piątek, 26 grudnia 2014

Powrót ?

Kochani, bardzo chciałam was przeprosić za nieobecność na blogu, kilka spraw sprawiło, że nie mogłam tutaj pisać. Zdaję sobie z tego sprawę, że zawiodłam wielu z was - moich czytelników, że bez żadnego uprzedzenia po prostu przestałam pisać, nie kończąc historii.

Z racji tego, że postanowiłam tutaj wrócić, mam do was ogromne pytanie. Mianowicie, czy jest tutaj choć jedna osoba, która czytałaby dalsze losy bohaterów tego opowiadania? Czy po tak długiej nieobecności tutaj wszyscy już zapomnieli o jego istnieniu? Napiszcie w komentarzu czy jest ktoś kto   z powrotem śledziłby moje bazgroły? Jest to dla mnie ważne, bo jeśli nikt tu nie będzie zaglądał to po prostu nie będę publikować rozdziałów, zachowam je gdzieś dla siebie na dysku.
A może ktoś chciałby, żebym zaczęła jakieś nowe opowiadanie? Że nie ma sensu kończyć tego ? Hmm? Obiecuje jedno - a mianowicie jeśli pojawi się pod tym postem chociażby jeden komentarz, żebym wróciła. To wrócę ;)
Tyle z mojej strony i jeszcze raz bardzo was PRZEPRASZAM.

piątek, 28 marca 2014

Dwadzieścia

Cała zalana łzami wybiegłam z sypialni pośpiesznie zakładając na siebie ubranie. Nie zdążyłam nawet zbiec po schodach na dół, bo znalazłam się w uścisku Gonza, który widocznie wybiegł zaraz po mnie. Jego sprawność fizyczna znacznie przewyższała moją, więc nie miał problemu z dogonieniem mnie jeszcze na piętrze.
- Puść mnie! Zostaw mnie w spokoju! - krzyczałam jeszcze bardziej zanosząc się rozpaczliwym płaczem. 
- Bardzo szybko zmieniasz zdanie kochanie. I przyznam, że Twoje zachowanie zaczyna mnie już irytować. - wziął mnie na ręce prowadząc z powrotem do sypialni.
- A teraz powtórzymy tą świetną zabawę. - rzucił mnie na łóżko, przygniatając swoim ciałem i natarczywie próbował mnie całować i dotykać po całym ciele. Odpychałam go od siebie, do momentu aż w pomieszczeniu nie rozległ się dźwięk dzwoniącej komórki Gonza. Pierwsze połączenie zignorował i dalej dobierał się do mnie. Drugie połączenie sprawiło, że na jego twarzy pojawiła się wściekłość. Zaklnął pod nosem i zaczął szukać telefonu w kieszeni swoich spodni. Przykładając telefon do ucha nie spuszczał mnie z zasięgu wzroku. Patrzył na mnie, wykorzystując moment zaczęłam zakładać ubrania. 
- Co do cholery?! - warknął do słuchawki - Będę. - zakończył połączenie chowając telefon z powrotem do kieszeni. Po czym zaczął zakładać spodnie i koszulkę którą miał poprzednio na sobie.
- Dokończymy to co zaczęliśmy później. Teraz się ruszaj wychodzimy.
- Nigdzie nie idę. 
- Obiecuje, że bardzo Ci się tam spodoba. Idziemy. - Chwycił mnie zaciskając dłoń na moim ramieniu i pociągnął za sobą do samochodu.


Mateusz

 Waliłem mocno zaciśniętą pięścią w betonową ścianę. Z każdym uderzeniem na dłoni pojawiały się coraz większe rany, coraz więcej krwi, która zostawiała po sobie czerwone krople na drewnianej podłodze. Przeklinałem w myślach siebie i tego sukinsyna, który do wszystkiego się przyczynił. Boje się, tak cholernie się boje o Amandę, w tym momencie wiem, że mógłbym oddać za nią życie. Kocham ją tak mocno, jak jeszcze nikt na świecie nie pokochał kogoś z taką ogromną siłą. Chciałem z nią spędzić resztę, tego nudnego życia i wiem, że ona też tego chciała tak samo jak ja. A teraz? Teraz to wszystko poszło w cholerę. Nie wiem co się z nią dzieje, jak to wszystko znosi. Przecież jest teraz w rękach Gonza, a nie wiadomo co strzeli mu do głowy. Obawiam się najgorszego. Wiem, że w jakimś stopniu ją zrani, jeśli nie fizycznie to na pewno psychicznie ją to zniszczy. Jest silną kobietą, lecz tego nie będzie w stanie wytrzymać. Cholera, nie mogę przestać o niej myśleć. Niewiedza wyniszcza mnie jeszcze bardziej, sprawia że wariuje. Ten dupek zabrał mi jedyne szczęście jakie posiadałem, odebrał mi kawałek serca i duszy. Wszystko co najcenniejsze, co najbardziej ceniłem. Wiem, że znienawidziła mnie za list. Za ten cholerny list, który pisałem z pistoletem przy skroni. Mam głęboką nadzieje, że jednak nie uwierzyła w treść tego listu. Nie może w niego uwierzyć, bo w tedy nie ma szansy na to, że w końcu się ułoży. Tylko ona jest w stanie mnie stąd wydostać. Nie miałem jej nawet jak napisać ukrytej wiadomości, miałem za mało czasu. Nagle w drzwiach stanął jakiś napakowany facet. Niewiele myśląc rzuciłem się na niego i zacząłem się z nim szarpać. Na marne, łysy goryl pchnął mnie jedną ręką, aż zetknąłem się twarzą z betonem, sycząc z bólu.
- Jeszcze raz zaczniesz fikać a zmasakruję Twoją piękną buźkę jeszcze bardziej. - stanął nade mną, chwytając mnie za kurtkę i pociągnął do góry, bym wstał. Pchnął mnie w stronę drzwi, wciąż trzymając mnie w żelaznym uścisku. Wyszliśmy przed  niewielki budynek, który znajdował się w środku lasu. Będąc jednocześnie miejscem mojego pobytu przez kilka dni. Facet doprowadził mnie do wielkiego drzewa po czym podciął mi nogi sprawiając że znów zrównałem się z ziemią. Chwycił mnie za ręce oplatając je wokół pnia i związując mi nadgarstki grubym sznurem. Nie protestowałem, nie sprzeciwiałem się bo wiem, że i tak nie miałbym najmniejszych szans. Spodziewałem się już najgorszego, wyobrażałem sobie jak goryl wyjmuje broń i strzela mi prosto w serce. Lecz on tylko stał z boku i uważnie mi się przyglądał. Po jakimś czasie, który spędziłem przywiązany do drzewa, podjechał czarny samochód. Czarne Bmw, czyli sam Gonzo pofatygował się by tu przyjechać i strzelić mi w łeb osobiście. Samochód się zatrzymał, a z niego jak strzała wyskoczyła Amanda, moja Am...
- Mateusz - usłyszałem jak wypowiada moje imię i pędzi w moim kierunku. Znów mogłem ujrzeć moją najwspanialszą kobietę na świecie. Lecz serce złamało mi się w pół, gdy ujrzałem jej twarz. Jej zapłakane oczy. Widać, że dużo płakała w ostatnim czasie. Jeśli tylko nie byłbym teraz związany zatłukł bym każdego kto się do tego przyczynił. Nie dostrzegam w niej tego ciepła, które zawsze od niej biło, teraz czuć tylko rozpacz i strach. Gdy pokonała dzielącą nas odległość od razu rzuciła mi się w ramiona, przytulając mnie z całych sił. Znów mogłem poczuć jej ciepłe ciało i zapach, lecz nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem jej ochronić przed tymi bandziorami. Nie mogłem zatopić dłoni w jej długi włosy. Jedynie co to czułem jej obecność i nierówny oddech na szyi. Cały czas szeptała mi do ucha prawie niezrozumiałe "kocham i przepraszam" Mogłem jej odpowiedzieć tylko tym samym, nie byłem w stanie wypowiedzieć innych słów. W między czasie doszedł ku nam Gonzo i uważnie się nam przyglądał. Skinął ręką na jednego z typków, na co on odciągnął siłą ode mnie zapłakaną dziewczynę.
- No no no co za piękny widok zakochanej pary. Szkoda tylko, że jedna osoba okazała się zwyczajną dziwką. - rozbawiony Gonzo spojrzał na Amandę, która stała nieruchomo obok faceta, który ją ode mnie odciągnął.
- Nie wierzę w żadne Twoje słowo. Rozumiesz! Zostaw ją w spokoju! - krzyknąłem z całych sił próbując choć trochę rozluźnić sznur.
- Myślisz, że ona jest taka porządna na jaką wygląda? Mylisz się, każda kobieta to zwykła szmata. Nie wyszkoliłeś sobie jej wystarczająco. - podszedł bliżej do Amandy i pchnął ją tak, że upadła na ziemię.
- Tknij ją jeszcze raz, a wiedź, że Cię zabiję sukinsynu!
- I co mi zrobisz? Uderzysz mnie tymi związanymi łapkami?  - zaśmiał mi się prosto w twarz. Na co wściekłem się jeszcze bardziej. Gdybym tylko mógł to rozniósłbym go na kawałki.
- Mam dla Ciebie propozycję, nie do odrzucenia. Liczę na to, że będziesz rozważny. Zgadzasz się? - zwrócił się do mnie, jednocześnie oparł się o maskę swojego samochodu.
- Nie słyszę odpowiedzi! No słucham?. - przeniosłem swój wzrok na dziewczynę, starając się odczytać z jej twarzy chociażby najmniejsze kiwnięcie głową, lecz widocznie nie ma o niczym pojęcia. Muszę sam podjąć decyzje, szybką decyzje.
- Tak. - starałem się, by mój głos brzmiał jak najbardziej przekonująco. Nie miałem pojęcia na co się zgadzam, pozostało mi liczyć tylko na odrobinę szczęścia, może chociaż teraz mnie nie opuści. Muszę spróbować wszystkich możliwości, by uwolnić od nich Amandę.
- Zawsze ceniłem sobie odważnych ludzi. Zgadzasz się w ciemno, nie spodziewałem się tego po tobie. Masz ostatnią szansę na hmm? wolność? A teraz słuchaj. Zadam Ci trzy bardzo łatwe pytania. Jeśli na nie odpowiesz, wypuścimy Cię i twoją prześliczną dziewczynę. Przyznam, że już mi się znudziła i nie potrzebuje jej do niczego. -odetchnąłem z ulgą, teraz kiedy nie zależy mu na pozyskaniu Amandy muszę za wszelką cenę nas uwolnić.
- Pierwsze pytanie. Kochasz ją ?  
- Tak. - odpowiedziałem bez  namysłu.
- Dobrze więc pytanie numer dwa.  Co byś zrobił, gdybyś przyłapał swoją dziewczynę jak uprawia seks z innym mężczyzną? - Zadziwiają mnie jego pytania, a także ta powaga z jaką je wypowiada. Nie rozumiem kompletnie w co on gra, do czego zmierza. Tym razem już tak szybko nie odpowiedziałem. Zastanowiłem się dokładnie nad odpowiedzią.
- Wybaczyłbym jej, tworzylibyśmy dalej wspaniały związek, lecz ja nigdy bym nie zapomniał o jej zdradzie, robiłbym jednak wszystko by uwierzyła, że tak nie jest. Potem odwdzięczyłbym się jej tym samym, tak niespodziewanie przyprowadził do domu inną kobietę. Cierpiałaby tak samo jak ja, a nawet o wiele bardziej. 
- Pytanie numer trzy. Wierzysz w jej wierność? - spojrzałem w zapłakane oczy Amandy. Dostrzegłem w nich coś co sprawiło u mnie mieszane uczucia.  Patrzyła na mnie tępym wzrokiem, który nic nie wyrażał.
- Tak, ona mnie kocha. 
Gonzo nie skomentował, żadnej z mojej odpowiedzi. Skierował się do samochodu wyjmując z niego białego laptopa. Położył mi go na kolanach i włączył start nagranego filmu.
- Miłego oglądania. - odszedł ode mnie kilka kroków, krzyżując ręce na piersi.
Na ekranie pojawił się Gonzo, a obok niego stojąca w samym ręczniku Amanda. Nie trzeba było długo czekać, aż ujrzę ich całujących się. Na widok tego obrazu poczułem jak wszystko zapada mi się pod nogami, jak tracę wszystko w co najmocniej wierzyłem. Jak ona mogła mi to zrobić? Jak mogła upokorzyć mnie w taki sposób. Moje oczy zrobiły się momentalnie mokre, lecz nie pozwoliłem by poleciała z nich jakakolwiek łza. Zaciskając mocniej zęby parzyłem jak moja dziewczyna pieprzy się z tym skurwielem i wcale nie jest do niczego zmuszana. Robi to z przyjemnością. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zobaczę swoją dziewczynę w pornolu, bo inaczej nie można tego nazwać. Nie mogąc dłużej na to patrzeć poruszyłem z całych sił nogami, przez co laptop zsunął się z moich związanych kolan. Nie wypowiedziałem ani jednego słowa, zatrzymałem jedynie wzrok na Amandzie, która nawet nie próbowała się wytłumaczyć. Stała jak słup, wpatrując się w głąb lasu.
- Nie ma za co. - Gonzo podniósł leżącego laptopa, kiwnął ręką na swoich towarzyszy, którzy na rozkaz weszli do samochodu, on również zrobił to samo. Odjechali, zostawiając mnie samego, przywiązanego do drzewa z chyba niekontaktującą dziewczyną.
- Co tak stoisz do cholery?! Rozwiąż mnie!.

sobota, 22 lutego 2014

Dziewętnaście

"Witaj Aniele" te słowa odbijały się jak echo w mojej głowie. Wciąż słyszałam wypowiedziane przed momentem słowa. Sposób ich wypowiadania, ton głosu i to, że tylko jedna osoba mówiła do mnie w taki sposób. Lecz tym razem słowa te nie wywołały ciepła w moim sercu i uśmiechu na ustach. Wypowiedziały je niewłaściwe usta. Usta Gonza na których widniał ten arogancki uśmieszek. 
- Jak Ty do mnie powiedziałeś? - starałam się by ton mojego głosu nie wydał tego jak bardzo mną to poruszyło.
- Tak jak usłyszałaś, nie podoba Ci się? - Gonzo siedział na fotelu znajdującym się przy niewielkim stole. W ręku trzymał grubą szklankę wypełnioną Whisky. Dalej stała prawie pełna butelka trunku i druga pusta szklanka. Zapewne musiał przynieść je w czasie kiedy byłam w łazience. Miałam ochotę wybuchnąć i zalać się łzami, lecz powtarzałam sobie w myślach, że muszę być silna i dać radę. Muszę grać dobrą minę do złej gry. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi z mojej strony.
- Przyzwyczaj się, że tak będę do Ciebie mówił. Wprawdzie bardziej pasuje do Ciebie miano diabełka, ale dla mnie jesteś aniołem. Lepiej to brzmi prawda? - zbliżył szkło do ust i przełknął sporą ilość alkoholu, nawet się nie krzywiąc. 
- Diablicą masz prawo być tylko w łóżku.  - kontynuował swoją wypowiedz.- Napijesz się? - nie czekając na moją odpowiedz wziął do ręki butelkę i nalał trochę do drugiej szklanki.
- Chcesz mnie upić? - oparłam się o znajdującą się obok mnie komodę, wciąż utrzymując daleką odległość od mężczyzny. 
- Skądże, chcę tylko byś się rozluźniła. Trochę alkoholu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - przysunął szklankę w moim kierunku, czekając jak podejdę odbierając ją od niego.
- Nawet po pijaku nie uda Ci się mnie zaciągnąć do łóżka. - na moje słowa zaśmiał się lekko nie kryjąc rozbawienia. Wstał od stołu powoli dzieląc odległość, która nas dzieliła.
- Jeszcze się zdziwisz i nie będę musiał Cię upijać, by tego dokonać. Będziesz krzyczeć moje imię i jęczeć z rozkoszy jak będę Cię ostro posuwał. - Ostatnie zdanie wypowiedział, gdy nasze ciała dzieliło dosłownie kilka centymetrów, a jego ciepłe usta muskały delikatnie moją odsłoniętą szyję. Komoda za moimi plecami uniemożliwiała mi jakikolwiek ruch, a on coraz mocniej dociskał swoje ciało do mojego. 
- Widok Ciebie owiniętej tylko ręcznikiem strasznie na mnie działa. Szkoda by było jakby nagle spadł na ziemię, odsłaniając wszystkie Twoje skarby. - dopiero wtedy zoriętowałam się, że stoję przed nim w samym ręczniku. Że też nie pomyślałam o tym wcześniej, strach nie pozwolił mi na racjonalne myślenie. Wydałam z siebie cichy jęk, gdy poczułam jak jego dłoń przesuwa się po moim nagim udzie i wędruje w górę. Nie był to jęk rozkoszy, a wręcz przeciwnie obrzydzenia i strachu. 
- O tak... Widzę, że Ci się podoba kochanie. - czułam jego oddech w okolicach szyi i ucha, wciąż trzymał mnie w mocnym uścisku, a druga ręka wędrowała w górę, będąc już pod ręcznikiem. 
- Proszę...nie rób tego. - przełknęłam głośno ślinę, będąc już na granicy wytrzymałości. Próbowałam go odepchnąć od siebie, lecz na marne. Błądził ustami po mojej szyi, po czym gwałtownie wpił się w moje usta, natarczywie mnie całując. Jego język drażnił po moich ustach, chcąc dostać się do wnętrza ust. Nie wiem z jakich przyczyn, ale rozchyliłam usta, by jego język mógł współgrać się z moim. Całował mnie coraz mocniej, a jego dłonie błądziły po całym moim ciele. Nie odczuwałam ani grama przyjemności, pragnęłam tylko by te męki dobiegły końca. Mimo to jego zapach i dotyk dłoni przyprawiał mnie o sprzeczne emocje. W głębi pragnęłam znów poczuć odrobinę czułości ze strony drugiej osoby. Ale chyba on nie był odpowiednią osobą, nie po tym co mi zrobił i prawdopodobnie jeszcze zrobi. Przerwał pocałunek lekko się oddalając, lecz wciąż trzymał mnie w uścisku.  
- Nie tak szybko maleńka. - przejechał ręką po swoich niedbale ułożonych włosach po czym odwrócił się, by dolać sobie odrobinę alkoholu do szklanki. Z szkłem w dłoni udał się w stronę drzwi nawet na mnie nie spojrzał. Wychodząc z pomieszczenia rzucił kilka słów
- Poszukaj a znajdziesz mój pokój. - po czym wyszedł zostawiając otwarte drzwi. Spojrzałam w stronę butelki, w której znajdowało się jeszcze sporo ciemnego płynu. Nalałam do połowy szklanki i zanurzyłam usta. Biorąc łyk za łykiem czułam jak ciecz drażni mi przełyk, a w żołądku robi się coraz cieplej. Nawet nie wiem kiedy opróżniłam całą butelkę, w międzyczasie dałam upust emocjom. Alkohol działał już w moim organiźmie przez co czułam się coraz gorzej. Chcąc wstać z podłogi zakręciło mi się w głowie przez co lekko zachwiałam się, lecz podtrzymując się stołu zdołałam utrzymać równowagę. Udałam się w stronę łazienki, spojrzałam w lustro i ujrzałam wrak dziewczyny. Spuszone włosy, które zdążyły już wyschnąć i ciało zakryte tylko białym ręcznikiem. Doprowadziłam się odrobinę do porządku by wyglądać nieco lepiej. Znalazłam odpowiednie ubranie, które znajdowało się w szafie. Ubrałam czarną bieliznę, a na to białą luźną tunikę. Spojrzałam ostatni raz w stronę lustra i wyszłam z pokoju. Zaglądałam po kolei do pomieszczeń, niektóre były puste, a inne zamknięte na klucz. Stojąc przed ostatnimi drzwiami na piętrze zatrzymałam się. Biłam się z myślami wejść czy nie? Pytanie co tak naprawdę chciałam zrobić jak już znajdę Gonza. Czy naprawdę chciałam go znaleźć. Kładąc delikatnie rękę na klamce usłyszałam głos mężczyzny.
- Pudło, nie te drzwi. - głos dobiegał z za moich pleców, chwile potem poczułam jego dłoń na ramieniu. Moment po tym przylegałam już ciałem do drzwi czując na sobie bliskość chłopaka. Jedna jego dłoń znajdowała się na moim karku, a druga gładziła mój brzuch. Znów poczułam jego intensywny zapach wymieszany z alkoholem. Odwrócił mnie przodem do siebie i zaczął intensywnie całować. Jego oddech stawał się coraz bardziej głośny i nieregularny. Myślałam tylko o tym jak bardzo jest przystojny i cholernie mnie pociąga. Objęłam go rękami na szyi, on zaś swoje trzymał na moim tyłku, przez co bluzka podwinęła się do góry odsłaniając całe moje majtki. Wziął mnie na ręce dalej nie przestając całować. Wróciliśmy do mojego pokoju, położył mnie na łóżku, a sam zajął się ściągnięciem dopasowanej do swojego ciała koszulki. Przygryzłam lekko wargę na widok jego umięśnienia, które nie było ani przesadne ani za małe. Przygniótł mnie swoim ciałem wracając do wcześniejszych pieszczot w postaci szalonych pocałunków. Jego dłonie szybko znalazły się pod moją bluzką, kierując się w stronę piersi.
- Kochanie, bielizna była zbędna. - przerwał pocałunek, by wyrazić swoją niepotrzebną uwagę, na którą nawet nie zwróciłam większej uwagi. Chwile potem nasze ubrania leżały już na podłodze. Pieścił całe moje ciało, począwszy od ust schodząc aż do najbardziej erogennego miejsca. Aż w końcu poczułam jak wchodzi we mnie i coraz szybciej się porusza. Przymknęłam oczy, coraz głośniej oddychając i zaciskając palce na jego plecach. Jego ruchy sprawiły, że z moich ust wydobyły się jęki, które jeszcze bardziej pobudziły go do działania. Będąc już blisko szczytu przed oczami ukazała mi się postać Mateusza. Tak jakby właśnie to on się ze mną kochał a nie Gonzo. Dokładnie widziałam jego twarz i czułam jego dotyk. Znów mogłam mu się oddać. Skończyliśmy, otworzyłam oczy, a tam ukazał mi się wyraz Gonza. Co? przecież to nie możliwe, przedtem był tu Mat, to on mnie całował i dotykał.
- Byłaś świetna Aniele.  - usłyszałam i ocknęłam się z transu, w którym się znajdowałam. Spojrzałam jeszcze raz na leżącego obok mnie mężczyznę i niestety był nim Gonzo.
"Aniele, aniele, aniele"... przecież tak do mnie mówił tylko Mateusz. To on wymyślił, żeby mnie tak nazywać. Gonzo nie mógł wymyślić tego samego jednocześnie. List. Tak list, to nie Mat go napisał. Jak mogłam zrobić coś takiego, uwierzyć w intrygę Gonza. Pośpiesznie założyłam na siebie ubranie i wybiegłam z pomieszczenia...

sobota, 1 lutego 2014

Osiemnaście

Obudziłam się zwinięta w kłębek przykryta jakimś starym, śmierdzącym kocem. Z trudem zdołałam otworzyć popuchnięte od płaczu oczy. Musiałam wyglądać jak nieszczęście - czerwone oczy, potargane włosy i brudne ubranie. W tym momencie najmniej mnie to obchodziło. Szczerze to nic poza tym cholernym listem mnie nie obchodziło. Interesował mnie tylko Mateusz i to co mi zrobił, a może to co musiał zrobić? Nieważne i tak złamał mi tym serce. Sprawił, że pękło już nieodwołalnie raz na zawsze. I nic ani nikt nie będzie w stanie go złożyć w całość. Już zawsze będzie biło tylko w połowie, a każdy oddech będzie mi o nim przypominał. O chwilach spędzonych u jego boku. Jest to jedyny moment w moim życiu, w którym pragnęłam być w swoim "domu" razem z patologicznym ojcem niż tutaj. Mogłam nie wyjeżdżać, mogłam zostać tam i dalej żyć swoim marnym losem, ale w tedy zaoszczędziłabym sobie tych tortur. Ciekawe co jeszcze mnie spotka, co wymyślił dla mnie Gonzo razem z Matem? Czym sobie na to zasłużyłam? Zaciskając mocniej pięści poczułam jak paznokcie wbijają mi się w naskórek, zostawiając na nim zaczerwienione ślady.
- O widzę, że moja księżniczka już się obudziła. Dobrze spałaś ? - drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a zaraz po tym ktoś wszedł do środka. Nie musiałam się obracać w jego stronę, znałam ten głos i doskonale wiedziałam do kogo należy. Teraz rozpoznałabym go nawet na zatłoczonej ulicy.
- Widzę, że przeczytałaś list chyba nie był dla Ciebie niespodzianką, prawda? 
- Muszę skorzystać z łazienki. - odezwałam się, dalej siedząc tyłem do Gonza. Ignorując jego złośliwe uwagi.
- Spokojnie zabieram Cię stąd. Nie mogę przecież trzymać swojej księżniczki w takim miejscu. To by było nieludzkie. - jego głos jakby stał się odrobinę łagodniejszy niż wcześniej. Już nie był taki ironiczny i arogancki.
- Zabierz mnie do Mateusza - powoli obróciłam swoje ciało i skierowałam wzrok na jego sylwetkę.
- Po tym co Ci zrobił Ty nadal chcesz do niego polecieć? Nie rozśmieszaj mnie, bo zacznę wierzyć, że naprawdę jesteś taka głupia jak słyszałem. - zaśmiał się cynicznie i znów powróciło jego gorsze oblicze.
- Chce mu powiedzieć, że obchodziły mnie tylko jego pieniądze, lecz teraz gdy jest spłukany i tak prędzej czy później bym go zostawiła. - mówiłam pewnie, wciąż patrząc prosto w oczy Gonza. Jestem zadziwiona, że znalazłam w sobie tyle siły by to zrobić.
- Zawsze w Ciebie wierzyłem, ale nie sądziłem że grzeczna Amanda może być taką suką. Podoba mi się to. - uklęknął przy mnie i przejechał wierzchem dłoni po moim policzku
- ale na razie nie będzie to możliwe, musisz poczekać -  po czym zbliżył swoją twarz ku moich ust. Gwałtownie odwróciłam głowę w bok ochraniając się tym przed pocałunkiem.
- Dla Ciebie będę dżentelmenem, poczekam aż sama będziesz tego chcieć. Ale wiedź, że moja cierpliwość nie trwa długo, a ja zawszę dostaję to czego pragnę... zawsze. Za chwile przyjdzie po Ciebie mój człowiek i zabierze Cię stąd. Zrobiłbym to osobiście, ale mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Radzę Ci być grzeczna.  - wyszedł zostawiając mnie samą w tym ohydnym miejscu. W ostatnim momencie obdarzył mnie jeszcze wzrokiem, który wywoływał na moim ciele nieprzyjemne dreszcze, spowodowane strachem. Nie minęło nawet 5 minut, a pojawił się nieznany mi chłopak. Miał może z 20 lat, albo i trochę więcej.
- Wstawaj, muszę zawieść Cię do mieszkania. - odezwał się przyjaźnie chłopak.
- Proszę, wypuść mnie! Zrobię wszystko co zechcesz tylko pomóż mi stąd uciec. - błagałam chłopaka podchodząc do niego coraz bliżej.Zauważyłam, że zdziwiło go moje zachowanie, był zmieszany jakby nie wiedział co ma zrobić. - Proszę.
- Nie mogę przykro mi.  - chłopak posmutniał. Był dobry to widać na pierwszy rzut oka.
- Powiedź, że Ci uciekłam, błagam. 
- Nie mogę rozumiesz?! Nie będę narażał sobie karku za Ciebie. Mam rozkaz i muszę go wykonać inaczej gorzko tego pożałuje. Naprawdę chciałbym Ci pomóc, ale muszę być posłuszny i Tobie też to radzę. Nie wiesz z kim masz do czynienia. - Czułam, że gdyby mógł to by mi pomógł, ale ma racje. Nie będzie się narażał dla nieznajomej dziewczyny. Ale próbowałam, gdybym tego nie zrobiła, potem żałowałabym. Muszę szukać każdego niedopatrzenia z ich strony i próbować każdej możliwej okazji do ucieczki. Chłopak zaprowadził mnie do czarnego jeepa z przyciemnionymi szybami i dokładnie zatrzasnął za mną drzwi uniemożliwiając mi przy tym ucieczkę. Podróż trwała dość długo, w międzyczasie zdołałam się dowiedzieć, że chłopak ma na imię Krystian i pracuje dla Gonza. I ma dość tej pracy, ale póki co nie może nic z tym zrobić, musi dalej być człowiekiem szefa gangu. Naprawdę fajny z niego chłopak, szkoda że musi marnować sobie życie w taki miejscu, ale domyślam się że nie robi tego z własnej woli. Nie chce go dopytywać o szczegóły, przecież to nie moja sprawa.
- Wiesz może co z Mateuszem? - zapytałam tak nagle. Krystian spojrzał na mnie przez przednie lusterko w samochodzie. 
- Nie wiem, od kilku dni go nie widziałem. 
Posmutniałam jeszcze bardziej i przeniosłam wzrok na boczną szybę, patrząc jak mijamy wiele różnych budynków i sklepów. Nawet nie zauważyłam kiedy z moich oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy. 
- Ej młoda, nie płacz. Nie pokazuj mu, że jesteś słaba, wiem że to trudne, ale musisz się postarać być odważna. On żywi się bólem innych, musisz być silna inaczej Cię zniszczy. I nie mówię Ci tego teraz jako człowiek Gonza, posłuchaj mnie. 
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Samochód zatrzymał się pod wielką willą na jakiś przedmieściach miasta. Krystian od razu przybrał postawę bardziej kompetentnego i oddanego swojemu szefowi człowieka, a jego delikatność prysła jak bańka mydlana. Ochroniarz przepuścił nas przez bramę, weszliśmy do środka. Nie zwracałam uwagi na te wszystkie drogie wykończenia i przedmioty. Weszliśmy po zakręcanych skodach na górę. Krystian otwierając kluczem jedne z drzwi wpuścił mnie do środka. 
- Tutaj jest Twój pokój, tam jest łazienka, a tu garderoba, ubrania powinny pasować. - wskazał ręką na poszczególne pomieszczenia. 
- Szef kazał przekazać, że będzie około 20 u Ciebie. Odśwież się i pamiętaj, że musisz być silna. - wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi na klucz. Rzuciłam się na znajdujące się na środku pokoju łózko i zaczęłam krzyczeć i szlochać przykrywając twarz poduszką. Po pewnym czasie zwlekłam się z łóżka otwierając drzwi do garderoby. Przesuwając po sporej ilości wieszaków widziałam tylko same sukienki, których nigdy bym na siebie nie założyła. Były takie dziwkarskie. Poza tym kilka par wysokich szpilek. Wyrzuciłam wszystkie rzeczy na środek pokoju. Zajrzałam do łazienki, by wziąść ciepłą kąpiel. Spojrzałam na odbicie w lustrze. Wyglądałam jak śmierć, blada twarz, zaczerwienione oczy i te włosy. Ściągnęłam z siebie brudne ubrania i zanurzyłam się w wannie pełnej wody. Po godzinie wyszłam przewinięta tylko ręcznikiem. Wycierając włosy, aż podskoczyłam ze strachu, a ręcznik którym wycierałam mokre kosmyki spadł na ziemię. 
- Witaj Aniele...