piątek, 30 sierpnia 2013

Pięć

- Oo a kto to raczył wrócić do domu? Ukochana córeczka?  - słyszę głos ojca, gdy tylko przekroczyłam próg salonu. - Gdzie się plątałaś tyle czasu? Zaczynałem się martwić. 
- Od kiedy Cię to interesuje? 
- Jesteś moją jedyną córeczką, interesują mnie takie rzeczy. A zapomniałbym gdzie Twój chłoptaś? Patrz, uderzył mnie smarkacz, już ja się z nim policzę następnym razem. - wskazał na swój łuk brwiowy, który był cały rozwalony. Mimo wszystko Mat się postarał, ojciec pewnie się nawet nie spodziewał, że zostanie zaatakowany przez osiemnastolatka.
- Daruj sobie, to nie mój chłopak i zostaw go w spokoju, już nigdy się tutaj nie pojawi. -  schowałam się w swoim pokoju, pośpiesznie zamykając za sobą drzwi na klucz. Na ten czas będę bezpieczna, przecież nie wyważy drzwi. Ucichł, ale to zapowiada ciszę przed burzą. Jeszcze tego wieczora wybuchnie, to jest prawie pewne. Szukam w swoich rzeczach czegoś ostrego co może pomóc mi się uchronić przed atakiem. Ale co mi to da? I tak nie zdobędę się na odwagę, by tego użyć. Jestem zbyt słaba, zbyt słaba psychicznie na zadanie bólu własnemu ojcu. Nawet takiemu.
Bardziej martwi mnie teraz Mat. Wpakuje się w tarapaty, nie chce by ojciec ranił jeszcze kogoś oprócz mnie. Przecież on jest bezwzględnym, wyprutym z jakichkolwiek emocji człowiekiem, nie wiadomo co może strzelić mu do głowy. Może nie opanować gniewu i na jednym siniaku się nie skończy. Usiadłam na parapecie,włączając swoją ulubioną playlistę z polskim rapem. Słowa utworu rozbrzmiewały w moich starych słuchawkach, pozwalając zatopić się w ich przekazie. Obserwowałam ulicę, na osiedlu nie było zbyt dużego ruchu. Kilka przechodni mknęło w pośpiechu do pracy, rodzin. Ja już nie mam rodziny, i pewnie nigdy nie będę w jej posiadaniu. Bo jak nazywać rodziną ojca tyrana, który już dawno zapomniał jak to jest być ojcem czy głową rodziny. Dziwię się, że jeszcze nazywam Go mianem ojca. Jest dla mnie skończonym skurwysynem. Bo który normalny ojciec zachowuje się w ten sposób? Właśnie... odpowiedz jest jasna. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu "Mat Dzwoni". Nie odbieram, nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać. Ignorując pierwsze połączenie, natychmiastowo pojawia się drugie i trzecie. Za czwartym razem odbieram.
- Halo Am ? Dlaczego nie odbierasz telefonu ? Martwiłem się. 
- Przepraszam, nie słyszałam. 
- Wszystko w porządku? Nie potrzebujesz pomocy ?
- Jak słyszysz żyję. 
- Już jest wieczór i pomyślałem, że może chciałabyś gdzieś ze mną wyjść ? Pewnie siedzisz w domu się zamartwiając, a tak to może... - wyczułam w Jego głosie zdenerwowanie. Tak był bardzo zestresowany zadając mi to pytanie. Na Jego reakcje kąciki ust mimowolnie uniosły mi się odrobinę do góry.
- Dzięki, ale naprawdę nie mam dziś nastroju. Może innym razem.
- Nie wspomniałem, że nie przyjmuję odmowy. Możemy iść do kina, albo spacer i nawet pomilczeć. Nie daj się prosić. 
- No nie wiem, wolałabym zostać dzisiaj w domu. 
- Idziesz i koniec. Za pół godziny przyjadę pod Twój dom. - nim zdołałam zareagować, zakończył połączenie. Ponownie wybrałam Jego numer, by powiedzieć mu, że nie mam zamiaru się nigdzie dzisiaj ruszać. Oczywiście nie odbiera. Cholera, zostałam zmuszona do spotkania, na które nie miałam najmniejszej ochoty. "Widzę, że nie wygram, więc czekaj na mnie pod kawiarnią "Nina" ulicę dalej od mojego domu. Nie chcę, by ojciec Cię widział" - wystukałam na klawiaturze swojej komórki i wysłałam do chłopaka. Zorientowałam się, że nadal mam na sobie ubrania Mata. Przykładając koszulkę do nosa, poczułam intensywny zapach męskich perfum. Mają bardzo pociągający zapach. Co ja wyprawiam... Ocknęłam się i szybkim ruchem rzuciłam ubranie w kąt łóżka. Wciskając na siebie czarne rurki, białą koszulkę z nadrukiem i czarną skórzaną kurtkę. Przeglądam się w lustrzę i co widzę? Dziewczynę, a raczej jej wrak. Długie brązowe włosy opadające mi na twarz. Zadziwiające jak dawno nie odwiedzałam fryzjera. Zaczerwienione oczy i blada cera. Z każdym tygodniem moje ciało jest coraz bardziej smukłe. Waga spada, za niedługo już nic ze mnie nie zostanie. Przeczeszę jeszcze włosy ręką i poprawię makijaż oczu. Gotowa, uchylam drzwi. Staram się wyjść jak najciszej, może uda mi się przemknąć niezauważona. Nie zaprzeczam, że byłoby mi to jak najbardziej na rękę. Udaję mi się i spóźniona kieruję się w umówione miejsce. Mimo mojego spóźnienia o dobre kilka minut, parking pod kawiarnią jest pusty, nie stoi na nim ani jeden samochód. Więc, albo Mat mnie wystawił, albo stwierdził że nie przyjdę. Postanowiłam, że usiądę na betonowym murku i poczekam na niego 5 minut, jeśli w tym czasie się nie pojawi to zwijam się z powrotem. Nie mam zamiaru czekać na niego jak jakaś idiotka, to przecież on chciał się spotkać a nie ja. Odchodząc, podjeżdżające z naprzeciwka czarne BMW blokuje mi przejście. Lecz za kierownicą nie siedzi chłopak na którego czekam, a jakiś obcy mi mężczyzna. Na oko ma jakieś 25 lat może trochę mniej i nie wygląda na zbyt przyjaznego. Bardziej pasuje do niego miano szefa lub członka jakiegoś niebezpiecznego gangu niż do zagubionego podróżnika pytającego o drogę.


Dziękuję za każde słowo na temat mojego opowiadania. Jesteście kochani <3
Zmieniłam trochę wystrój bloga, mam nadzieje, że się podoba? czy jednak poprzednio było lepiej?
Pozdrawiam <3 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Cztery

Cześć Mamo
Nie było mnie u Ciebie kilka dni, przepraszam. 
Przepraszam, że nie byłam codziennie, ale musisz mi wybaczyć. 
Sama widzisz, że ostatnio dużo się dzieje, jest coraz gorzej. 
Jeszcze nigdy tak źle nie było. A będzie pewnie jeszcze trudniej.
Od Twojej śmierci, dosłownie wszystko legło w gruzach. 
Wszystko.
Nie radzę sobie Mamo. 
Ojciec coraz więcej pije, coraz więcej awantur, siniaków na moim ciele.
Ostatnio posunął się za daleko, stanowczo za daleko. 
Proszę Cie, pomóż mi tam z góry.
Powiedz mi jak mam sobie poradzić. 
Odwiedź mnie w śnie, tak jak robiłaś to miesiąc temu.
Miesiąc temu ostatni raz ujrzałam Cię w śnie.
To taki kawał czasu.
 Chcę znów ujrzeć Twoją uśmiechniętą twarz. 
Dziękuję, że wczoraj mi pomogłaś.
Wiem, że to Twoja sprawka, to dzięki Tobie Mat mnie uratował.
Kazałaś mu do nas iść i mi pomóc.
Zawszę będę Ci za to wdzięczna. 
Wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiłaś.
Wdzięczna, że byłaś taką wspaniałą Matką i nadal przecież jesteś.
Zostaniesz nią na zawsze. 
Moje serce zawsze będzie nosiło w sobie wspomnienia. 
Nigdy o Tobie nie zapomni. 
Byłam złą córką i nadal jestem, ale Ty
Ty zawsze byłaś dla mnie dobra. Kochałaś mnie mimo wszystko.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że Ciebie już nie ma obok mnie.
Ale wiem, że zawsze jesteś obok mnie duchem. 
Pilnujesz mnie tam z góry.
Jesteś moim osobistym aniołem stróżem i nie pozwolisz, aby stała mi się krzywda.
Już to udowodniłaś, ale ja zawsze o tym wiedziałam.
A Mat...
Jest taki opiekuńczy, a ja go tak po prostu odtrącam.
Nie potrafię przyjąć od niego pomocy. Nie umiem. Przecież już nikt nam nie pomoże.
Nawet On. Zwłaszcza On.
Nie chcę by ktokolwiek wiedział o moim życiu za dużo. On już wie. 
Nie przyjmę Jego pomocy, nie chcę Go narażać. 
Ojciec następnym razem może zrobić mu przecież większą krzywdę. Nie chcę tego.
A może, nie chcę Mu robić złudnych nadziei.? 
Nie wiem Mamo, sama nie wiem już co czuję, nie wiem co robić.
Nie wiem ile czasu jeszcze wytrzymam.
Mam już dość życia. 
Chcę zająć miejsce obok Ciebie. Patrzeć na świat z nieba.
Być w lepszym miejscu Mamo. 
Zabierz mnie do Siebie, proszę. 
Wiem, że obiecałam Ci, że dam radę, że się nie poddam, ale...
ale są jakieś granice, moja już jest na wyczerpaniu. Moment i mogę ją przekroczyć
i stanąć po drugiej stronie, z dala od cierpienia.
 A może...
Może to już najwyższa pora skorzystać z wyjścia, które mi zostawiłaś.
Zabrać wszystko i uciec w zupełnie inne miejsce.
W miejsce, które przygotowałaś dla mnie, gdy będzie źle.
Gdy nie będę mogła już wytrzymać. 
Zabiorę klucz, klucz do innego świata. 
Ale... mam mnóstwo wątpliwości. 
Zostawię wszystko, ucieknę i co dalej? 
Przecież ja zawsze uciekam, więc co za różnica.?
Doradź mi Mamo, bo pogubiła się w tym wszystkim. 
 Teraz wrócę do domu, do ojca. 
Boje się.
Boję się, że znów będzie chciał to zrobić.
Skrzywdzić mnie w najbardziej okrutny sposób.
Jeszcze nigdy tak się Go nie bałam.
Brzydzę się siebie i swojego ciała. Czuję wstręt jakiego jeszcze 
nigdy nie czułam do samej siebie.
Dodaj mi siły, bym sobie z tym poradziła.
Pamiętaj, że Cię kocham najbardziej na świecie. 
Jesteś moim autorytetem. I nigdy nawet, gdybym nie wiem jak bardzo się 
starała nie dorównam Tobie.
Odwiedzę Cię w najbliższym czasie, obiecuję. 
 Do zobaczenia wkrótce Mamo.


środa, 21 sierpnia 2013

Trzy

- To co wydarzyło się wczoraj...masz nikomu o tym nie mówić jasne? Najlepiej będzie jak w ogóle o tym zapomnisz. Nikt nie może się dowiedzieć. - złapałam Mata w drodze do szkoły, cała roztrzęsiona proszę go, aby nie wydał tego czego był świadkiem wczorajszego wieczoru. Jest mi wstyd, tak cholernie wstyd, że to zobaczył. Lecz mimo wszystko uratował mnie przed ojcem, jestem mu za to wdzięczna. Nawet nie wiem jak bardzo, powinnam mu za to dziękować. 
- Am tak się o Ciebie martwiłem, nic Ci nie jest ? Uciekłaś tak szybko, że nawet nie zobaczyłem w którą stronę pobiegłaś. - wziął mnie w objęcia, przytulił jak małą dziewczynkę. Tak właśnie tego mi było trzeba, bezpiecznego uścisku, nic więcej. 
- Tak, wszystko w porządku. Ale proszę Cię obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz. Obiecasz? 
- Ale coś z tym trzeba zrobić, ojciec chciał Cię zgwałcić i uważasz, że to jest normalne? A może już to kiedyś zrobił ? Am powiedź prawdę.
- Obiecujesz? 
- Obiecuję, ale nie zostawię Cię z tym samej.  Więc powiedz, takich sytuacji było więcej? 
- Nie to był pierwszy raz, był pijany to dlatego.  
- Okej, a teraz zabieram Cię do siebie, chyba nie zamierzasz iść w takim stanie do szkoły. - objął mnie ramieniem, kierując się w przeciwną stronę niż szkoła.
- Nie, nie trzeba, pójdę do siebie. Naprawdę. 
- Zapomnij, idziemy do mnie i koniec. 
Zgodziłam się, nie miałam innego wyjścia i tak nie miałam ze sobą teraz co zrobić, ani gdzie się podziać. Po niecałych 15 minutach byliśmy już na miejscu. Mieszkanie na trzecim piętrze, w dość bogatej dzielnicy. Nikogo nie było w domu, widocznie rodzice już są w pracy. Mat podał mi czyste ubrania, oczywiście należały one do niego i z pewnością będą na mnie wyglądać komicznie, ale to nie ważne. Wskazał mi drzwi prowadzące do łazienki, a sam zanurzył się prawdopodobnie w kuchni. Zanurzyłam swoje zziębnięte ciało w gorącej wodzie, delektując się idealnym zapachem balsamu. Po niespełna pół godzinie wyszłam z łazienki w spodniach dresowych związanych z całej siły w pasie i o wiele za dużej zielonej koszulce. Wchodząc do kuchni dostrzegłam na stole stos kolorowych kanapek i dwa kubki z gorącą herbatą. Zasiadłam i od razu zabrałam się za kubek z napojem. W mgnieniu oka obok mnie ujrzałam szczerzącego się Mata.
- Więc... 
- Mateusz, nie chcę o tym rozmawiać, nie teraz.
- Chciałem tylko zapytać czy nie lubisz pomidora? Nie ruszyłaś ani jednej kanapki, które specjalnie dla Ciebie zrobiłem. 
- Och, przepraszam. - zrobiło mi się głupio, że od razu na niego tak naskoczyłam, może rzeczywiście chciał spytać tylko o te głupie kanapki, a nie wracać do wydarzeń poprzedniego wieczoru.

- Co to ? - zapytałam, gdy chłopak wyszedł ze swojego pokoju ubierając pośpiesznie koszulkę. Po przekomarzaniach w końcu udało mi się dostrzec na Jego prawym boku brzucha ogromnego siniaka. - To sprawka mojego ojca tak? - Po co pytam, skoro to oczywiste. Przecież tylko on jest do tego zdolny. Dlaczego wcześniej nie spytałam czy to właśnie jemu nic nie jest. To on został sam na sam z moim ojcem, całkiem nieświadomy do czego jest zdolny. Nie powinnam go w to mieszać, to nie jego sprawa, nie chce aby stało mu się coś złego tylko dlatego, że próbował mi pomóc. - Powinien to zobaczyć lekarz. 
- Daj spokój, to tylko draśnięcie. 
- Lepiej będzie jak już pójdę. I proszę dla własnego dobra nie mieszaj się w moje życie. Nie chcę by przeze mnie stało Ci się coś niedobrego.I nie przychodź do mnie nigdy więcej. Dzięki za wszystko, ubrania oddam Ci jutro ok? 
- Ale...
- Jeszcze raz za wszystko dziękuje, cześć. - wychodzę, zostawiając go samego. Znów uciekam, ale już nie potrafię inaczej. Nie mogę dopuścić, by jeszcze kiedykolwiek spotkał się z moim ojcem. To mogło by się dla niego źle skończyć, bardzo źle. Oby też nie pomyślał, by iść z tym na policje.
Nie wrócę do domu, przynajmniej nie teraz. Muszę pomyśleć, rozważyć co w tej sytuacji będzie najlepszym rozwiązaniem. Potrzebuję wsparcia od osoby, która jako jedyna może mi pomóc. Idę wąskimi, szarymi uliczkami. Mijam kilku ludzi pogrążonych w przeraźliwym smutku. W końcu docieram do ostatniej alejki. Witam się z nagrobkową płytą "Cześć ..."


czwartek, 15 sierpnia 2013

Dwa

Nad ranem wracam do domu, jeszcze lekko przytłoczona od ilości wypitego alkoholu. Na szczęście ojca nie ma. Biorę szybką kąpiel i ogarniam twarz, próbując zakryć kolejnego siniaka na mojej twarzy, jak zawsze bez skutecznie. Nawet gruba warstwa podkładu nie zakryje lima pod moim prawym okiem. W szkole nawet już nie pytają skąd biorą się siniaki na moim ciele, na początku jeszcze wymyślałam różne nieszczęśliwe wypadki typu, uderzenia się o klamkę czy szafkę. Ludzie przestali w to wierzyć i przestali też dopytywać. Dla mnie lepiej, nie muszę się niepotrzebnie tłumaczyć. Do szkoły i tak weszłam spóźniona. Nie wiem po co jeszcze do niej w ogóle chodzę, skoro i tak się nie uczę. Wątpię też w to, że ukończę liceum. Nie zamierzam też podchodzić do matury w tym roku, ani też w następnych latach. Więc chyba ciągnie mnie do niej tylko kontakt ze znajomymi. Którzy się domyślają, przecież pełno plotek krąży o mojej rodzinie, lecz nigdy nie usłyszeli tego ode mnie. Pytają, ale ja nie mam zamiaru nawet zagłębiać ich w moją patologiczną relacje z ojcem.
- Oo Am ! Hej dawno Cię nie widziałem, poczekaj chwilę nie idź tak szybko. - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Mata, który uganiał się za mną od początku liceum. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać a zwłaszcza by zobaczył moją twarz. Lecz nie udało mi się go spławić, dogonił mnie tuż przy automatach z napojami. Uważnie mi się przyjrzał, no tak zauważył - znów się zacznie.
- Am znów masz podbite oko, powiedz w końcu co się dzieje?! 
- Nic mi nie jest. Daj spokój. - rzuciłam na odczepne i ruszyłam w stronę sali z napojem w ręce. Złapał mnie za rękę, odwracając w swoim kierunku. Nasz wzrok się spotkał, może to dziwne, ale dopiero teraz dostrzegłam jak piękne ma oczy. Takie głęboko niebieskie i emituje z nich... no właśnie co ? jakaś cholerna troska, współczucie. "Nie myśl teraz o tym, przestań się tak gapić" skarcam się w myślach.
- Daj sobie pomóc, proszę Cię.
- Mi już nikt nie pomoże, odpuść.
Wyrwałam się z jego uścisku, jak najszybciej schowałam się w damskiej toalecie. Odczekałam kilka minut i wyszłam podążając w stronę sali, w której miały odbyć się zajęcia. Już, gdy przekraczałam próg sali, dostrzegłam na sobie wzrok Mateusza, coś czuje, że tym razem tak szybko nie odpuści. Zajęłam miejsce na końcu sali i pogrążyłam się w swoich przemyśleniach.
Siedem lekcji szybko zleciało, obeszło się bez zbędnych pytań także wspaniale, a Mat nie nachodził mnie już, tylko ten Jego wzrok prześladował mnie przez cały czas. W drodze do parku, do którego zawsze idę po szkole, dogonił mnie Mat. Dosiadł się do mnie, jak siedziałam na ławce.
- Amanda, porozmawiajmy proszę Cię. Wiem, że coś się z Tobą dzieje niedobrego. To Twój ojciec tak? To on Cię bije? - spojrzał mi w oczy, znów ten cholerny wzrok. Milczałam, w gardle mam niewyobrażalną gulę, która nie pozwala mi na jakiekolwiek słowo. Nie mogę się teraz rozkleić, na pewno nie przy nim.
- Tak dalej nie może być, coś trzeba z tym zrobić, mogę Ci pomóc razem na pewno coś wymyślimy, zobaczysz. 
- Nie rozumiesz, że ja nie chce niczyjej pomocy?! Powiedziałam Ci już daj mi święty spokój i zajmij się swoimi sprawami, jasne?! - wstałam i uciekam. Uciekam jak zawsze, nie potrafię stawić czoła niczemu i nikomu. Uciekam jak spłodzone zwierze.
- Nawet nie myśl, że tak to zostawię. - usłyszałam jeszcze w oddali. Cholera zacznie węszyć. dowie się o mnie za dużo. Nie mogę do tego dopuścić, nie może dowiedzieć się jakim wrakiem człowieka się stałam, nikt nie może.

- Puść mnie ! Proszę zostaw mnie !! - błagam, próbuje ochronić się przed nim, przed jego odrażającym ciałem i dotykiem.  
-  Jesteś dziwką jak Twoja matka! Tylko ona była w tym lepsza od Ciebie! Do niczego się nie nadajesz !
- Puszczaj mnie, jesteś obrzydliwy ! 
- Dalej, zadowolisz teraz tatusia. - szarpie mnie z całej siły, zdziera ze mnie ubrania. Płacze, łzy leją się z moich oczu jak z fontanny. Przesadził, jeśli mnie do tego zmusi, obiecuję że go zabije, zabije własnymi rękami. "Mamo, proszę pomóż mi" powtarzam w myślach. Słyszę pukanie do drzwi, to moja jedyna szansa, muszę krzyczeć głośniej. Nagle w drzwiach pojawia się Mat. 
"DZIĘKUJE CI MAMO" 


I jak się podoba? 
Czyta to wgl ktoś ? ;)

sobota, 10 sierpnia 2013

Jeden

- "Jesteś taką samą kurwą jak Twoja matka ! Zerem ! Nic nieznaczącym zerem! Zrozum to w końcu.!  Razem z nią nadajecie się tylko do jednego. Nie zasługujesz na lepsze traktowanie. Skończysz tak jak ona. Już ja tego dopilnuje, będziesz gryzła piach obok niej." - idąc pustą alejką miasta, wciąż w swojej głowie słyszałam Jego ostatnie słowa skierowane w moim kierunku zanim wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Światło latarni oświetlało mi drogę. Choć kompletnie nie wiedziałam dokąd zmierzam. Przed siebie? to już nie ma najmniejszego znaczenia, bo i tak z każdym krokiem cofam się znacznie w tył. Z każdą minutą, z każdym dniem pogrążam się coraz bardziej w smutku. Staję się wrakiem człowieka, nieświadomie dążę do autodestrukcji. Wciąż zadaje sobie pytanie : "Po co żyję? Po co dalej się męczę, skoro życie nie daje mi już satysfakcji ? " i wtedy przypominam sobie obietnicę. Obietnice, którą dałam i muszę ją wypełnić. Jedno słowo "obiecuję", które trzyma mnie jeszcze przy życiu i daje siłę, by rano znów wstać i dalej udawać, że żyję.
I właśnie w takich momentach przypominam sobie jaka byłam kiedyś szczęśliwa. Cieszyłam się życiem i chciałam dożyć jak najdłużej. Miałam plany, ambicje i marzenia. Chciałam przecież zostać lekarzem, pomagać ludziom. Chciałam zostać kimś ważnym, dorobić się domu, rodziny, gromadki dzieci. A dzisiaj ? Dzisiaj jest mi wszystko jedno, mogę stoczyć się na samo dno, mieszkać pod mostem, zapić lub zaćpać się gdzieś na śmierć. I tak już nie ma dla mnie ratunku, bo jak można żyć z zepsutym sercem ? 
Kiedy życie lega w gruzach już nic się nie liczy. Moje zaczęło upadać już kilka lat temu, lecz dopiero dwa miesiące temu znalazło się na samym dnie. Doprowadziło mnie do stanu trwania w którym aktualnie się znajduje. Śmierć- wszystko psuje, sprawia że lega się w gruzach. Śmierć osoby, która miała przed sobą jeszcze tyle czasu. Która była takim dobrym człowiekiem, miała w sobie tyle miłości ile zdołała tylko udźwignąć. Która emitowała takim ciepłem i dobrocią. To niesprawiedliwe, że Bóg zabiera do siebie tak wspaniałe osoby. A na ziemi zostawia same zera, które dawno powinny pożegnać się z życiem. Nigdy tego nie zrozumiem, jak zresztą nie zrozumiem wiele innych życiowych wartości.
Na komórce widnieje 02:30 pora wracać w stronę budynku, który nosi nazwę "dom" nic więcej. Już dawno przestałam go tak traktować, stracił swoją wartość. Jest zaledwie miejscem do spania, w którym i tak rzadko spędzam czas. Z kieszeni kurtki wyciągam paczkę papierosów, ostatni. Cholera znów muszę iść po następną paczkę. Odpalam go i zaciągam się nikotyną. O tak, tego było mi trzeba. Chwila odprężenia i uspokojenia. Wchodzę do domu, ojciec jak zawsze leży w salonie zalany w trupa. Dobrze, że chociaż śpi, nie potrzebna mi kolejna awantura i wyzwiska w moim kierunku.
Obudził mnie głośny bełkot ojca, który stał nade mną. Wymachiwał rękami w każdym kierunku.
- Ruszaj się i zrób coś do jedzenia. ! 
- Sam sobie zrób. - mówię pod nosem i chowam głowę pod kołdrę. Ojciec próbuje ją ze mnie zedrzeć, udaje mu się przecież jest ode mnie sporo silniejszy, nawet po pijaku.
- Coś Ty powiedziała smarkulo?! Do roboty bo inaczej pożałujesz!
- I co znowu mnie uderzysz ? Tak jak biłeś mamę ? No dalej przecież na tyle Cię tylko stać.!
Nim się zorientowałam jego ręka wylądowała na moim policzku, zostawiając na nim czerwony ślad. Widzę wściekłość w Jego oczach, mam ochotę mu oddać, lecz w ostatniej chwili zmieniam zdanie. Biorę do ręki kurtkę i buty, szybko wybiegam z domu. Nie płaczę, już nie. Przywykłam do tego, po pewnym czasie człowiek przestaje już reagować na takie sytuacje. Zmierzam ku monopolowego, proszę o to co zawsze, czyli pół litra czystej i paczka fajek. Zatrzymuję się nad pobliskim jeziorem. Jestem sama, zupełnie sama z tym wszystkim. Czuję na ustach gorzki smak alkoholu wymieszany z nikotyną. Boże uwolnij mnie od tego piekła...

piątek, 9 sierpnia 2013

Prolog

Co czujesz, gdy ulatuje z Ciebie kawałek duszy.? 
Gdy czujesz, że żyje tylko Twoje ciało, bo reszta ulotniła się i przestała istnieć? 
Gdy Twoja egzystencja trwa ale nie istnieje?
Jak radzisz sobie z otaczającą Cię rzeczywistością nie czując nic poza bólem?

Dowiesz się, jak sam na własnej skórze tego doświadczysz. 
Dowiesz się jak to jest żyć bez serca, wyprutym z jakichkolwiek emocji.
Dowiesz się jak to jest myśleć o własnym końcu.
Trwać w jakimś cholernym bezdechu.   
 ......


- "Jesteś taką samą kurwą jak Twoja matka ! Zerem ! Nic nieznaczącym zerem!
Zrozum to w końcu.!  Razem z nią nadajecie się tylko do jednego. Nie zasługujesz
na lepsze traktowanie! Skończysz tak jak ona. Już ja tego dopilnuje,
będziesz gryzła piach obok niej."...