sobota, 10 sierpnia 2013

Jeden

- "Jesteś taką samą kurwą jak Twoja matka ! Zerem ! Nic nieznaczącym zerem! Zrozum to w końcu.!  Razem z nią nadajecie się tylko do jednego. Nie zasługujesz na lepsze traktowanie. Skończysz tak jak ona. Już ja tego dopilnuje, będziesz gryzła piach obok niej." - idąc pustą alejką miasta, wciąż w swojej głowie słyszałam Jego ostatnie słowa skierowane w moim kierunku zanim wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Światło latarni oświetlało mi drogę. Choć kompletnie nie wiedziałam dokąd zmierzam. Przed siebie? to już nie ma najmniejszego znaczenia, bo i tak z każdym krokiem cofam się znacznie w tył. Z każdą minutą, z każdym dniem pogrążam się coraz bardziej w smutku. Staję się wrakiem człowieka, nieświadomie dążę do autodestrukcji. Wciąż zadaje sobie pytanie : "Po co żyję? Po co dalej się męczę, skoro życie nie daje mi już satysfakcji ? " i wtedy przypominam sobie obietnicę. Obietnice, którą dałam i muszę ją wypełnić. Jedno słowo "obiecuję", które trzyma mnie jeszcze przy życiu i daje siłę, by rano znów wstać i dalej udawać, że żyję.
I właśnie w takich momentach przypominam sobie jaka byłam kiedyś szczęśliwa. Cieszyłam się życiem i chciałam dożyć jak najdłużej. Miałam plany, ambicje i marzenia. Chciałam przecież zostać lekarzem, pomagać ludziom. Chciałam zostać kimś ważnym, dorobić się domu, rodziny, gromadki dzieci. A dzisiaj ? Dzisiaj jest mi wszystko jedno, mogę stoczyć się na samo dno, mieszkać pod mostem, zapić lub zaćpać się gdzieś na śmierć. I tak już nie ma dla mnie ratunku, bo jak można żyć z zepsutym sercem ? 
Kiedy życie lega w gruzach już nic się nie liczy. Moje zaczęło upadać już kilka lat temu, lecz dopiero dwa miesiące temu znalazło się na samym dnie. Doprowadziło mnie do stanu trwania w którym aktualnie się znajduje. Śmierć- wszystko psuje, sprawia że lega się w gruzach. Śmierć osoby, która miała przed sobą jeszcze tyle czasu. Która była takim dobrym człowiekiem, miała w sobie tyle miłości ile zdołała tylko udźwignąć. Która emitowała takim ciepłem i dobrocią. To niesprawiedliwe, że Bóg zabiera do siebie tak wspaniałe osoby. A na ziemi zostawia same zera, które dawno powinny pożegnać się z życiem. Nigdy tego nie zrozumiem, jak zresztą nie zrozumiem wiele innych życiowych wartości.
Na komórce widnieje 02:30 pora wracać w stronę budynku, który nosi nazwę "dom" nic więcej. Już dawno przestałam go tak traktować, stracił swoją wartość. Jest zaledwie miejscem do spania, w którym i tak rzadko spędzam czas. Z kieszeni kurtki wyciągam paczkę papierosów, ostatni. Cholera znów muszę iść po następną paczkę. Odpalam go i zaciągam się nikotyną. O tak, tego było mi trzeba. Chwila odprężenia i uspokojenia. Wchodzę do domu, ojciec jak zawsze leży w salonie zalany w trupa. Dobrze, że chociaż śpi, nie potrzebna mi kolejna awantura i wyzwiska w moim kierunku.
Obudził mnie głośny bełkot ojca, który stał nade mną. Wymachiwał rękami w każdym kierunku.
- Ruszaj się i zrób coś do jedzenia. ! 
- Sam sobie zrób. - mówię pod nosem i chowam głowę pod kołdrę. Ojciec próbuje ją ze mnie zedrzeć, udaje mu się przecież jest ode mnie sporo silniejszy, nawet po pijaku.
- Coś Ty powiedziała smarkulo?! Do roboty bo inaczej pożałujesz!
- I co znowu mnie uderzysz ? Tak jak biłeś mamę ? No dalej przecież na tyle Cię tylko stać.!
Nim się zorientowałam jego ręka wylądowała na moim policzku, zostawiając na nim czerwony ślad. Widzę wściekłość w Jego oczach, mam ochotę mu oddać, lecz w ostatniej chwili zmieniam zdanie. Biorę do ręki kurtkę i buty, szybko wybiegam z domu. Nie płaczę, już nie. Przywykłam do tego, po pewnym czasie człowiek przestaje już reagować na takie sytuacje. Zmierzam ku monopolowego, proszę o to co zawsze, czyli pół litra czystej i paczka fajek. Zatrzymuję się nad pobliskim jeziorem. Jestem sama, zupełnie sama z tym wszystkim. Czuję na ustach gorzki smak alkoholu wymieszany z nikotyną. Boże uwolnij mnie od tego piekła...

4 komentarze:

  1. Pierwszy rozdział a już mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny bloga zapraszam na http://zakazanapowiesc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz trafiłam na tak "głębokiego" bloga... Opowiadanie rozpoczęło się smutno i przygnębiająco, ale nie zmienia faktu, że jest fantastyczny :)
    Potrafisz pisać i cieszę się, że zaprosiłaś mnie do siebie.


    http://cos-dla-romantyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń