sobota, 28 września 2013

Dziewięć

Patrzył przez chwilę na wyświetlacz telefonu, wyraźnie zamyślony. Po czym rzucił nim z powrotem na poprzednie miejsce, nie odbierając.
- Coś się stało ? - pytam, bo wyraźnie zaniepokoił go ten telefon.
- Nie nic, wracajmy już do domu. Jestem zmęczony, Ty pewnie też. - przyśpieszył, przez co prędkość stała się dla mnie nieprzyjemna. Nigdy mi to nie przeszkadzało, lecz teraz mam pewne obawy. Wciskając się głębiej w fotel, zamknęłam oczy. Na pewno coś się stało, tylko jeszcze nie wiem co, ale mam nadzieję, że dowiem się jak najszybciej.Chce mu pomóc, tak jak on pomaga mi.
- Twoi rodzice nie będą mieć nic przeciwko, bym u Ciebie spała ? - zapytałam, gdy samochód zatrzymał się przed luksusowym blokiem.
- Nie martw się i tak pewnie wrócą późno w nocy i wyjdą wcześnie rano do pracy, jak w ogóle wrócą do domu. A choćby i nawet Cię zobaczyli to nie będą mieli nic przeciwko.  - wciąż był jakiś rozkojarzony i poddenerwowany.
Tak jak przypuszczał chłopak, mieszkanie było puste, nikogo w nim nie było. Byłam przekonana, że ma jakieś rodzeństwo, ale się myliłam. Jest jedynakiem i z tego co mówi rodzice nie specjalnie się nim interesują, są za bardzo zajęci pracą i zarabianiem pieniędzy. Ma mnóstwo pieniędzy, ale za to nie ma ciepła rodzinnego. Ja nie mam żadnej z tych rzeczy i jakoś próbuje żyć. Jak widać da się lecz nic nie zastąpi rodziny. Nic a nic.
- To może coś zjemy i obejrzymy jakiś film ? - zapytał, zaglądając do lodówki w poszukiwaniu czegoś co można było by zjeść. Pokręcił głową i zwrócił się do mnie.
- Może jednak coś zamówimy co Ty na to ?
- Ja się dostosuje. - usiadłam na miękkiej czarnej kanapie w salonie. - Usiądziesz? chce z Tobą porozmawiać. - wskazałam na miejsce obok, Mat posłusznie wykonał moją prośbę. Rozłożył się na kanapie, a nogi opał o blat szklanego stołu.
- A więc, powiedz mi co się dzieje. - obróciłam swoje kruche ciało w Jego kierunku, krzyżując przy tym nogi, tak że siedziałam do Niego bokiem po "turecku". 
- Nic się nie dzieje, nie wiem o co Ci chodzi. - próbował mnie zbyć i sięgając po pilota, włączył kanał z muzyką. Odebrałam go od Niego i wyłączyłam telewizję.
- Widzę, że coś jest nie tak. Nagle stałeś się jakiś zdenerwowany i rozdrażniony. Coś Cię męczy i to widać. A poza tym, ciągle dzwoni Twój telefon, którego nie odbierasz. Uważasz, że to normalne?
- To nic, po prostu dzwoni do mnie pewna nachalna dziewczyna, która sobie ubzdurała, że idealnie do siebie pasujemy. Nie chcę z nią gadać i tyle.
- I dlatego tak nagle zmienił Ci się nastrój ?
- Tak, męczy mnie to już  i musi w końcu zrozumieć, że nic między nami nie będzie.
- Wiesz, że chętnie Cię wysłucham i pomogę jak tylko będę mogła. Jestem Ci to wdzięczna. - jakoś nie przemawiają do mnie Jego słowa, tu na pewno nie chodzi o jakąś dziewczynę.
- Wiesz no... jest taka sprawa w której mogłabyś mi pomóc. - uśmiechnął się w taki sposób, że aż serce zaczęło mi szybciej bić.
- Więc słucham. 
- Nie wiem jak przypodobać się pewnej wyjątkowej dla mnie dziewczynie. Nie wiem czy mam u niej jakiekolwiek szanse. Potrzebuję jakiejś rady, więc jak myślisz co mam zrobić? - na te słowa zrobiło mi się dziwnie pusto w środku serca. Czyżby jego słowa jakoś na mnie podziałały? Przecież to tylko mój kolega, który chce mi pomóc, a przypadkowy pocałunek nic nie znaczy. Mam nadzieje, że nie wyczuł mojej dziwnej reakcji na to co przed momentem usłyszałam. Szybko wymusiłam na ustach sztuczny uśmiech.
- Nie jestem dobra w tych sprawach, ale moim zdaniem najlepiej będzie jak powiesz jej prawdę. 
- Boje się, że Ona nie czuje tego samego co ja. Nie chce jej stracić, a jeśli wyznam, że się w niej zakochałem to wszystko może się zmienić.
- Nie dowiesz się jeśli nie zaryzykujesz. Może akurat czuje to samo co Ty.
- Dzięki za pomoc, pomyślę jeszcze nad tym. Jesteś najlepszą przyjaciółką. - zbliżył się do mnie, mocno mnie przytulając. W myślach dudniało mi echo Jego ostatnich słów "przyjaciółką, najlepszą przyjaciółką" Poczułam się strasznie niezręcznie i wyślizgnęłam się z Jego uścisku.
- To co może być pizza na kolacje? - spytał, szukając w stercie kartek znajdujących się na stoliczku, ulotki pobliskiej pizzeri.
- Pewnie.
*

W pomieszczeniu rozległ się odgłos dzwonka oznajmiający, że dostawca właśnie przyniósł naszą pizzę. Otworzyłam drzwi, odbierając zamówienie. Położyłam kartonowe pudełko na blacie stołu w kuchni, nalałam coli do wysokich szklanek, które znalazłam w jednej z szafek i zawołałam Mata.
- Jestem taki głodny, że jeszcze chwila i bym padł z głodu. - wziął kawałek ciepłej pizzy do ust. - A Ty co taka smutna nagle się zrobiłaś? - kontynłował gdy zrobił sobie przerwę na łyk napoju.
- Zamyśliłam się przepraszam. - skubałam swój kawałek, szczerze to straciłam ochotę na cokolwiek, więc pozwoliłam chłopakowi na zjedzenie reszty naszej kolacji, zostając przy swoim jednym kawałku. Oczywiście nie obeszło się bez marudzenia, że jestem za chuda i powinnam jeść więcej. Ale nie zamierzałam się bardziej w to zagłębiać i wchodzić w nim w jakieś dyskusje na temat mojej figury.
- Wepchnę Ci na siłę ten ostatni kawałek. Masz go zjeść i koniec.- przysunął ku mnie opakowanie z porcją zimnej już pizzy.
Nie ma mowy, jest Twój. - odsunęłam z powrotem opakowanie, by znalazło się centralnie przed nim.
- Oo nie moja droga, sama się o to prosisz. Będę Cię karmił. - wstał od stołu i przysunął swoje krzesło zaraz obok mnie.
- No już otwieraj usta. - machał mi tym kawałkiem przed nosem, odruchowo odsunęłam głowę w tył, kiwając przy tym głową w prawo i lewo, co miało wyrazić mój sprzeciw.
- Bo zacznę Cię łaskotać. - uśmiechnął się figlarnie.
- Spróbuj tylko a... - zapomniałam, by się nie odzywać, Mat szybko wykorzystał okazję i wpakował mi do ust spory kawałek ciasta.
- Jesteś okropny.  - stwierdziłam, przeżuwając to co znalazło się w moich ustach. - Zjemy to na pół okej? Raz gryzę ja, a raz Ty. Więc teraz Twoja kolej. - zaproponowałam, oczekując na to że przystanie na moją propozycję.
- Masz szczęście, że nie umiem Ci odmówić, inaczej było by nici z Twojego podstępnego planu. - Obdarzyłam go szczerym uśmiechem, zadowolona z swojej chwilowej wyższości. Ostatni kęs należał do niego. 
- Ubrudziłaś się. - nie czekając na moją reakcję, starł z mojego nosa odrobinę pomidorowego sosu. Znów odległość między nami niebezpiecznie się zmniejszyła. Patrzyliśmy sobie w oczy. Delikatnie ujął jedną ręką moją twarz, zataczając kciukiem kółka na moim policzku.
- Uwielbiam jak się uśmiechasz. - Godzinę temu mówił, że zależy mu na pewnej dziewczynie, a teraz mnie uwodzi? A może on w coś gra, może wcale nie jest taki wspaniały za jakiego go uważam. Może jest zwykłym podrywaczem, który nie oprze się żadnej. A ja jestem po prostu łatwym obiektem w jego oczach. Zagubioną, dziewczyną z problemami, którą łatwo wykorzystać i zaliczyć do swojej listy zdobytych.
- Posprzątam. - wydusiłam z siebie i uwolniłam się od jego dotyku, szybko wstając i zbierając brudne naczynia.
Gdy uporałam się z naczyniami postanowiliśmy. Znaczy Mateusz postanowił, że zostajemy w domu i oglądamy jakiś film. Chłopak przyrządził popcorn z masłem i różne słodkości, które znalazł w domu. Pozwolił mi wybrać film, więc postawiłam na najnowszy horror. Co chwila były straszne dla mnie momenty i chowałam się za poduszką, albo ramieniem Mata, który gdy tylko wyczuwał mój strach, obejmował mnie i mówił kiedy mogę otworzyć oczy. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam przy jego boku.
Przebudziłam się, byłam nadal w tym samym miejscu w którym zasnęłam. Lecz obok nie było już chłopaka, a telewizor był wyłączony. Spojrzałam na zegarek, moim oczom ukazała się 3.25. Postanowiłam, że poszukam Mata, udałam się do jego pokoju, lecz tam go nie zastałam, w innych pomieszczeniach też go nigdzie nie było. Mieszkanie było puste, a ja w nim zupełnie sama. Szybko wybrałam jego numer, lecz komórka nie odpowiadała.

sobota, 21 września 2013

Osiem

- Halo ? 
- Cześć Am, co u Ciebie słychać? - usłyszałam Jego zatroskany głos.
- Wszystko okej, tylko miałabym do Ciebie wielką prośbę. - wciąż nie jestem przekonana, czy prosić Go o pomoc, ale chyba nie mam innego wyjścia.
- Wiesz, że możesz prosić mnie o co tylko zechcesz, a ja postaram się Ci jak najlepiej pomóc, więc o co chodzi? 
- To nie jest rozmowa na telefon. 
- To może za godzinę spotkamy się w parku, niedaleko szkoły ? 
- Ok będę czekać i bardzo Ci dziękuję. 
Posiedziałam jeszcze chwile nad grobem Mamy, pożegnałam się z Nią i ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Do przyjścia Mateusza mam jeszcze pół godziny. Wyciągnęłam z kieszeni skórzanej kurtki paczkę papierosów. Odpalając jednego z nich. odchyliłam głowę w tył, zaciągając się przy tym nikotyną. Nie dbam o to czy ktoś zauważy mnie z papierosem między palcami, nie ma mnie kto upomnieć, a jeśli nawet to co? Jestem już prawie pełnoletnia i mogę robić co żywnie mi się podoba. Tak to prawda uzależniłam się, ale to nie jest uzależnienie do nikotyny, tylko do chwili uspokojenia, którą otrzymuje wraz z kilkoma zaciągnięciami się w płuca szkodliwą substancją. Substancją, która wypełnia moje wnętrze i odpręża. A może moim uzależnieniem jest chęć szkodzenia sobie samej, może właśnie o to chodzi. Może wprowadzając w swój organizm trochę świństwa mam wrażenie, że kiedyś mnie to wykończy i podświadomie do tego dążę.
Nim zdążyłam dostrzec w mojej dłoni, znajduje się już tylko pet, którego gaszę na brzegu ławki, pod starym klonem.
- No nie spodziewałem się ciebie wcześniej niż się umówiliśmy. A tak poza tym to cześć. - Matt nachylił się nade mną i dał mi całusa w policzek, jak to zwykle w zwyczaju mają dobrzy znajomi. Widocznie uznał, że może sobie postąpić na taki krok, ja niestety nie zważam na takie gesty, są one dla mnie jak najbardziej zbędne, ale skoro On tak chce to się dostosuje. Nie będę za to na niego krzyczeć, to by było dopiero głupie z mojej strony, naskakiwanie na Niego z takiego powodu.
- A ja myślałam, że spóźnisz się co najmniej pół godziny. - Pozwoliłam sobie na uszczypliwą uwagę w Jego kierunku, z powodu ostatniego dość znacznego spóźnienia.
- Jak widzisz nie jestem, aż taki przewidywalny jakby się mogło wydawać. Ale mów co to za sprawa? - zapytał, obdarowując mnie ciepłym spojrzeniem.
- Nie wiem czy mogę Cię o to prosić, to trochę dziwne i.... i dość krępujące. - spuściłam wzrok w swoje buty, bawiąc się drżącymi palcami dłoni.
- Mów! Wiesz, że i tak Ci teraz nie odpuszczę dopóki nie dowiem się o co chodzi. 
-Bo nie mam gdzie się dzisiaj podziać... no i tak sobie pomyślałam czy nie mógłbyś mnie przenocować na jedną noc? - ze skrępowaniem spojrzałam w Jego oczy.
- Pewnie nie ma sprawy, ale dlaczego nie chcesz spać u siebie? Znowu ojciec chciał Cię skrzywdzić ? - na Jego twarzy pojawił się grymas.
- Nie, ale kazał mi nie wracać na noc do domu, dziwnie się zachowywał i wolę się tam dzisiaj nie pokazywać.
- Chcesz, żebym tam poszedł i sprawdził o co chodzi? - W sumie, to nie pomyślałam o tym wcześniej. Ale wole się nie narażać, nie chce by przyłapał mnie, albo Mata na szpiegowaniu, to mogło by się źle skończyć, Lepiej poczekać do następnego dnia i poszperać w domu, na pewno zostawi jakieś ślady.
- Nie, to zły pomysł. Niech robi co chce, a skoro jestem mu zbędna to nie będę mu przeszkadzać. 
- Okej, skoro uważasz, że tak będzie lepiej. To jakie plany na wieczór, noc ? - lekko objął mnie ramieniem, pozwalając by Jego dłoń bezwładnie zwisała na moim ramieniu.
- Nie wiem, ja się dostosuje w końcu to u Ciebie nocuje.
- Jesteś pewna, że zgodzisz się na wszystko co przyjdzie mi do głowy ? - uśmiechnął się tak, że pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Wyglądając przy tym nieziemsko przystojnie. Cwaniacki uśmieszek dodał mu charyzmy i uczynił jeszcze bardziej uroczym.
- A mam inne wyjście?
- Raczej nie. Więc na początek pojedziesz ze mną po moją kuzynkę na lotnisko, a potem jestem cały Twój.
W drodze na lotnisko dowiedziałam się, że Jego kuzynka ma na imię Karolina i jest od nas dwa lata starsza. Wyjechała z chłopakiem do Anglii, ale się rozstali i wraca do Polski. Mateusz ma z nią podobno bardzo dobry kontakt i bardzo cieszy się z jej powrotu do kraju i tylko On wie o jej przyjeździe. Na miejscu czekamy w sektorze przylotów, aż Karolina ukaże się nam w drzwiach. Z tłumu ludzi, jedna dziewczyna rzuca się w objęcia chłopaka. Jest prześliczną blondynką, o figurze co najmniej modelki.
- No kuzyn nie mówiłeś, że przywieziesz ze sobą dziewczynę. - z uśmiechem, dźga Mata palcem w żebra.  - Karolina jestem. - tym razem zwróciła się do mnie, wyciągając w moim kierunku drobną dłoń.
- Amanda. - na wiadomość mojego imienia, na jej twarzyczce pojawił się jeszcze większy uśmiech.
- Ta Amanda, o której Mateusz tyle mi opowiadał ? - spojrzałam kątem oka w stronę chłopaka, obdarzając Go zdziwioną miną.
- Dobra, chodźmy już zawiozę Cię do domu.- odezwał się Mat.
Ruszyliśmy w stronę samochodu, chłopak wziął walizkę Karoliny, a my zaczęłyśmy rozmowę.
- Przystojniaczek z Niego co ? - szepnęła mi do ucha, by czasem nie usłyszał. Nie odpowiedziałam, pokiwałam tylko na znak, że się z nią zgadzam. Szybko zmieniłam temat, na bardziej bezpieczny. Całą drogę Karolina opowiadała mi o tym jak Mat był mały, o jego wpadkach i śmiesznych sytuacjach. W skrócie cały czas się z niego śmiałyśmy, robiąc mu przy tym na złość i sprawiając, że na jego policzkach co chwila pojawiały się rumieńce. Od razu załapałyśmy dobry kontakt, Karolina jest naprawdę sympatyczną i zwariowaną osobą. A przede wszystkim bardzo dobrze się z nią rozmawia na każdy temat.
*
- Przepraszam Cię za nią. - odezwał się Mat, gdy Karolina opuściła samochód.
- Ale dlaczego? Jest bardzo fajną osobą. Nie wiem o co Ci chodzi bąbelku. - wybuchnęłam śmiechem. 
- Uduszę ją kiedyś, słowo daje. Za dużo gada. 
- Nie narzekaj, przynajmniej coś się o Tobie dowiedziałam. 
- To co wracamy do domu, a potem... - przerwała mu dzwoniąca komórka. Spojrzał na wyświetlacz, jego twarz zmieniła się na ponurą i wyraźnie gościło na niej zdenerwowanie.

Przepraszam, że dopiero dzisiaj dodaje, rozdział miał być wczoraj.
Ale miałam małe problemy zdrowotne i nie miałam dostępu do Internetu.
Przepraszam jeszcze raz i nie wiem czy w następny piątek pojawi się rozdział. 
Pewnie zajmie mi to trochę więcej czasu, bo skończył mi się zapas rozdziałów
 i muszę się wziąść za pisanie . Także czekajcie cierpliwie i jeszcze raz bardzo przepraszam za opóźnienia,
ale sami wiecie jak to jest, muszę wrócić do formy zdrowotnej ;)

piątek, 13 września 2013

Siedem

Chyba dopiero teraz doszło do mnie co naprawdę się wydarzyło. Kilka minut temu Mat mnie pocałował, albo tylko chciał to zrobić. W efekcie musnął swoimi ustami, moje. Tylko? czy aż? A może to tylko przyjacielski gest. Może wcale nie zamierzał mnie pocałować, tylko dać całusa w policzek? I zwyczajnie nie trafił? Boże.. kogo ja chcę oszukać. Mące sobie w głowie jeszcze bardziej. Ale co najgorsze, wcale nie czuje wściekłości na niego, wręcz przeciwnie. Ten Jego dotyk, który rozpuszcza wszystkie moje myśli. Moje usta poczuły już smak Jego samego. Chcąc więcej i więcej niż mogę mieć. Dzięki niemu choć na kilka godzin zapomniałam o bólu. O całej sytuacji w domu, o ojcu bydlaku. Podczas tych kilku spędzonych razem chwil w moim umyśle zagościła radość z chwili i tych najprostszych gestów. Już dawno nikt czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Odskoczyłam od szarej codzienności. Ale Mat miał racje to nie powinno się nigdy wydarzyć. Postąpił pochopnie i teraz pewnie żałuje tego co zrobił. Przeklina każdą myśl o mnie o tym, że pragnął mnie pocałować. Jestem pewna tylko tego, że to nie może się nigdy powtórzyć. Następnym razem muszę temu stanowczo zaprzeczyć. Nie pozwalając mu za bardzo się do mnie zbliżyć. Przecież ja jestem skończona, nie ma we mnie ani grama życia.  Uleciało ze mnie już dawno, zostawiając tylko marne ciało, które jest już na wykończeniu. Jestem jak Tytanic, w każdym momencie mogę upaść na samo dno, pociągając za sobą innych. Nie chcę go ranić i sprawić by on także poczuł ból i stoczył się za mną. Nie mogę Go pociągnąć za sobą. Jest zbyt wartościowym człowiekiem, by zasłużył na taki los jak ja. Bynajmniej nie chcę się do tego przyłożyć. Przecież ja nie potrafię kochać, nie umiem, nie chcę. A przede wszystkim nie chcę współczucia. Wolę by dokopał mnie jeszcze bardziej niż współczuł mi mojego życia. Nie zniosę tego. 
Wzięłam szybką kąpiel i położyłam się w łóżku, przykrywając kołdrą po sam nos. Jako jedyna codziennie utula mnie do snu, dając ciepło i bezpieczeństwo przed złym światem. Moja komórka wydała z siebie dźwięk, oznajmiając przyjście sms-a. Mat "Dziękuję za miło spędzony czas, wiedz że bardzo Cię lubię i możesz czuć się przy mnie bezpieczna, nigdy Cię nie skrzywdzę. Musisz częściej się uśmiechać i ja już tego dopilnuje. I jeszcze raz przepraszam za pocałunek, nie chcę wywierać na Tobie presji, ale nie mogłem się powstrzymać, od dawna chciałem to zrobić. Kolorowych snów Am :* " Wpatrywałam się w treść wiadomości, analizując ją kilka razy. Nie odpisałam, nie wiem nawet co miałabym napisać. Powiedzieć mu, że pod żadnym względem to nie może się powtórzyć, że możemy być tylko dobrymi znajomymi i nic więcej? Już w tym momencie Go ranię. Nie chcę tego, muszę zerwać z nim wszelkie kontakty. Nie pozwalając na to bym stała się dla niego kimś ważniejszym. On też nie może stać się dla mnie kimś bliższym. Wiem, że ludzie odchodzą w najmniej oczekiwanym momencie, w tedy kiedy akurat najbardziej się ich potrzebuję. Nie zniosłabym kolejnej porażki, więc lepiej usunąć się już na starcie. W ten sposób zaoszczędzimy sobie nawzajem kolejnego bólu. "Mamo proszę nie pozwól mu się we mnie zadurzyć." Powtarzałam w myślach to zdanie, zanim nie zasnęłam.
*
W południe obudziłam się całkowicie niewyspana i z beznadziejnym humorem. Po chwili radości wczorajszego wieczoru, czuje się jeszcze gorzej. Postanowiłam odrzucić te myśli jak najdalej od siebie i zając się innymi sprawami. Udałam się do łazienki na szybką kąpiel. Po piętnastu minutach, weszłam do kuchni i aż zamarłam z wrażenia. Przy stole siedział trzeźwy ojciec, popijając kawę i trzymając z ręku rozłożoną gazetę. Ma na sobie czystą koszule i czarne spodnie od garnituru. Starannie ułożone włosy i jest ogolony. Nie ukrywam zdziwienia jaki wywarł na mnie Jego widok. Nalałam sobie kawy do kubka, opierając swoje ciało o blat mebli i patrzyłam na Niego. Obserwowałam jak się zachowuje, śledziłam każdy Jego najmniejszy ruch i wyraz jaki ukazuje się na Jego poważnej twarzy.
- Co się tak gapisz? Nie pasuje Ci coś ? - zapytał z tą swoją obojętnością. No tak, przecież nie mógł się zmienić, dalej jest tym cholernym frajerem jak zawsze. Tylko tym razem trzeźwy i to jest w tym wszystkim najdziwniejsze.
- Nie piłeś ? - pytam, po krótkiej chwili.
- Nie Twój zasrany interes. Zajmij się lepiej swoimi sprawami. - zmierzył mnie groźnym wzrokiem,  który zawsze przyprawiał mnie o strach.
- Chciałam być tylko miła, ale Ty nawet na to nie zasługujesz, tatusiu. - mocno zaakcentowałam ostatnie słowo, odłożyłam kubek z napojem i skierowałam się w stronę wyjścia z pomieszczenia. Zatrzymałam się w połowie drogi, gdy zaczął znów coś mówić, lecz nie spojrzałam w Jego kierunku, stałam tyłem do Niego.
- Nie wracaj dzisiaj do domu na noc, prześpij się u jakiegoś chłopaka, może nawet Ci za to zapłaci. Rób co chcesz tylko mam Cię tu dzisiaj nie widzieć w nocy, jasne? 
Nie odpowiedziałam. Nieprzyjemna gula, która powstała w moim gardle na to nie pozwalała. Oczy zaczęły mnie piec i lada moment czułam jak zimne stróżki łez ciekną po moim policzku. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu, z całej siły zamykając wyjściowe drzwi. Aż ich huk rozniósł się po całej okolicy. Co za śmieć z Niego. Szczerze to chyba wolę jak jest pijany niż trzeźwy. Na trzeźwo jest odrażająco arogancki i bezlitosny. Zawsze wiedziałam, że jestem dla Niego ciężarem i niepotrzebnym balastem. Nigdy mnie nie chciał i nawet nie spróbował pokochać. Mógł się mnie pozbyć w dniu narodzin, przynajmniej zaoszczędził by sobie i mnie problemów i bólu. Jestem niechciana, równie dobrze mogłabym nie istnieć. Tylko mama była w stanie mnie kochać, tylko Jej na mnie zależało. A teraz kiedy Jej już ze mną nie ma zostałam zupełnie sama. Lecz popełniła błąd wiążąc się z ojcem, zasługiwała na kogoś o stokroć razy lepszego. Na mężczyznę, który by Ją bezgranicznie kochał, a nie poniżał na każdym kroku. Podobno kiedyś taki nie był, podobno kochał mamę i byli razem szczęśliwi. Nigdy nie podniósł na Nią ręki i na żadną inną kobietę też nie.  Aż pewnego dnia coś mu odjebało i się zmienił na drania, którym jest dzisiaj. Tak zawsze mówiła mama, a ja Jej wierzę. Sięgając wspomnieniami do swojego wczesnego dzieciństwa, pamiętam jak byliśmy szczęśliwą rodziną, a potem niespodziewanie zaczęło się wszystko pogarszać.
*
Siedzę teraz nad grobem mamy już przeszło dwie godziny.  Opowiadam Jej o wszystkim co mnie męczy. O ojcu, o Mateuszu. Zawsze, gdy się Jej wygadam jest mi trochę lżej, bo wiem że mnie wysłucha. Tak jak robiła to zawsze. Tylko teraz nie mogę usłyszeć Jej głosu i tego "będzie dobrze córciu" które zawsze pomagały i nie były tylko złudną nadzieją.
Ciekawe co teraz ze sobą pocznę, dokąd pójdę. Ojciec po raz pierwszy mnie wyrzucił, nie mam pojęcia co zamierzał robić w naszym domu tej nocy. Nie mam, gdzie się zatrzymać, jedynym wyjściem jest Mat, ale nie chcę do niego iść z pomocą, nie po tym co się ostatnio wydarzyło. Nie chcę by to się powtórzyło, a wizja spania u Niego w domu nie wróży nic dobrego. Ojciec myśli, że się puszczam. To właśnie świadczy tylko o tym, że kompletnie nic o mnie nie wie, nie zna mnie. Gdyby zainteresował się mną choć trochę wiedziałby, że nigdy nie miałam poważniejszego chłopaka i że wciąż jestem dziewicą. Nie zamierzam robić tego z byle kim, to ma być wspaniała chwila, którą zapamiętam do końca życia. Chyba nie mam innego wyjścia i muszę zadzwonić do Mata z prośbą o pomoc, albo zostaje mi włóczenie się gdzieś po mieście całą noc, ale to nie jest zbyt bezpieczne, choćby nawet ze względu tego faceta z BMW, który groził, że jeszcze się spotkamy. Ciszę, którą biłam się z myślami przerwał odgłos mojego telefonu. Dzwoni Mateusz. Ciężko odetchnęłam z ulgą i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

Jak pewnie zauważyliście dodałam zdjęcia bohaterów.
Jak na razie jest ich mało, ale jeśli w opowiadaniu pojawi się jakaś 
nowa postać to będę ją dodawać to zakładki ;)  

piątek, 6 września 2013

Sześć

- Co taka śliczna kobieta robi sama o tej porze? Wsiadaj, podwiozę Cię chyba, że masz ochotę na jakiegoś drinka i małe co nieco? 
- Nie dzięki, czekam na kogoś. - rozglądam się w poszukiwaniu Mata, albo kogokolwiek innego. Na marne, jestem tu tylko ja i ten palant w samochodzie. Wracam wzrokiem w jego kierunku, gdy znów się odezwał.
- Najwidoczniej Cię wystawił. Ja taki nie jestem, taka kobieta jak Ty wymaga odpowiedniego traktowania. Wsiadaj. - Taka kobieta jak ja? Co on sobie myśli? Sugeruje, że zasługuje na takie traktowanie jakim on może mnie obdarzyć, czyli drinkiem i szybkim seksem gdzieś w samochodzie lub ciasnej kabinie? Czy każdy mężczyzna musi postrzegać mnie jako zabawkę do zaspakajania swoich potrzeb? Aż tak po mnie widać, że można się mną bawić i sprawiać tylko i wyłącznie ból? Widocznie moim przeznaczeniem jest doznawać ból , zadawany przez wszystkich dookoła. Każdy postrzega mnie tak jak ojciec, to straszne. A może zasługuje na bycie kobietą szefa jakiejś mafii, będę poniżana na każdym kroku i traktowana gorzej od psa? A później zginę gdzieś przez przypadek za poczynania drani?
- Wiesz co? Na północ jest autostrada tam na pewno znajdziesz kobiety, które chętnie wskoczą do Twojego auta, ściągając majtki na wejściu. 
- Uuu ostra jesteś, ale kotku ja nie muszę korzystać z usług kobiet lekkich obyczajów. Mam wszystko czego mi potrzeba. Nie musimy od razu przechodzić do konkretów, nie martw się. - widać, że cała sytuacja Go bawi. A mnie jego zachowanie zaczyna strasznie irytować, nie nawidzę takich typków. 
- Jak mówiłam czekam na kogoś, także już pójdę i mam nadzieje, że już nigdy Cię nie spotkam. - ominęłam Jego samochód, kierując się w  stronę domu. 
- Nie był bym tego taki pewny kotku, znajdę Cię. - usłyszałam Jego słowa, a sekundę później ruszył z piskiem opon kierując się w stronę centrum. 
Wściekła zaistniałą sytuacją i tym, że Mat mnie wystawił, szybkim krokiem wracam do domu. To przez Niego, zaczepił mnie ten podejrzany typ, gdyby pojawił się punktualnie, albo w ogóle pojawił, nie musiałabym się martwić jeszcze nim. Idąc wąską uliczką zorientowałam się, że jakiś samochód znacznie zwolnił i porusza się wolno za mną. Przez głowę przeleciała mi myśl, że to ten sam typ co przed kawiarnią. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce pocić. Intuicja podpowiadała mi "wiej jak najszybciej". Lecz najpierw spojrzałam za siebie, by zobaczyć kto mnie śledzi. Nie zobaczyłam czarnego bmw, lecz białe Audi. A za kierownicą rozbawionego Mata. "Idiota" powiedziałam sama do siebie i zajęłam miejsce pasażera w Jego samochodzie. Mocno zamknęłam za sobą drzwi, pewna że opieprzy mnie za zbyt mocne trzaśnięcie Jego cackiem. Ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Musi mieć bardzo hojnych rodziców skoro kupili mu taki na pierwszy rzut oka drogi samochód. Nie byli biedni, wręcz przeciwnie więc mogli sobie pozwolić na tego typu prezenty dla syna.
- Jesteś strasznie przestraszona, co się stało ?
- Myślałam, że jedzie za mną jakiś psychopata, o to co się stało. - patrzyłam prosto przed siebie, nie zerkając na niego nawet ukradkiem. - A poza tym spóźniłeś się i to dużo. 
- Przepraszam coś mnie zatrzymało. Wybaczysz mi ? - położył rękę na moim udzie, przez co nasze oczy się spotkały. Wraz z Jego dotykiem, przez całe moje ciało przeszły dziwne dreszcze. 
- Musisz się postarać. - rzuciłam bezmyślnie, wciąż zparaliżowana Jego dotykiem. 
- W jaki sposób? Co mam zrobić?
- Zaskocz mnie. - czy my właśnie ze sobą flirtujemy? Jeszcze przecież kilka minut temu byłam wkurzona, a jeden Jego dotyk sprawił że o wszystkim zapomniałam.  - Jedzmy już. - dodałam, gdy chłopak, myślał w jaki sposób ma sobie u mnie odpokutować za spóźnienie. 
Jedziemy w ciszy, lecz to nie jest niezręczna cisza, która pojawia się u ludzi, którzy są sobą znudzeni lub nie mają co do powiedzenia. Ta cisza jest przyjemna i wcale mi nie przeszkadza. Po trzydziestu minutach, jesteśmy na miejscu. Najwyraźniej jesteśmy w wesołym miasteczku, bo z dala ujrzałam mnóstwo maszyn i przeróżnych światełek. 
- Wesołe miasteczko ? - zapytałam z lekkim rozbawieniem na ustach, gdy byliśmy już na piechotę. 
- Nie spodziewałaś się tego co ? 
*
- Musimy na to pójść - Mat wskazał ręką na marną podróbkę diabelskiego młynu, kiedy ja kończyłam jeść swoją watę cukrową na patyku. Nie wspominając już, że przez chłopaka jest jej pełno w moich włosach.
- Zapomnij, mam lęk wysokości. Nigdzie nie idę, ale jeśli Ty tak bardzo chcesz to poczekam tutaj na dole na Ciebie. 
- Ty idziesz ze mną. - Mimo moich znacznych sprzeciwów, a nawet szantaży, że zacznę krzyczeć nic nie pomogły i właśnie siedzimy w jednym z wagoników, czekając na start maszyny. 
- Jeśli przeżyje to obiecuje Ci, że tego gorzko pożałujesz. - nagle wagoniki zaczęły się powoli unosić w górę, spanikowana chwytam się czego tylko popadnie. 
-Am nie bój się, jestem tu z Tobą, nic Ci nie grozi. Ze mną możesz czuć się bezpieczna - spojrzał na mnie z troską w oczach. - Daj rękę. - splótł nasze dłonie, mocno je ściskając. Zamknęłam oczy, z nadzieją jak najszybszego znalezienia się znów na ziemi. 
- Jesteś silna, dasz radę tylko w to uwierz. - szepnął mi wprost do ucha. Otworzyłam oczy, a moim oczom ukazał się przepiękny widok z góry. Z każdym kolejnym okrążeniem, odpędzałam strach daleko ode mnie, pozwalając wkraść się w umysł radości. Gdy podróż się skończyła i wysiedliśmy z wagoniku, postanowiliśmy wracać do domu. Dopiero w połowie drogi do samochodu zorientowałam się, że wciąż trzymam Mata za rękę. Dyskretnie ją puściłam.
- Dzięki za dzisiaj. - powiedziałam, gdy zatrzymał się pod moim domem. 
- To ja dziękuję, że mogłem po raz pierwszy zobaczyć Twój szczery uśmiech  i tą radość w Twoich pięknych oczach.- zbliżył się ku mnie, intensywnie wpatrując się w moje oczy. Przeniósł wzrok na usta, niebezpiecznie zmniejszając przestrzeń która nas dzieli. Czułam na sobie Jego niespokojny oddech. Ostrożnie wsunął dłoń w moje splątane włosy, i kciukiem jeździł po moim zaczerwienionym policzku, wciąż intensywnie wpatrując mi się w oczy. Delikatnie, prawie niewyczuwalnie musnął mnie ustami, jakby czekał na moją reakcje. Nie odpowiedziałam mu tym samym, tylko powoli oddaliłam się od niego, spuszczając wzrok w nogi.
 - Lepiej będzie jak już pójdę.
- Przepraszam nie powinienem. Odjadę dopiero jak dasz mi znać, że w domu jesteś bezpieczna. Pomachasz mi z Twojego pokoju dobrze? - ostatni raz spojrzałam w Jego kierunku i szybko pobiegłam w stronę drzwi. Przed wejściem jeszcze ostatni raz spojrzałam w stronę samochodu, z którego przed momentem wysiadłam. Ojca nie ma w domu, więc pomachałam chłopakowi z okna, szeroko się uśmiechnął i odjechał. Czuję, że umysł i serce rozdziera mi się na milion jeszcze mniejszych kawałeczków. Bo kompletnie nie wiem co to wszystko miało znaczyć.