gruncie rzeczy wcale nie jest takim wspaniałym mężczyzną za jakiego go uważałam. Ciekawe czy mnie też chce tylko przelecieć. Jeśli w ogóle ma taki zamiar. Lecz może tylko o tym zapomnieć, przejrzałam go i na pewno nie dam mu się wykorzystać. Pewnie jestem jedną z wielu dziewczyn z którymi tak postępował. Wiem, że nie mam na to jakiś znaczących szczegółów, ale fakty mówią same za siebie. Rano wymknę się niezauważalnie i radykalnie ograniczę z nim kontakty. Niech sobie nie myśli, że jestem tak głupia i naiwna, że dam mu się zmanipulować. Choć muszę przyznać, że dobrze grał, w pewnym momencie myślałam, że naprawdę coś do mnie czuje, ale jednak się myliłam. Dobrze, że zorientowałam się wcześniej, przynajmniej zaoszczędzę sobie kolejnego niepotrzebnego bólu. Bo chyba nie zniosłabym kolejnego poniżenia ze strony mężczyzny. 
*
Obudził mnie dotyk dłoni na moim ramieniu i szybki oddech na karku. Wrócił Mat, nawet nie wiem kiedy udało mi się zasnąć, ale na pewno nie zdołałam zbyt długo pospać, bo wciąż panował półmrok. Dotyk, który zawsze lubiłam tym razem sprawiał u mnie odruchy obrzydzenia. Udając, że zmieniam pozycję spania, sprawiłam żeby jego dłoń zsunęła się z mojego ciała. Leżałam teraz do niego odwrócona plecami.
- Śpisz? - usłyszałam ciszy szept, skierowany wprost do mojego ucha. Nawet gdybym nie spała, sprawiło by to, że właśnie bym się obudziła. 
- Wiem, że nie śpisz - kontynłował, gdy nie usłyszał z mojej strony żadnej reakcji. 
- Skoro wiesz, to po co pytasz? - nawet senna, nie oszczędziłam sobie uszczypliwej uwagi w jego kierunku. Poczułam jak jego gorące ciało przybliża się do mojego. Sprawiając przy tym pojawienie się na moim całym ciele nieprzyjemnych dreszczy. Czułam jak jego ręka wędruje pod kołdrę i sekundę później czułam jak obejmuje mnie w pasie. Więc ja położyłam dłoń na jago ręce i szybkim ruchem zrzuciłam ją ze swojego ciała. Ile jeszcze mam mu dać znaków, że nie mam ochoty na to by w jakikolwiek sposób mnie dotykał.
- Co jest? - znów poczułam jego ciepły oddech na swoim karku i okolicy ucha. 
- Nic. Chce mi się po prostu spać, więc to uszanuj. - oddaliłam się jeszcze bliżej krawędzi łóżka.
- Zasnęłaś w połowie filmu, zdążyłaś się już wyspać. Chcę pogadać. 
- Skąd możesz wiedzieć jak Cię tu nie było. - najpierw miałam zamiar nie wchodzić z nim w żadne dyskusje udając, że śpię, ale ciekawość wzięła górę i musiałam się dowiedzieć, gdzie podziewał się podczas nieobecności.
- Musiałem nagle wyjść, przepraszam że Cię nie poinformowałem, ale kompletnie o tym zapomniałem. Więc jak, mogę liczyć na rozmowę? - nie widziałam jego twarzy, lecz wyczułam że na jego twarzy pojawia się ten nieziemski uśmiech.
- Skoro musisz to mów. - patrzyłam się w pustą przestrzeń znajdującą się przed moimi oczami. Wciąż uciekając przed jego dotykiem i ciałem, które znajdowało się coraz bliżej mojego, sprawiając, że stykały się ze sobą. 
- Chcę mówić do Ciebie, a nie Twoich pleców. Możesz się obrócić twarzą do mnie? Proszę. - zaczął ciągnąć mnie w swoim kierunku, mimo chwilowych protestów musiałam mu ulec, nie miało najmniejszego sensu ukrywanie co o nim w tym momencie myślę. Wygarnę mu wszystko. Przewróciłam się na drugi bok, lecz nie spodziewałam się, że Mat znajduje się tak blisko mnie. Nasze głowy prawie się zetknęły, dzieliło je dosłownie kilka centymetrów. Mimo panującego półmroku, dostrzegłam jego zielonookie spojrzenie.
- Gdzie byłeś? - zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. Nie pokaże mu, że już poznałam jego plan, niech póki co myśli, że to on ma nade mną przewagę, a nie ja nad nim. 
- Musiałem załatwić pewną sprawę. - znów dostrzegłam na jego twarzy dziwny wyraz twarzy, taki sam jak pytałam o te tajemnicze telefony.
W nocy? Co to za sprawa? - postanowiłam, że muszę wyciągnąć z niego prawdę i tak łatwo nie odpuszczę. 
-  Am to nic ważnego, nie martw się. Nie o tym chciałem z Tobą porozmawiać. - zrobił kwaśną minę. 
-  Nie odpuszczę do póki nie powiesz mi prawdy. - ciężko westchnął 
Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, to naprawdę nie jest odpowiedni moment. 
-  To kiedy będzie lepszy jak nie teraz?
- Jeżeli się zgodzisz na moja propozycję, powiem Ci wszystko. Ale obiecaj mi, że to przemyślisz. Nie mów od razu nie. 
- Jaką propozycję? - zdziwiłam się jego słowami. Jestem ciekawa, a zarazem przerażona o co może mu chodzić. 
Muszę wyjechać z miasta na kilka dni, pojedziesz ze mną? 
- Jak to wyjechać? po co ? i po co miałabym jechać tam z Tobą? - Czy ja dobrze usłyszałam? Jego słowa brzmiały tak, jakby oznaczały ucieczkę przed czymś lub kimś. Tu nie chodziło o zwykły wyjazd. 
- Dowiesz się wszystkiego, jeśli ze mną pojedziesz. To bardzo ważne Am. - chwycił mnie za rękę, złączając nasze dłonie. Jeszcze nigdy nie widziałam u niego takiego przerażenia w oczach. 
- Nie, Mat ja nie mogę. Przepraszam, ale nie pojadę z Tobą. - puściłam jego dłoń i pośpiesznie wstałam z łóżka, zabierając wszystkie swoje rzeczy. 
- Proszę Cię, zgódź się. Wyjeżdżam dzisiaj rano o 9.- Jego twarz przybrała błagalnego wyrazu, ale nie mogę się zgodzić, nie ma nawet takiej opcji. 
- Przepraszam. - wybiegłam z pomieszczenia, a następnie z bloku. Biegłam jak najszybciej potrafiłam, w około pół godziny znalazłam się już pod swoim domem. Była 8 rano, więc już powinnam móc wrócić do domu. Przecież miało mnie tylko nie być na noc, ojciec nic nie wspominał o ranku. Dlaczego Mat musi wyjechać? Czy ktoś mu grozi i musi się ukryć, a może tu chodzi o coś jeszcze bardziej poważniejszego? Nie dowiem się jeśli z nim nie pojadę, ale nie...nie mogę się na to zgodzić. 
Weszłam do domu, na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak powinno. Żadnego bałaganu, ani śladów jakiejś większej popijawy. Wchodząc do salonu, serce tak jakby zatrzymało mi się w miejscu i przestało bić, odcinając dopływ powietrza do płuc. Nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłam. Na sofie spał ojciec z kobietą. Byli przykryci kocem i nie sposób nie domyślić się co wcześniej robili. Lecz najgorsze było to, że kobietą była moja ciotka. Tak siostra mojej mamy. Jak oni mogli zrobić coś tak okropnego? Jak ciotka była zdolna do zrobienia takiego świństwa swojej nieżyjącej siostrze? Po ojcu spodziewałabym się wszystkiego, ale ciotka Marta? Nie to nie może być prawda. Nie mogąc opanować łez i szlochu, zaczęłam pakować kilka swoich rzeczy do większej torebki. Nie mogę zostać tu ani chwili dłużej, nie po tym co zobaczyłam. Wystukałam sms'a do Mateusza, że zgadzam się na jego propozycję. Wyjadę z nim jak najdalej stąd, od tego miejsca i ojca. Chociaż nie mam na to zbytnio ochoty, ale nie mam innego wyjścia, muszę to zrobić. Wyjęłam z ostatniej szafki w swoim pokoju szarą kopertę, w której znajdowała się spora suma pieniędzy, którą uzbierała dla mnie mama. Miałam ją wykorzystać w chwili kryzysu i gdy nie będę miała już innego wyjścia. Teraz właśnie był taki moment. Wycierając lecące łzy z oczu, trzasnęłam drzwiami jak najmocniej tylko potrafiłam. Mam nadzieję, że się obudzą i zobaczą list, który im zostawiłam.

sobota, 28 września 2013

Dziewięć

Patrzył przez chwilę na wyświetlacz telefonu, wyraźnie zamyślony. Po czym rzucił nim z powrotem na poprzednie miejsce, nie odbierając.
- Coś się stało ? - pytam, bo wyraźnie zaniepokoił go ten telefon.
- Nie nic, wracajmy już do domu. Jestem zmęczony, Ty pewnie też. - przyśpieszył, przez co prędkość stała się dla mnie nieprzyjemna. Nigdy mi to nie przeszkadzało, lecz teraz mam pewne obawy. Wciskając się głębiej w fotel, zamknęłam oczy. Na pewno coś się stało, tylko jeszcze nie wiem co, ale mam nadzieję, że dowiem się jak najszybciej.Chce mu pomóc, tak jak on pomaga mi.
- Twoi rodzice nie będą mieć nic przeciwko, bym u Ciebie spała ? - zapytałam, gdy samochód zatrzymał się przed luksusowym blokiem.
- Nie martw się i tak pewnie wrócą późno w nocy i wyjdą wcześnie rano do pracy, jak w ogóle wrócą do domu. A choćby i nawet Cię zobaczyli to nie będą mieli nic przeciwko.  - wciąż był jakiś rozkojarzony i poddenerwowany.
Tak jak przypuszczał chłopak, mieszkanie było puste, nikogo w nim nie było. Byłam przekonana, że ma jakieś rodzeństwo, ale się myliłam. Jest jedynakiem i z tego co mówi rodzice nie specjalnie się nim interesują, są za bardzo zajęci pracą i zarabianiem pieniędzy. Ma mnóstwo pieniędzy, ale za to nie ma ciepła rodzinnego. Ja nie mam żadnej z tych rzeczy i jakoś próbuje żyć. Jak widać da się lecz nic nie zastąpi rodziny. Nic a nic.
- To może coś zjemy i obejrzymy jakiś film ? - zapytał, zaglądając do lodówki w poszukiwaniu czegoś co można było by zjeść. Pokręcił głową i zwrócił się do mnie.
- Może jednak coś zamówimy co Ty na to ?
- Ja się dostosuje. - usiadłam na miękkiej czarnej kanapie w salonie. - Usiądziesz? chce z Tobą porozmawiać. - wskazałam na miejsce obok, Mat posłusznie wykonał moją prośbę. Rozłożył się na kanapie, a nogi opał o blat szklanego stołu.
- A więc, powiedz mi co się dzieje. - obróciłam swoje kruche ciało w Jego kierunku, krzyżując przy tym nogi, tak że siedziałam do Niego bokiem po "turecku". 
- Nic się nie dzieje, nie wiem o co Ci chodzi. - próbował mnie zbyć i sięgając po pilota, włączył kanał z muzyką. Odebrałam go od Niego i wyłączyłam telewizję.
- Widzę, że coś jest nie tak. Nagle stałeś się jakiś zdenerwowany i rozdrażniony. Coś Cię męczy i to widać. A poza tym, ciągle dzwoni Twój telefon, którego nie odbierasz. Uważasz, że to normalne?
- To nic, po prostu dzwoni do mnie pewna nachalna dziewczyna, która sobie ubzdurała, że idealnie do siebie pasujemy. Nie chcę z nią gadać i tyle.
- I dlatego tak nagle zmienił Ci się nastrój ?
- Tak, męczy mnie to już  i musi w końcu zrozumieć, że nic między nami nie będzie.
- Wiesz, że chętnie Cię wysłucham i pomogę jak tylko będę mogła. Jestem Ci to wdzięczna. - jakoś nie przemawiają do mnie Jego słowa, tu na pewno nie chodzi o jakąś dziewczynę.
- Wiesz no... jest taka sprawa w której mogłabyś mi pomóc. - uśmiechnął się w taki sposób, że aż serce zaczęło mi szybciej bić.
- Więc słucham. 
- Nie wiem jak przypodobać się pewnej wyjątkowej dla mnie dziewczynie. Nie wiem czy mam u niej jakiekolwiek szanse. Potrzebuję jakiejś rady, więc jak myślisz co mam zrobić? - na te słowa zrobiło mi się dziwnie pusto w środku serca. Czyżby jego słowa jakoś na mnie podziałały? Przecież to tylko mój kolega, który chce mi pomóc, a przypadkowy pocałunek nic nie znaczy. Mam nadzieje, że nie wyczuł mojej dziwnej reakcji na to co przed momentem usłyszałam. Szybko wymusiłam na ustach sztuczny uśmiech.
- Nie jestem dobra w tych sprawach, ale moim zdaniem najlepiej będzie jak powiesz jej prawdę. 
- Boje się, że Ona nie czuje tego samego co ja. Nie chce jej stracić, a jeśli wyznam, że się w niej zakochałem to wszystko może się zmienić.
- Nie dowiesz się jeśli nie zaryzykujesz. Może akurat czuje to samo co Ty.
- Dzięki za pomoc, pomyślę jeszcze nad tym. Jesteś najlepszą przyjaciółką. - zbliżył się do mnie, mocno mnie przytulając. W myślach dudniało mi echo Jego ostatnich słów "przyjaciółką, najlepszą przyjaciółką" Poczułam się strasznie niezręcznie i wyślizgnęłam się z Jego uścisku.
- To co może być pizza na kolacje? - spytał, szukając w stercie kartek znajdujących się na stoliczku, ulotki pobliskiej pizzeri.
- Pewnie.
*

W pomieszczeniu rozległ się odgłos dzwonka oznajmiający, że dostawca właśnie przyniósł naszą pizzę. Otworzyłam drzwi, odbierając zamówienie. Położyłam kartonowe pudełko na blacie stołu w kuchni, nalałam coli do wysokich szklanek, które znalazłam w jednej z szafek i zawołałam Mata.
- Jestem taki głodny, że jeszcze chwila i bym padł z głodu. - wziął kawałek ciepłej pizzy do ust. - A Ty co taka smutna nagle się zrobiłaś? - kontynłował gdy zrobił sobie przerwę na łyk napoju.
- Zamyśliłam się przepraszam. - skubałam swój kawałek, szczerze to straciłam ochotę na cokolwiek, więc pozwoliłam chłopakowi na zjedzenie reszty naszej kolacji, zostając przy swoim jednym kawałku. Oczywiście nie obeszło się bez marudzenia, że jestem za chuda i powinnam jeść więcej. Ale nie zamierzałam się bardziej w to zagłębiać i wchodzić w nim w jakieś dyskusje na temat mojej figury.
- Wepchnę Ci na siłę ten ostatni kawałek. Masz go zjeść i koniec.- przysunął ku mnie opakowanie z porcją zimnej już pizzy.
Nie ma mowy, jest Twój. - odsunęłam z powrotem opakowanie, by znalazło się centralnie przed nim.
- Oo nie moja droga, sama się o to prosisz. Będę Cię karmił. - wstał od stołu i przysunął swoje krzesło zaraz obok mnie.
- No już otwieraj usta. - machał mi tym kawałkiem przed nosem, odruchowo odsunęłam głowę w tył, kiwając przy tym głową w prawo i lewo, co miało wyrazić mój sprzeciw.
- Bo zacznę Cię łaskotać. - uśmiechnął się figlarnie.
- Spróbuj tylko a... - zapomniałam, by się nie odzywać, Mat szybko wykorzystał okazję i wpakował mi do ust spory kawałek ciasta.
- Jesteś okropny.  - stwierdziłam, przeżuwając to co znalazło się w moich ustach. - Zjemy to na pół okej? Raz gryzę ja, a raz Ty. Więc teraz Twoja kolej. - zaproponowałam, oczekując na to że przystanie na moją propozycję.
- Masz szczęście, że nie umiem Ci odmówić, inaczej było by nici z Twojego podstępnego planu. - Obdarzyłam go szczerym uśmiechem, zadowolona z swojej chwilowej wyższości. Ostatni kęs należał do niego. 
- Ubrudziłaś się. - nie czekając na moją reakcję, starł z mojego nosa odrobinę pomidorowego sosu. Znów odległość między nami niebezpiecznie się zmniejszyła. Patrzyliśmy sobie w oczy. Delikatnie ujął jedną ręką moją twarz, zataczając kciukiem kółka na moim policzku.
- Uwielbiam jak się uśmiechasz. - Godzinę temu mówił, że zależy mu na pewnej dziewczynie, a teraz mnie uwodzi? A może on w coś gra, może wcale nie jest taki wspaniały za jakiego go uważam. Może jest zwykłym podrywaczem, który nie oprze się żadnej. A ja jestem po prostu łatwym obiektem w jego oczach. Zagubioną, dziewczyną z problemami, którą łatwo wykorzystać i zaliczyć do swojej listy zdobytych.
- Posprzątam. - wydusiłam z siebie i uwolniłam się od jego dotyku, szybko wstając i zbierając brudne naczynia.
Gdy uporałam się z naczyniami postanowiliśmy. Znaczy Mateusz postanowił, że zostajemy w domu i oglądamy jakiś film. Chłopak przyrządził popcorn z masłem i różne słodkości, które znalazł w domu. Pozwolił mi wybrać film, więc postawiłam na najnowszy horror. Co chwila były straszne dla mnie momenty i chowałam się za poduszką, albo ramieniem Mata, który gdy tylko wyczuwał mój strach, obejmował mnie i mówił kiedy mogę otworzyć oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam przy jego boku.
Przebudziłam się, byłam nadal w tym samym miejscu w którym zasnęłam. Lecz obok nie było już chłopaka, a telewizor był wyłączony. Spojrzałam na zegarek, moim oczom ukazała się 3.25. Postanowiłam, że poszukam Mata, udałam się do jego pokoju, lecz tam go nie zastałam, w innych pomieszczeniach też go nigdzie nie było. Mieszkanie było puste, a ja w nim zupełnie sama. Szybko wybrałam jego numer, lecz komórka nie odpowiadała.

sobota, 21 września 2013

Osiem

- Halo ? 
- Cześć Am, co u Ciebie słychać? - usłyszałam Jego zatroskany głos.
- Wszystko okej, tylko miałabym do Ciebie wielką prośbę. - wciąż nie jestem przekonana, czy prosić Go o pomoc, ale chyba nie mam innego wyjścia.
- Wiesz, że możesz prosić mnie o co tylko zechcesz, a ja postaram się Ci jak najlepiej pomóc, więc o co chodzi? 
- To nie jest rozmowa na telefon. 
- To może za godzinę spotkamy się w parku, niedaleko szkoły ? 
- Ok będę czekać i bardzo Ci dziękuję. 
Posiedziałam jeszcze chwile nad grobem Mamy, pożegnałam się z Nią i ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Do przyjścia Mateusza mam jeszcze pół godziny. Wyciągnęłam z kieszeni skórzanej kurtki paczkę papierosów. Odpalając jednego z nich. odchyliłam głowę w tył, zaciągając się przy tym nikotyną. Nie dbam o to czy ktoś zauważy mnie z papierosem między palcami, nie ma mnie kto upomnieć, a jeśli nawet to co? Jestem już prawie pełnoletnia i mogę robić co żywnie mi się podoba. Tak to prawda uzależniłam się, ale to nie jest uzależnienie do nikotyny, tylko do chwili uspokojenia, którą otrzymuje wraz z kilkoma zaciągnięciami się w płuca szkodliwą substancją. Substancją, która wypełnia moje wnętrze i odpręża. A może moim uzależnieniem jest chęć szkodzenia sobie samej, może właśnie o to chodzi. Może wprowadzając w swój organizm trochę świństwa mam wrażenie, że kiedyś mnie to wykończy i podświadomie do tego dążę.
Nim zdążyłam dostrzec w mojej dłoni, znajduje się już tylko pet, którego gaszę na brzegu ławki, pod starym klonem.
- No nie spodziewałem się ciebie wcześniej niż się umówiliśmy. A tak poza tym to cześć. - Matt nachylił się nade mną i dał mi całusa w policzek, jak to zwykle w zwyczaju mają dobrzy znajomi. Widocznie uznał, że może sobie postąpić na taki krok, ja niestety nie zważam na takie gesty, są one dla mnie jak najbardziej zbędne, ale skoro On tak chce to się dostosuje. Nie będę za to na niego krzyczeć, to by było dopiero głupie z mojej strony, naskakiwanie na Niego z takiego powodu.
- A ja myślałam, że spóźnisz się co najmniej pół godziny. - Pozwoliłam sobie na uszczypliwą uwagę w Jego kierunku, z powodu ostatniego dość znacznego spóźnienia.
- Jak widzisz nie jestem, aż taki przewidywalny jakby się mogło wydawać. Ale mów co to za sprawa? - zapytał, obdarowując mnie ciepłym spojrzeniem.
- Nie wiem czy mogę Cię o to prosić, to trochę dziwne i.... i dość krępujące. - spuściłam wzrok w swoje buty, bawiąc się drżącymi palcami dłoni.
- Mów! Wiesz, że i tak Ci teraz nie odpuszczę dopóki nie dowiem się o co chodzi. 
-Bo nie mam gdzie się dzisiaj podziać... no i tak sobie pomyślałam czy nie mógłbyś mnie przenocować na jedną noc? - ze skrępowaniem spojrzałam w Jego oczy.
- Pewnie nie ma sprawy, ale dlaczego nie chcesz spać u siebie? Znowu ojciec chciał Cię skrzywdzić ? - na Jego twarzy pojawił się grymas.
- Nie, ale kazał mi nie wracać na noc do domu, dziwnie się zachowywał i wolę się tam dzisiaj nie pokazywać.
- Chcesz, żebym tam poszedł i sprawdził o co chodzi? - W sumie, to nie pomyślałam o tym wcześniej. Ale wole się nie narażać, nie chce by przyłapał mnie, albo Mata na szpiegowaniu, to mogło by się źle skończyć, Lepiej poczekać do następnego dnia i poszperać w domu, na pewno zostawi jakieś ślady.
- Nie, to zły pomysł. Niech robi co chce, a skoro jestem mu zbędna to nie będę mu przeszkadzać. 
- Okej, skoro uważasz, że tak będzie lepiej. To jakie plany na wieczór, noc ? - lekko objął mnie ramieniem, pozwalając by Jego dłoń bezwładnie zwisała na moim ramieniu.
- Nie wiem, ja się dostosuje w końcu to u Ciebie nocuje.
- Jesteś pewna, że zgodzisz się na wszystko co przyjdzie mi do głowy ? - uśmiechnął się tak, że pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Wyglądając przy tym nieziemsko przystojnie. Cwaniacki uśmieszek dodał mu charyzmy i uczynił jeszcze bardziej uroczym.
- A mam inne wyjście?
- Raczej nie. Więc na początek pojedziesz ze mną po moją kuzynkę na lotnisko, a potem jestem cały Twój.
W drodze na lotnisko dowiedziałam się, że Jego kuzynka ma na imię Karolina i jest od nas dwa lata starsza. Wyjechała z chłopakiem do Anglii, ale się rozstali i wraca do Polski. Mateusz ma z nią podobno bardzo dobry kontakt i bardzo cieszy się z jej powrotu do kraju i tylko On wie o jej przyjeździe. Na miejscu czekamy w sektorze przylotów, aż Karolina ukaże się nam w drzwiach. Z tłumu ludzi, jedna dziewczyna rzuca się w objęcia chłopaka. Jest prześliczną blondynką, o figurze co najmniej modelki.
- No kuzyn nie mówiłeś, że przywieziesz ze sobą dziewczynę. - z uśmiechem, dźga Mata palcem w żebra.  - Karolina jestem. - tym razem zwróciła się do mnie, wyciągając w moim kierunku drobną dłoń.
- Amanda. - na wiadomość mojego imienia, na jej twarzyczce pojawił się jeszcze większy uśmiech.
- Ta Amanda, o której Mateusz tyle mi opowiadał ? - spojrzałam kątem oka w stronę chłopaka, obdarzając Go zdziwioną miną.
- Dobra, chodźmy już zawiozę Cię do domu.- odezwał się Mat.
Ruszyliśmy w stronę samochodu, chłopak wziął walizkę Karoliny, a my zaczęłyśmy rozmowę.
- Przystojniaczek z Niego co ? - szepnęła mi do ucha, by czasem nie usłyszał. Nie odpowiedziałam, pokiwałam tylko na znak, że się z nią zgadzam. Szybko zmieniłam temat, na bardziej bezpieczny. Całą drogę Karolina opowiadała mi o tym jak Mat był mały, o jego wpadkach i śmiesznych sytuacjach. W skrócie cały czas się z niego śmiałyśmy, robiąc mu przy tym na złość i sprawiając, że na jego policzkach co chwila pojawiały się rumieńce. Od razu załapałyśmy dobry kontakt, Karolina jest naprawdę sympatyczną i zwariowaną osobą. A przede wszystkim bardzo dobrze się z nią rozmawia na każdy temat.
*
- Przepraszam Cię za nią. - odezwał się Mat, gdy Karolina opuściła samochód.
- Ale dlaczego? Jest bardzo fajną osobą. Nie wiem o co Ci chodzi bąbelku. - wybuchnęłam śmiechem. 
- Uduszę ją kiedyś, słowo daje. Za dużo gada. 
- Nie narzekaj, przynajmniej coś się o Tobie dowiedziałam. 
- To co wracamy do domu, a potem... - przerwała mu dzwoniąca komórka. Spojrzał na wyświetlacz, jego twarz zmieniła się na ponurą i wyraźnie gościło na niej zdenerwowanie.

Przepraszam, że dopiero dzisiaj dodaje, rozdział miał być wczoraj.
Ale miałam małe problemy zdrowotne i nie miałam dostępu do Internetu.
Przepraszam jeszcze raz i nie wiem czy w następny piątek pojawi się rozdział. 
Pewnie zajmie mi to trochę więcej czasu, bo skończył mi się zapas rozdziałów
 i muszę się wziąść za pisanie . Także czekajcie cierpliwie i jeszcze raz bardzo przepraszam za opóźnienia,
ale sami wiecie jak to jest, muszę wrócić do formy zdrowotnej ;)

piątek, 13 września 2013

Siedem

Chyba dopiero teraz doszło do mnie co naprawdę się wydarzyło. Kilka minut temu Mat mnie pocałował, albo tylko chciał to zrobić. W efekcie musnął swoimi ustami, moje. Tylko? czy aż? A może to tylko przyjacielski gest. Może wcale nie zamierzał mnie pocałować, tylko dać całusa w policzek? I zwyczajnie nie trafił? Boże.. kogo ja chcę oszukać. Mące sobie w głowie jeszcze bardziej. Ale co najgorsze, wcale nie czuje wściekłości na niego, wręcz przeciwnie. Ten Jego dotyk, który rozpuszcza wszystkie moje myśli. Moje usta poczuły już smak Jego samego. Chcąc więcej i więcej niż mogę mieć. Dzięki niemu choć na kilka godzin zapomniałam o bólu. O całej sytuacji w domu, o ojcu bydlaku. Podczas tych kilku spędzonych razem chwil w moim umyśle zagościła radość z chwili i tych najprostszych gestów. Już dawno nikt czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Odskoczyłam od szarej codzienności. Ale Mat miał racje to nie powinno się nigdy wydarzyć. Postąpił pochopnie i teraz pewnie żałuje tego co zrobił. Przeklina każdą myśl o mnie o tym, że pragnął mnie pocałować. Jestem pewna tylko tego, że to nie może się nigdy powtórzyć. Następnym razem muszę temu stanowczo zaprzeczyć. Nie pozwalając mu za bardzo się do mnie zbliżyć. Przecież ja jestem skończona, nie ma we mnie ani grama życia.  Uleciało ze mnie już dawno, zostawiając tylko marne ciało, które jest już na wykończeniu. Jestem jak Tytanic, w każdym momencie mogę upaść na samo dno, pociągając za sobą innych. Nie chcę go ranić i sprawić by on także poczuł ból i stoczył się za mną. Nie mogę Go pociągnąć za sobą. Jest zbyt wartościowym człowiekiem, by zasłużył na taki los jak ja. Bynajmniej nie chcę się do tego przyłożyć. Przecież ja nie potrafię kochać, nie umiem, nie chcę. A przede wszystkim nie chcę współczucia. Wolę by dokopał mnie jeszcze bardziej niż współczuł mi mojego życia. Nie zniosę tego. 
Wzięłam szybką kąpiel i położyłam się w łóżku, przykrywając kołdrą po sam nos. Jako jedyna codziennie utula mnie do snu, dając ciepło i bezpieczeństwo przed złym światem. Moja komórka wydała z siebie dźwięk, oznajmiając przyjście sms-a. Mat "Dziękuję za miło spędzony czas, wiedz że bardzo Cię lubię i możesz czuć się przy mnie bezpieczna, nigdy Cię nie skrzywdzę. Musisz częściej się uśmiechać i ja już tego dopilnuje. I jeszcze raz przepraszam za pocałunek, nie chcę wywierać na Tobie presji, ale nie mogłem się powstrzymać, od dawna chciałem to zrobić. Kolorowych snów Am :* " Wpatrywałam się w treść wiadomości, analizując ją kilka razy. Nie odpisałam, nie wiem nawet co miałabym napisać. Powiedzieć mu, że pod żadnym względem to nie może się powtórzyć, że możemy być tylko dobrymi znajomymi i nic więcej? Już w tym momencie Go ranię. Nie chcę tego, muszę zerwać z nim wszelkie kontakty. Nie pozwalając na to bym stała się dla niego kimś ważniejszym. On też nie może stać się dla mnie kimś bliższym. Wiem, że ludzie odchodzą w najmniej oczekiwanym momencie, w tedy kiedy akurat najbardziej się ich potrzebuję. Nie zniosłabym kolejnej porażki, więc lepiej usunąć się już na starcie. W ten sposób zaoszczędzimy sobie nawzajem kolejnego bólu. "Mamo proszę nie pozwól mu się we mnie zadurzyć." Powtarzałam w myślach to zdanie, zanim nie zasnęłam.
*
W południe obudziłam się całkowicie niewyspana i z beznadziejnym humorem. Po chwili radości wczorajszego wieczoru, czuje się jeszcze gorzej. Postanowiłam odrzucić te myśli jak najdalej od siebie i zając się innymi sprawami. Udałam się do łazienki na szybką kąpiel. Po piętnastu minutach, weszłam do kuchni i aż zamarłam z wrażenia. Przy stole siedział trzeźwy ojciec, popijając kawę i trzymając z ręku rozłożoną gazetę. Ma na sobie czystą koszule i czarne spodnie od garnituru. Starannie ułożone włosy i jest ogolony. Nie ukrywam zdziwienia jaki wywarł na mnie Jego widok. Nalałam sobie kawy do kubka, opierając swoje ciało o blat mebli i patrzyłam na Niego. Obserwowałam jak się zachowuje, śledziłam każdy Jego najmniejszy ruch i wyraz jaki ukazuje się na Jego poważnej twarzy.
- Co się tak gapisz? Nie pasuje Ci coś ? - zapytał z tą swoją obojętnością. No tak, przecież nie mógł się zmienić, dalej jest tym cholernym frajerem jak zawsze. Tylko tym razem trzeźwy i to jest w tym wszystkim najdziwniejsze.
- Nie piłeś ? - pytam, po krótkiej chwili.
- Nie Twój zasrany interes. Zajmij się lepiej swoimi sprawami. - zmierzył mnie groźnym wzrokiem,  który zawsze przyprawiał mnie o strach.
- Chciałam być tylko miła, ale Ty nawet na to nie zasługujesz, tatusiu. - mocno zaakcentowałam ostatnie słowo, odłożyłam kubek z napojem i skierowałam się w stronę wyjścia z pomieszczenia. Zatrzymałam się w połowie drogi, gdy zaczął znów coś mówić, lecz nie spojrzałam w Jego kierunku, stałam tyłem do Niego.
- Nie wracaj dzisiaj do domu na noc, prześpij się u jakiegoś chłopaka, może nawet Ci za to zapłaci. Rób co chcesz tylko mam Cię tu dzisiaj nie widzieć w nocy, jasne? 
Nie odpowiedziałam. Nieprzyjemna gula, która powstała w moim gardle na to nie pozwalała. Oczy zaczęły mnie piec i lada moment czułam jak zimne stróżki łez ciekną po moim policzku. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu, z całej siły zamykając wyjściowe drzwi. Aż ich huk rozniósł się po całej okolicy. Co za śmieć z Niego. Szczerze to chyba wolę jak jest pijany niż trzeźwy. Na trzeźwo jest odrażająco arogancki i bezlitosny. Zawsze wiedziałam, że jestem dla Niego ciężarem i niepotrzebnym balastem. Nigdy mnie nie chciał i nawet nie spróbował pokochać. Mógł się mnie pozbyć w dniu narodzin, przynajmniej zaoszczędził by sobie i mnie problemów i bólu. Jestem niechciana, równie dobrze mogłabym nie istnieć. Tylko mama była w stanie mnie kochać, tylko Jej na mnie zależało. A teraz kiedy Jej już ze mną nie ma zostałam zupełnie sama. Lecz popełniła błąd wiążąc się z ojcem, zasługiwała na kogoś o stokroć razy lepszego. Na mężczyznę, który by Ją bezgranicznie kochał, a nie poniżał na każdym kroku. Podobno kiedyś taki nie był, podobno kochał mamę i byli razem szczęśliwi. Nigdy nie podniósł na Nią ręki i na żadną inną kobietę też nie.  Aż pewnego dnia coś mu odjebało i się zmienił na drania, którym jest dzisiaj. Tak zawsze mówiła mama, a ja Jej wierzę. Sięgając wspomnieniami do swojego wczesnego dzieciństwa, pamiętam jak byliśmy szczęśliwą rodziną, a potem niespodziewanie zaczęło się wszystko pogarszać.
*
Siedzę teraz nad grobem mamy już przeszło dwie godziny.  Opowiadam Jej o wszystkim co mnie męczy. O ojcu, o Mateuszu. Zawsze, gdy się Jej wygadam jest mi trochę lżej, bo wiem że mnie wysłucha. Tak jak robiła to zawsze. Tylko teraz nie mogę usłyszeć Jej głosu i tego "będzie dobrze córciu" które zawsze pomagały i nie były tylko złudną nadzieją.
Ciekawe co teraz ze sobą pocznę, dokąd pójdę. Ojciec po raz pierwszy mnie wyrzucił, nie mam pojęcia co zamierzał robić w naszym domu tej nocy. Nie mam, gdzie się zatrzymać, jedynym wyjściem jest Mat, ale nie chcę do niego iść z pomocą, nie po tym co się ostatnio wydarzyło. Nie chcę by to się powtórzyło, a wizja spania u Niego w domu nie wróży nic dobrego. Ojciec myśli, że się puszczam. To właśnie świadczy tylko o tym, że kompletnie nic o mnie nie wie, nie zna mnie. Gdyby zainteresował się mną choć trochę wiedziałby, że nigdy nie miałam poważniejszego chłopaka i że wciąż jestem dziewicą. Nie zamierzam robić tego z byle kim, to ma być wspaniała chwila, którą zapamiętam do końca życia. Chyba nie mam innego wyjścia i muszę zadzwonić do Mata z prośbą o pomoc, albo zostaje mi włóczenie się gdzieś po mieście całą noc, ale to nie jest zbyt bezpieczne, choćby nawet ze względu tego faceta z BMW, który groził, że jeszcze się spotkamy. Ciszę, którą biłam się z myślami przerwał odgłos mojego telefonu. Dzwoni Mateusz. Ciężko odetchnęłam z ulgą i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

Jak pewnie zauważyliście dodałam zdjęcia bohaterów.
Jak na razie jest ich mało, ale jeśli w opowiadaniu pojawi się jakaś 
nowa postać to będę ją dodawać to zakładki ;)